I mam dość mieszane uczucia co do tej ekranizacji. Jakie są Wasze wrażenia?
Również mieszane... Z jednej strony wiedziałem, że nie mogą zrobić adaptacji 12 opowiadań (bo film potrwałby z 5 godzin). Poza tym całkiem zgrabnie wprowadzili albo nawiązania do mitu, albo nawiązania do adaptacji mitu wprowadzonej przez A. Christie. Jak na razie doliczyłem się do 9 na 12 nawiązań, ale możliwe, że wyłapię je przy następnym oglądaniu (dopiero po jakimś czasie uświadomiłem sobie, co było odpowiednikiem pasa Hipolity). Największy dla mnie problem to ramy czasowe - czemu nie zrobili tego filmu z 15 minut dłuższego? Wtedy poza bezustanną ekspozycją i akcją rodem z filmów sensacyjnych, widzowie złapaliby nieco oddechu i mogli na spokojnie obejrzeć całość. Poza tym kilka wątków było nieco naciąganych. W każdym razie daję 7/10, bo nawet jeśli mnie nie zwalił z nóg (z ostatnich dwóch sezonów prym wiedzie "Wigilia wszystkich świętych" i "Morderstwo w Orient Ekspresie") , to była to naprawdę trudna adaptacja, która mimo wszystko wychodzi obronną ręką (no i Suchet jak zawsze jest znakomity). Szkoda, że nie zrobili tego w pierwszych sezonach (w ramach 45 minutowych odcinków), a zamiast tego daliby nam w tym sezonie adaptację "Czarnej kawy".
Pozdrawiam!
Mi się podobał, chociaż zbyt wielu emocji nie było. Nie czytałem opowiadań, ale nie lepiej byłoby, gdyby jednak było troszkę więcej bohaterów?
W sumie to chyba dobrze, że usadzili wszystko w jednym miejscu. Pewnie, gdyby zrobić zgodnie z opowiadaniami, wyszedłby niezły chaos.
Gra postaci mnie zaintrygowała. Zauważyłam, że Suchet schudł, w porównaniu z "Morderstwem w Orient Expresie".
Ja uwielbiam właśnie taki klimat, gdy jest stałe miejsce akcji i wielu bohaterów podejrzanych o morderstwo. Poirot tylko po kolei wyklucza każdego z nich i wskazuje morderstwo. Kocham taki klimat :)
Zgadzam się. Powiem Ci, ze "Kurtyna' jest jeszcze lepsza jeśli chodzi o grę postaci. Norton jest taki jak ma być - niepozorny, a wywołuje zło. A czy zauważyłeś ten humor słowny w odpowiedzi Poirota, gdy jeden z bohaterów pyta go, dlaczego mówi o sobie w trzeciej osobie? Nie pamiętam, czy to było w książce.
Podpisuję się pod tym obiema rękami i nogami. I nie mogę przeboleć, że to jak dotąd jedyny odcinek tego sezonu, w którym tak jest. Normalnie załamany jestem i Słoniami i Wielką 4 i Zbrodnią na Festynie. Powiało nadzieją, oby Kurtyna nie zawiodła.
Co do braku konfrontacji ze wszystkimi, to w przypadki "Zbrodni na festynie" ciężko winić twórców, bo po pierwsze - tym razem byli wierni książce (ba, w powieści było nawet bardziej kameralnie), po drugie - konfrontacje pojawiały się także po to, by rozwiązać wątki drugoplanowe (a tu wszystkie są wyjaśniane w trakcie). Po trzecie - spróbowali tak zrobić w wersji z Ustinovem i efekty były... delikatnie mówiąc, nie najlepsze :)