Jak Wam się podobał film? Szczerze przyznaję, że bardzo mi się podobał. Bardziej niż 12 prac Herculesa. Zabrakło jak dla mnie tylko grupy osób, przed którymi Poirot rozwiązuje sprawę ^^ Przyznam że Suchet jak zwykle wybitny i ta mina, gdy te 2 "turystki" wsiadają do auta w tych spodenkach :) Czysty geniusz, szkoda że Kurtyna dopiero w styczniu :( :( :(
Kurtyna już jest w Anglii. Oglądałam. Niesamowity odcinek, watry zakończenia serii. Zbrodnia na festynie jest rzeczywiście świetna. Pamiętam tę minę Poirota. Ja lubię Madame Oliwier, więc było super.
Pisząc że Kurtyna dopiero w styczniu miałem na myśli polską premierę na ale kino. Obecnie nie ma napisów do wersji angielskiej, a nie każdy potrafi wszystko zrozumieć.
Chodzi mi o to, że po 1 dniu będzie rip tego filmu do pobrania w sieci, a zapewne po 3-4 dniach od premiery na ale kino będzie rip w 720p lub 1080p do pobrania w sieci - i głównie na to czekam.
O, fajnie, właśnie wczoraj obejrzałem i miałem pisać. Moje wrażenia: pierwsza połowa - świetna, moje ulubione klimaty starej rezydencji w środku lasu. Druga połowa - coraz gorzej z każdą chwilą, przyspieszenia, skróty reżyserskie. Końcówka - znowu wielkie rozczarowanie,bo to już trzeci odcinek tego sezonu, w którym nie ma zebrania wszystkich pod koniec - o czym zresztą już napisałeś. I jeszcze 1 zarzut: nawet przy uważnym śledzeniu akcji i wątków raczej nie sposób odgadnąć intrygi, co jest nie fair i wg mnie błędem scenariusza/reżyserii. Za dużo rzeczy jest kompletnie nie zasygnalizowanych. Przeciwieństwem tego może być np. Tragedia w 3 aktach, gdzie wszystkie dane do odgadnięcia są do wychwycenia w trakcie.
Więc podsumowując: uczucia mieszane.
W tym sezonie to tylko w odc. 12 prac Herkulesa jest zebranie podejrzanych i wyjaśnienie im zagadki.
O, to świetnie - bo właśnie w tej chwili włączam sobie. Mam nadzieję, że się nie zawiodę tym razem:-)
Nie widziałem jeszcze "Kurytny", ale jak dotąd - najlepszy w sezonie i jeden z lepszych epizodów w ogóle. Po pierwsze - zaskakująco wierny książce (z naprawdę ważnych zmian mamy tylko jeden aspekt związany z zakończeniem, ale z drugiej strony też mi pasował), a nieliczne zmiany wobec książki raczej na plus. Suchet i Wanamaker absolutnie zjawiskowi, reszta obsady również daje radę (choć nie wszystkich tak sobie wyobrażałem - mi zawsze Stubbs kojarzył się z generałem Melchettem z "Czarnej Żmii"). Inspektorzy też dobrzy, choć myślę, że można było z nich trochę więcej wycisnąć (choćby jak w "Przyjdź i zgiń"). Fabuła w moim odczuciu spójna (nawet spójniejsza niż w książce), nie jest to wielkie arcydzieło A. Christie, ale bardzo solidna książka. Klimat jest po prostu cudowny, jeden z lepszych od dawien dawna. Gdybym miał się czegoś mocniej przyczepić, to może ciut ciekawszych (albo raczej bardziej trzymających w napięciu) wątków drugoplanowych i troszeczkę większego "miotania się Poirota" (w książce ruszył z kopyta dopiero po pół roku, jeśli dobrze pamiętam), z drugiej strony 5 tygodni to też dużo dla takiego megalomana :) Ode mnie 8,5/10.