Co sądzicie o tym, że właściwie serial nie ma jakiegoś początku, po prostu wskakujemy do
pędzącego pociągu? Mam mieszane uczucia, właśnie z tego powodu. Włączyłam sobie
"Pilot", a tam się dowiedziałam, że Ty i Tina najprawdopodobniej coś łączy (lekarze plotkują,
że ze sobą sypiają), oglądam dalej, a okazuje się, że Tina jest mężatką. Jakoś tak nie
oswoiłam się zbytnio z bohaterami, trudno mi się było nawet połapać, kto jest kim. Ale
myślę, że z każdym odcinkiem będzie lepiej. Ogólnie dobry serial, trochę dramatów,
ciekawe przypadki i interesujący szpital. Jakoś najbardziej urzekł mnie Dr Hooten,
szczególnie po całym tym przypadku z dziewczynką, odmawiającą operacji. Poza tym
podoba mi się to, że nosi fikuśne muchy :)
Mi się serial bardzo spodobał. Fakt, jest dużo bohaterów i trudno spamiętać wszystkie te imiona ale po paru odcinkach nie będzie tego problemu :)
po dwóch odcinkach jak najbardziej na plus. nie powiela schematów, ma ciekawe, wyraziste postaci grane przez dobrych aktorów, przypadki wciągają, tak jak tytułowe monday mornings. jak na razie najbardziej spodobał mi się ten azjata "nie robić nie żyć", Hooten i Napur, strasznie miło patrzy się też na tą blondynkę, ma śliczne oczy, troszkę irytuje mnie ten jej facet, Tyler, w pierwszym odcinku okay, teraz jakoś nie wiem. zbyt szybko z pewnego siebie chirurga stał się zdruzgotaną sierotką. nie wiem co myśleć o Villanuevie, troszkę mnie do siebie nie przekonał jak na razie. ogólnie na plus, oby tak dalej i może nie skasują tego tak jak "Do No Harm" czy "Mob Doctor"