Najnaiwniejsza telenowela, jaką w życiu widziałam. Wiem, że wszystkie telenowele latynoskie są naiwne, ale ta przekraczała chyba wszelkie granice. Do dziś nurtuje mnie wiele pytań:
-jakim cudem zdrowy na ciele i umyśle ośmiolatek może nie wiedzieć, jak nazywa się jego matka?!
-jak to się stało, że przez kilka miesięcy pobytu w hacjendzie nikt mu nie pokazał/nie zobaczył sam zdjęcia swego ojca i/lub matki?
-dlaczego nikomu nie przyszło do głowy, by w sprawie szukania ojca Filipina lub syna Caceres de Ribery nie udać się do mediów lub chociażby porozwieszać ogłoszenia o poszukiwaniach?
-dlaczego tamten fotograf, gdy dowiedział się, że Czarnulka ma na imię Lena, przy wymienianiu jej potencjalnych pełnych imion poprzestał na Elenie, choć był mocno zaangażowany w poszukiwania Magdaleny de la Soledad i to imię powinno mu się nasunąć jako pierwsze na myśl?
-dlaczego nikomu nie przyszło na myśl, by przy szukaniu syna de Ribery/ojca Filipina użyć badania DNA?
A może ja po prostu wymagam zbyt dużo...?
Pamiętam jedną rzecz: gdy byłam w szóstej klasie, wszyscy moi rówieśnicy nałogowo oglądali 'Posłańca szczęścia' - a i tak denerwowała ich ta naiwność...
u mnie oglądało sie "posrańca szczęścia". mnie najbardziej denerwowało, to, że ta matka z synem już prawie by sie spotkali i tu pech. sie nie udało. pamietam taka scene, jak chlopiec siedzial na schodach, chyba tej lichwiarki czy coś, i znudzilo mu sie czekac, poszedl a w tym momencie pojawila sie jego matka.
ale mam sentyment do tego filmu. chcialabym, porownać jak teraz patrzylabym na ten film, jak go rozumiala, a jak kiedys, chcialabym byc znowu dzieckiem. a jakby nie patrzec, to jest film z mojego dzieciństwa;)
hehe ja tą telenowele w 1999 roku cały czas oglądałem-śledziłem wszystkie odcinki chociaż miałem dopiero 6 lat-chodziłem do zerówki to bardzo mnie ''Posłaniec Szczęścia'' interesował,pamiętam jak zawsze o 19 leciał na polsacie to ja szybko biegłem do dziadka i z dziadkami oglądałem bo moj trzy letni brak dobranocke oglądał ;DD szkoda że już w telewizji tego nie puszczają,obejrzało by sie ;)
Ja już szczegółów nie pamiętam, ale faktycznie ta telenowela była wyjątkowo naiwna i głupia. Irytowała mnie zwłaszcza główna bohaterka, która zawsze wyglądała tak jakby miała się za chwilę popłakać. W dodatku w ogóle nie pasowała do swojego partnera.
Wiesz, ten serial był emitowany zaraz po tym, jak skończyła się emisja "Palomy" i muszę powiedzieć, że w porównaniu z tytułową bohaterką tamtej telenoweli Nisa z "Posłańca szczęścia" i tak była niezłą postacią. O ile w "Posłańcu..." naiwna była cała fabuła, więc wszystkie postaci zostały mniej więcej równomiernie obdarzone naiwnością (charakteryzującą się m.in. wierzeniem we wszystko, co mówią im czarne charaktery, które przedtem wielokrotnie udowodniły swoją parszywą naturę) z paroma wyjątkami (vide sekretarka adwokata, która z łatwością dawała się wykorzystać Głównemu Złemu Facetowi lub facet głównej bohaterki w ostatnich parunastu odcinkach, kiedy wykazywał się skończoną głupotą i przekonaniem o własnej nieomylności), to główna bohaterka "Palomy" biła pod względem głupoty każdą postać z "Posłańca..." ;P
Racja. Lubiłam "Palomę", ale usprawiedliwia mnie to, że miałam 12-13 lat. Strasznie żałowałam, kiedy serial się skończył, ale "Posłaniec..." też mnie wciągnął i Nisę obdarzyłam o wiele większą sympatią ;)
Z tego co pamiętam skończyła się Paloma to na antenę wszedł posłaniec szczęścia a po zakończeniu emisji posłanca szczęścia na antenę wszedł "zbuntowany anioł" który zrobił dużo większa furorę
Na 100% zaraz po ostatnim odcinku posłańca na antenę wskoczył zbuntowany anioł,pamiętam jak dziś
Możliwe, nie zaprzeczam, po prostu się dokształcam byłam wtedy ciut za malutka, by dziś dokładnie pamiętać ️
A tak poważnie- wiem , że dzwonią, ale nie wiem w którym kościele