To jedna najlepsza z telenowel, którą oglądałam. Bardzo cenię Fernando Colunga, ale cieszę że to nie on zagrał Jose Angela Arriagę, bo Eduardo Yanez wypadł rewelacyjnie w swojej roli. Świetna postać Victorii. Podobała mi się ich gra, chemia itp. Reszta była dla mnie tłem. Liliana mnie strasznie irytowała. Na początku jakoś dawała radę, ale potem jej wzdychania do Guzmana i próba zaciągnięcia go na siłę do ołtarza.. pff... Roy mnie też drażnił. Rozumiem sportowiec, tenisista, ale te jego przyrównania wszystkiego do turnieju. Już mniej była irytująca Nicole.