Zdecydowanie nie. Pomimo tego, że trudno uznać zakończenie za satysfakcjonujące :) "Twin Peaks" zawsze uznawałem za serial niekompletny, czegoś tam brakowało w zakończeniu, jakiegoś mocnego akcentu. Szczególnie biorąc pod uwagę całą aurę tajemniczości TP. Człowiek oczekiwał jakiegoś oszałamiającego zakończenia, pysznego steka a został poczęstowany jajecznicą... trochę rozczarowujące.

Jeśli chodzi o Przystanek to wątpię, by udało się odbudować tamten klimat (Lynchowi jeszcze ufam). Jest coś w tej sentencji o Cicely i o stanie duszy i mam nadzieję, że PA pozostanie nienaruszony. Wystarczającym przegięciem było kontynuowanie serialu w momencie kiedy opuścił go główny bohater z którym do Cicely przybyliśmy.

Zgadzam się. Odejście Morrowa wymusiło konieczność łatania dziur w scenariuszu wątkiem niespodziewanej miłości Maggie do Chrisa. Fani będący z serialem od początku, zostali pozbawieni sceny finałowej ze szczęśliwą parą, Joelem i Maggie w roli głównej. Jednak, mimo że byłem rozczarowany końcówką, to musiałem wybaczyć twórcom ze względu na wspaniałą pracę, jaką wykonali podczas produkcji wszystkich sezonów. Jednak obawiam się, że kontynuacji kultowej Alaski, mógłbym im nie wybaczyć.

Zgadzam się w całej rozciągłości. Po odejściu Joela to już nie było to i powrót nie miałby sensu. Mogliby zrobić inny serial w podobnym klimacie, chociaż nie wiem czy dzisiaj cieszyłoby się to popularnością, bo czasy familijnych seriali lat 90 minęły ustępując miejsca bardziej dynamicznym, bardziej przypominającym kinowe produkcje (przy czym żaden z typów seriali nie jest gorszy, każdy ma swoje zalety)