Dlaczego niekogo to nie gorszy? Cała śmietanka arystokratów stara się o jej rękę, a chyba byłoby to raczej mało prawdopodobne, skoro jej dziecko, po uznaniu małżeństwa za niebyte, jest oficjalnie bękartem. Chyba, że coś mi umknęło i ona udaje, że to nie jej albo papa wydał jakieś oficjalne oświadczenie oczyszczające go z bycia bękartem. Ktoś coś wie?
Też o tym pomyślałam. Juan nazywał małego bękartem.
Myślałam, że gdy ten przyszły mąż oświadczył Borgii, że nie wyjdzie za jego córkę to byłam pewna, że właśnie z powodu tego dziecka. A tu niespodzianka.
Ja uważam, że jednak kwestia polityczna wzięła górę na moralnością i obyczajami. Państwo Papieskie było potężnym sojusznikiem więc ówcześni władcy nie mogli sobie pozwolić na utratę takich powiązań z powodu byle bękarta. Aleksander VI wydał bullę w której uznał oficjalnie swoje dzieci przez co przestały być bękartami, ale o dziecku Lukrecji chyba nie wspominano. Najlepszym i chyba jedynym momentem w którym oficjalnie odnoszono się do jego statusu była "niezręczna" rozmowa Lukrecji i Ferdynanda II w odcinku Wilk i jagnię, która brzmiała mniej więcej tak:
[L] - Mam dziecię mój Panie, które któregoś dnia musi usłyszeć te słowa.
[F] - Dziecię powiadasz?
[L] - Tak, jedno o ile sobie przypominam.
[F] - Czy to nie dziwne? Czy to dziecię twego męża?
[L] - Jeśli jest moje to i z pewnością także mojego męża.
[F] - Każdy owoc tego związku będzie mile widziany. Każde pozostałe niech ulegnie zapomnieniu.