zdecydowanie mr. big! co prawda był niedostępny, nie lubił zbliżeń, czułości, przywiązania i wiele razy ją zawiódł, ale wg mnie aidan za dużo od niej wymagał. przez niego musiała rzucić palenie, przestać imprezować (bo on był w końcu typem, który w sobotni wieczór woli obejrzeć mecz i zjeść golonko zamiast pójść na drinka do klubu), był poważny i mało zabawny.
natomiast najgorzej wypadł wg mnie petrovsky, który nie był ani trochę czarujący, no i przede wszystkim nie kochał carrie, lubił po prostu z nią spać, a że miał kasę i potrafił ją oczarować to mu się udało. wiemy zresztą jak to się skończyło w ostatnim odcinku 6-ego sezonu.
Bigg zdecydowanie :D Facet jest niesamowicie pociągjący i przystojny :D Nieco niedostępny i tajemniczy, aczkolwiek posiadał swoje wady i może dltego, iż tyle różnili się z Carrie paradoksalnie pasowali do siebie. Ale zdeydowanie jeśli chodzi o byłych Carrie to Aidana wspominam najmilej :) Był taki "ciepły", ale zdecydowanie nie pasował do Carrie takie ciepłe kluchy,typ raczej takiego rodzinnego faceta, a nie typowego nowojorczyka. A Aleksandr działał mi na nerwy. Strasznie humorzasty, artysta z koziej d#py, który kasą i bogactwem chciał Carrie zamydlyć oczy. Zalerzało mu, aby mieć koło siebie coś w rodzaju laleczki Barbi z doskoku, którą zatykał by dziurę w razie chwilowego kryzysu emocjonalnego. Poza tym ostatni odcinek 6 seoznu ma 3 alternatywne zakończenia :)
Aidan. zawsze bylam za nim ogladac serial.
potem troche o serialu zapomnialam i ogladajac 1wszy film bylam calym sercem za Carrie i Bigiem i w kolejnym teez.
ale teraz wrocilam do serialu po paru latach..i znowu.. Aidan. nawet jeszcze do niego nie doszlam, ale to jak Big traktuje Carrie i to jaak ona przy nim jest niepewna siebie i ugodowa i przerazona. straszne. 2 lata z carrie a on nadal mial takie problemy, no cos chyba jest nie tak. a innej oswiadczyl sie po 5 miesiacach.
ona go sama w serialu usprawiedliwia na dodatek. ech,
aidan! on ja kochal duzo bardziej.
Nie, nie, nie, zdecydowanie Mr. Big!! Aidan kompletnie nie był w typie Carrie! Pasowałby zdecydowanie bardziej do Mirandy;) Aidan był taki swojski, prostolinijny, naturalny, można było z nim wyskoczyć na mecz czy do baru. Mr. Big typowy nowojorczyk, tajemniczy, zmienny, czarujący, szarmancki, powiedziałabym kulturalno-oświatowy (kolacja przy świecach, wyjscie do galerii sztuki).
A Petrovsky to kompletne nieporozumienie-stary, egocentryczny artysta zyjący we własnym świecie. Nie wiem co Carrie w nim widziała;)
Myślę, że Petrovsky zaimponował jej swoją pozycją i tym,że kiedyś wszystkie laski się za nim uganiały a on wybrał ją i to ją dowartościowało.
A ja uważam, że to, co łączyło Carrie i Aidana było cudowne. Zraził mnie do siebie jednak tym, że gdy się okazało, że ona nie jest gotowa do małżeństwa, to już nie mógł sobie z tym poradzić i się z nią rozstał. Tak sobie myślę, że poddał się za wcześnie, bo może gdyby trochę poczekał, to Carrie by w końcu za niego wyszła. W końcu w filmie wiemy, jak było, mimo perypetii i tego, że Big znowu dał ciała :) A tak naprawdę, czy nie można po prostu być razem, kochać się i być szczęśliwym z drugą osobą?
Ciągle się w sumie waham między Aidanem i Bigiem, Aidan był wierny, kochał ją i mogli być razem długo szczęśliwi i gdyby nie jego naciskania odnośnie ślubu, to byłabym bardzo za nim. Natomiast od samego początku to Big był "the one" dla Carrie i mimo tego, jak ją traktował, to jakoś zawsze im kibicowałam (pomijając fakt zdrady, co było ohydne). Podobają mi się historie miłosne, gdzie jest ta "drama", trzeba wielu wyrzeczeń, cierpienia, aby w końcu być razem na dobre i na złe.
Jedno wiem: Petrovsky mnie mierził od samego początku, nie wiem, gdzie był ten jego cały urok, do tego był egoistą i wywiózł ją z NY, co było dla mnie najgorszym chyba momentem serialu. Carrie wyjeżdża z Nowego Jorku? Zostawia przede wszystkim swoje przyjaciółki i siup do Paryża, bo ON ma wystawę...? Ech.
jak narazie jestem na końcu 3 sezonu, Carrie rozstała się właśnie z Aidanem, nie wiem co będzie dalej, ale strasznie kibicuje Bigowi i to się raczej nie zmieni. ;)
A mnie się żaden facet Cariie nie podobał. Najbardziej lubię Harrego, później Geroda i Steve.
Aiden był nudny - bez przerwy coś mu się nie podobało, krytykował Carrie, nie brał pod uwagę jej potrzeb (tak jak w przypadku ślubu, palenia, imprez etc). Zauważcie jaki argument podawał, gdy chciał, żeby rzuciła palenie - bo on tego nie lubi, nie że to złe dla jej zdrowia, więc może by się zastanowiła nad rzuceniem, tylko on nie może spotykać się z palaczką, bo nie lubi dymu. Poza tym też co to za facet, z którym mozna jedynie siedzieć w domu przed telewizorem, bo on nic innego nie lubi albo pójść na wystawę mebli, bo to jego jedyne zainteresowanie?
Big - niby przystojny, fajny etc, ale też miał gdzieś jej potrzeby. On jutro leci do Paryża i nie wie może na miesiąc a może na rok, jeśli ona chce do też tam lecieć, to niech to zrobi, ale na własną rękę, żeby na coś nie liczyła, bo on nie jest przekonany.
Burger i Pietrovski - ci to już w ogóle potrzebowali terapeutki i opiekunki a nie dziewczyny czy żony.
Natomiast faceci pozostałych dziewczyn są ok - ani przesadnie zapatrzeni w siebie ani w swoje partnerki, tacy normalni, z którymi można pogadać, pożartować, pokłócić się i normalnie zyć na co dzień. Chodzi mi oczywiście o Harrego, Geroda i Steve'a, bo z pozostałymi też różnie bywało.
Ja też nie lubiłam żadnego faceta Carrie. Ale jak już wybierać pomiędzy Bigiem a Aidanem to Aidan.
Za to uwielbiam Harryego, Steve'a i Smith'a (tego kelnera Samanthy).
kurcze ciężkie pytanie chyba Big, ale z drugiej strony on ją tyle razy zranił... ja tak samo za facetami Carrie nie przepadałam zwłaszcza za panem z Rosji, którą okropnie ograniczał nie zapomnę jak zaprosił przyjaciół Carrie na kolacje do siebie do domu i to jego spojrzenie na Samathe i reszte dziewczyny...... . A Big był miłością Carrie niezależnie z kim była zawsze o nim myślała. Najbardziej jednak jeśli chodzi o Carrie i reszte dziewczyn to najbardziej lubię Steve'a :)
Aidan. Stanowczo. Uczuciowy, przystojny, wrażliwy, DOBRY człowiek. Ma dobre oczy, a po oczach od razu widać charakter człowieka. Może nie ideał, bo każdy facet ma wady, ale naprawdę chciałabym, żeby takich facetów jak Aidan było więcej na świecie :) Big też nie był aż tak zły, ale kiedy Carrie i Aidan wrócili do siebie w 4 serii było widać pomiędzy nimi piękne, prawdziwe uczucie. Czegoś takiego nie było między Carrie a Bigiem nigdy. Zresztą nawet w filmie już po zakończeniu serialu był wątek Aidana i Carrie wciąż miała do niego sentyment. Podejrzewam, że nikt jej tak prawdziwie nie kochał oprócz Aidana, a i ona nikogo tak nie zraniła, jak jego... Myślę, że gdyby dalej pociągnięto serial, czy może powstałby kolejny film, to Aidan znów by się pojawił w życiu Carrie... I to z nim mogłaby stworzyć prawdziwą rodzinę, może mieć dzieci... A z Bigiem - egocentrykiem, który przytłacza ją całą swoja osobą, wolą i jestestwem są ze sobą, ale wciąż osobno... A ile można żyć tylko dla siebie, seksu, wina, filmów i palenia w łóżku? Ale nie mi dopisywać scenariusz. Jest jak jest ;-)
Hmm myślę, że mr. Big ;D (z charakteru)
Był na początku taki z lekka sztywny a dzięki Carrie doznał szaleństwa w życiu .
Jednak uważam, że Aidan był przystojniejszy ..
No jasne, że Big. Aidan był dość prostolinijnym gościem i nie pasował do neurotycznej Carrie. Nie wiem natomiast, czemu czepiacie się Petrovskiego... Może i był egoistą (co jednak wyszło na jaw dopiero w związku z Paryżem), ale było w nim coś interesującego i sympatycznego. Za to Berger strasznie mnie irytował.
Aiden! Nigdy tego nie zrozumiem dlaczego ona go nie chciała. Aiden to jeden z moich ulubionych męskich serialowych bohaterów w ogóle- uczciwy, wrażliwy, kochający, przystojny, męski. Mr Big to dupek i tylko odpychał Carrie.
Moja ulubiona scena z całego serialu to ta, w której Aiden krzyczy, że Carrie złamała mu serce.
Aiden. Zdecydowanie! Co prawda wkurzyła mnie w nim nachalność co do ślubu (bo na tym świat się nie kończy), ale mógł też dać C. trochę czasu. Jednak więcej wad nie umiem mu wytknąć. A Big wkurzał mnie często. Ale taki ich przeznaczenie widać :)
Chyba po raz 5 obejrzałam wszystkie sezony (jestem zakochana w SATC)i muszę stwierdzić że tylko i wyłącznie Big !! Aiden był świetny, ciepły, kochany, ale to przy Bigu Carrie mogła być sobą czyli wieczną nastolatką w oszałamiających butach (ehh te buty:).
amen! w nim jest cos takiego ....chce sie go strzelic i przytulic jednoczesnie mam na mysli biga oczywiście :D
A mnie się Petrovsky podobał ;) miał w sobie jakąś nutkę tajemniczości, po za tym był dojrzały. Ja bym na niego poleciała ^^
Ale jeśli chodzi o tych dwóch to naprawdę ciężko powiedzieć, Aidan był dla niej lepszy, taki typ rodzinny i za niego mogła by wyjść. Z Bigiem było chyba lepiej jak się umawiali. Generalnie to w ogóle nie za bardzo podobają mi się filmy "Sex and the city", wolę serial. Mogę go oglądać w kółko i w kółko ;]
Z chłopaków Carrie to nie znosiłam Burgera... facet miał jakieś problemy ze sobą ;/ strasznie się zamykał i brakowało mu pewności siebie, totalna cipa.
No i w ogóle co to za nazwisko... Burger, ani troche nie seksowne :) Za to z Bigiem to jej chyba najlepiej było, no wiecie gdzie :P
ale Big to nie było jego prawdizwe naziwsko tylko przydomek jaki nadała mu Carrie, jeśli dobrze pamiętam
Tak, on naprawdę nazywał się John James Preston. Przypomniało mi się to, gdy chyba pod koniec 6 sezonu Big wysłał jej SMSa i wyświetliło się imię "John". A pełne nazwisko było podane pod koniec pierwszej części filmu, gdy brali ślub, którą scenę notabene uwielbiam. ❤️
big o milosc jej zycia...chocb nie wiem jak aidan ja kochal to ona kocha biga, choc rani ja przez co ona cierpi. Tak to juz jest serce nie sluga...
każdy kto oglądał serial w całości będzie wiedział, że Big był facetem stworzonym dla niej... Przy Aidanie nie mogła być szczęśliwa bo za bardzo się od niej różnił... chociaż ja wolałabym Aidana wiem, że dla niej był Big... albo on, albo zostałaby na zawsze starą panną ;p
Wg mnie dla tego pustego rozczochranca zaden. Zimny pal najlepiej albo kij i w leb.
Wiadomo było od początku do ostatniego odcinka, że Carrie będzie z Bigiem, Aidan był tylko dla podniesienia emocji ;) Ale obaj byli fajni, nie to co ten koszmarny BERGER!!! Chłop porażka, zachowywał się jak mała, rozpuszczona dziewczynka, nie mogłam na niego patrzeć :P
Beznadziejna Carrie nie zasługiwała na żadnego. Ale jeśli mam wybrać, to Mr. Big, bo dawał jej nieraz w kość. Aidan był zbyt cudowny żeby zmarnować sobie życie z tą psychopatką.