Obejrzałem wszystkie 4 sezony w zaledwie dwa tygodnie, tak mnie to wciągnęło.
Serial jest nieprzewidywalny, absurdalny, brudny i przede wszystkim psychologiczny, a takie lubię
najbardziej. Pewnie dlatego 4 sezon przypadł mi najbardziej do gustu. ;>
Jednak śmieszne wydało mi się wręcz to odratowanie w ostatniej chwili Franka. Byłoby o wiele lepiej
gdyby rzeczywiście umarł. Najpierw musiał czekać kij wie ile czasu na wątrobę, a tu nagle spada mu z
nieba. Bezsens. Co z tego że główny bohater? Czuje się ciut zawiedziony...
Niemniej jednak czekam już z utęsknieniem na 5 sezon. :P
No może i musiał, ale w jakiś bardziej oryginalny sposób. Ten 'lewy' przeszczep był spoko, już myślałem, że w ten sposób mu się poszczęści, ale musieli przekombinować i to tak naiwnie. Szkoda.
Taka jest sprawiedliwość, mała dziewczynka na łóżku obok umiera, bo nie ma dla niej dawcy, a skończony alkoholik, narkoman i niszczyciel własnej rodziny dostaje kolejną szansę. Niestety, tak jest też często w prawdziwym życiu. Ale czym byłby serial bez Franka?
Swoją drogą jak podobał Wam się 11 odcinek 4 sezonu? Sytuacja kiedy Frank myślał, że cofnął się w czasie? Widać było, że miał wtedy jakiekolwiek uczucia, a z czasem alkohol wypłukał wszystko...