Powstawał w czasie, kiedy "efekty" stawały się na tyle dostępne, że można było swobodnie używać ich w serialu, ale jeszcze nie na tyle rozwinięte by ten serial na nich oprzeć. Jest wiele głosów, że pierwszy sezon wieje nudą. Być może, zależy czego oczekujemy. Załoga statku bada kosmos w poszukiwaniu nowych cywilizacji i zjawisk. Powstaje pytanie czy szukamy bitew i wymyślnych ufoludków czy odmienności kultur zachowań i ciekawej fabuły. Oczywiście jeśli spojrzymy na serial dosłownie wyda nam się idiotyczne, że zwiad na nieznane planety udaje się bez żadnych zabezpieczeń w codziennym, nawet nie polowym mundurze, że tyle co spotkana cywilizacja mówi po angielsku, że często powtarzana pierwsza dyrektywa leży w sprzeczności z misją statku itp, itd.. ale są to uproszczenia wymagane do tego by ciekawą treść odcinka zmieścić nie w 3h ale 45minut. Mojej dziewczynie bardzo nie podobał siępierwszy odcinek, ten gdzie Q dokonuje sądu ludzkości reprezentowanej przez Picarda i załogę. Ale to ważny odcinek wprowadzający nas w klimat serialu, gdzie bitwy i zdobycze schodzą na drugi plan ustępując miejsca zagadkom i dylematom moralnym. Przebrnęła przez niego i to teraz ona namawia mnie na kolejne odcinki (a dodam, że nie lubi S-F).
Taj jak to było we wczesniejszym ST załogę stanowią indywidualności. W czasach kiedy kręcono poprzedni serial rasa człowieka niestety miała duże znaczenie więc w załodze mieliśmy kolorowo czarno, biało, żółto. Na przełomie lat '80-'90 dyskryminacja i podziały rasowe nie były już tak silne jak dekadę czy dwie wcześniej, ale i w tym przypadku załoga Enterprise to tygiel. Tym razem nie etniczne różnice ale społeczno-kulturowe są przedstawione jako coś co może być gigantyczną zaletą a nie wadą. I mamy Picarda tradycyjnego oficera z wyższych sfer, dobrze wykształconego surowego ale sprawiedliwego, nieco sztywnego acz wyrozumiałego. Pierwszy to hmm play boy przedstawiany jako obdarzony sporym urokiem nie raz korzystający z niego (w sumie mało wyrazista postać, chyba najmniej go lubię), Data badacz w śród badaczy superinteligentny,ale niezbyt przystosowany do brutalnego świata, zbyt naiwny i ufny patrzący na świat oczami poczćiwoty, często stający ponad wszystkim gdy poniesieni emocjami ludzie zawodzą. Niepełnosprawny Geordi, który swoje wrodzone wady (w filmie przy pomocy techniki) przekół w niezastąpione zalety. I inni jak wojowniczy Warf czy utalentowany [pan] Crusher ;-)
Więc możecie mówić co chcecie ale Star Trek Następne Pokolenie, to wg mnie najlepszy ze wszystkich. Do mojej opini niewątpliwie przyczynił się też fakt, że miałem kilkanaście lat gdy uważnie śledziłem go w TV polskiej i czeskiej [tam leciał non-stop z przerwami na mecze hokeja ;-) ]
Mnie dziwi, że na niebezpieczne misje wysyła się zwiad złożony z najwyższych, a więc najcenniejszych oficerów. Co do języka to bohaterowie korzystają z uniwersalnego tłumacza, który połączony jest z komunikatorami. Nie jest wyjaśnione, w jaki sposób się to odbywa, zwłaszcza, że bywało i tak, że ludzie rozmawiali z Obcymi nawet pozbawieni komunikatorów. Trzeba też nadmienić, że w wielu przypadkach wprost mówi się, iż dana planeta jest zdatna do życia, zatem ludzie mogą tam udać się w zwykłych mundurach, a nie w skafandrach, które zresztą pojawiają się w późniejszych odcinkach i serialach ST. Poza tym, bardzo ładna recenzja :)
"Mnie dziwi, że na niebezpieczne misje wysyła się zwiad złożony z najwyższych, a więc najcenniejszych oficerów."
Też mnie to kiedyś zastanowiło, zwłaszcza, że dosyć często zwiad składa się WYŁĄCZNIE z najważniejszych członków załogi Enterprise'a. Swoją drogą, zwiad w Star Trek TNG ma więcej szczęścia niż zwiad w Star Trek TOS, gdzie w wielu odcinkach jakiś prawie anonimowy oficer wysłany na zwiad ponosił śmierć z "ręki" nieznanej istoty ( czasem nawet więcej niż jeden).
To chyba wynika też z iście amerykańskiego charakteru Rikera, który rwie się do akcji :) Z drugiej strony, jeśli zwiad zbiera ważne informacje to chyba lepiej powierzyć taką misję najlepszym.
Właśnie, owi anonimowi oficerowie nosili z reguły czerwone mundury. Gdzieś nawet parę razy było to sparodiowane :)
Na pewno parodią tej sytuacji ze śmiercią anonimowych oficerów był lęk Guy'a w " Kosmicznej załodze" :)
kiedy powiedziałem żonie, że Twoja dziewczyna ogląda star trek odpowiedziała, że przed ślubem też robiła różne dziwne rzeczy ;) eh z przefarbowania włosów na rude też nic nie wyszło... nie wierz nigdy kobiecie:)
heh :-) Mojej narzeczonej star trek mocno wszedł w krew... obejrzała już chyba wszystko :) i to właśnie dzięki TNG