PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=31454}

Star Trek

7,5 8 865
ocen
7,5 10 1 8865
Star Trek
powrót do forum serialu Star Trek

Ocena jest oczywiście subiektywna.
Odcinek 1 "Czas szału" (Amok Time), drugi sezon słynnego serialu od razu zaczął się świetnym odcinkiem. Załoga Enterprisa jest wstrząśnięta i zmieszana ponieważ Spock nagle zaczął zachowywać się całkowicie "nielogicznie" a nawet brutalnie, zaczął kłamać i lekceważyć rozkazy Kirka. Tyberiusz przycisnął jednak oficera i dowiedział się że ten przechodzi okres godowy - Pon Farr. Jeśli ktoś myślał że Wolkanie żenią się z rozsądku grubo się mylił. Mimo wszelkich możliwych wysiłków ulegają wtedy rozpalonej zielonej krwi i zamieniają się w kipiące żądzą pół-zwierzęta (jeeeee). Spock też musi wrócić na Wolkan aby poślubić przeznaczoną mu od dzieciństwa T'Pring. Niemal zmusza Kirka aby obrał odpowiedni kurs i stawia się na miejscu, gdzie czeka już na niego narzeczona i mistrzyni ceremonii T'Pau. T'Pring chyba nie jest jednak zauroczona Spockiem, wybiera kal-if-fee, dwóch mężczyzn będzie musiało o nią walczyć. Na śmierć. Jak widać odcinek jest twardy i brutalny, bardzo odległy od niektórych obiegowych opinii o Star Treku, a samo atawistyczne potraktowanie prokreacji musiało w latach 60-tych być sporym szokiem (chociaż do dziś w holiłód jest pseudo-pruderia). Trudno się zresztą dziwić skoro za scenariusz odpowiadał kolejny uznany twórca hard sf Theodore Sturgeon. Sam skrypt nie pociągnął by jednak całego odcinka, oprócz tego mamy tutaj znakomite aktorstwo zarówno Spocka i Kirka jak również T'Pring i T'Pau oraz znakomitą realizację. Reżyseria jest oczywiście sprawna, zwraca natomiast uwagę scenografia Wolkanu, czerwonej, parnej wulkanicznej planety oraz muzyka. Wczesny współpracownik Kubricka Gerald Fried napisał tutaj znakomity underscore, którego główną atrakcją jest temat bitewny używany odtąd na stałe w serii.
Odcinek 2 "Kto opłakuje Adonisa?" (Who Mourns for Adonais?), wyraźne spuszczenie z tonu. Załoga Enterprisa trafia na planetę gdzie mieszka obcy podający się za greckiego Boga Apollo. Więzi on statek i ekipę zwiadowczą i w niezwykłym miłosierdziu każe oddawać sobie hołdy. Tyberiusz rozgryza jednak, że źródłem jego mocy jest świątynia i po jej zniszczeniu faktycznie opada z Apolla cała moc. Przy tym odcinku najbardziej warto się bliżej przyjrzeć postaci Scotty'ego po raz pierwszy bowiem dostaje on większą rolę w serialu. Fakt że dopiero teraz coś takiego nastąpiło wynika z "problemów zdrowotnych" Jamesa Doohana. Kanadyjczyk stracił na wojnie środkowy palec prawej ręki co zręcznie w serialu ukrywano. Czy to pruderia czy inne wymysły nie pora się nad tym zastanawiać w każdym razie właśnie na początku drugiego sezonu twórcy mieli dość trików montażowych żeby móc rozwinąć postać Scotty'ego i dac mu większy udział w akcji nie pokazując jednocześnie newralgicznej dłoni.
Odcinek 3 "Znajda" (The Changeling), załoga Enterprisa przemierzając sobie galaktykę trafia na tajemniczy obiekt który teleportują na pokład. Ów obiekt to Nomad, maszyna zaprojektowana przez XXI-wiecznego naukowca Jacksona Roykirka. Podobieństwo nazwisk z Tyberiuszem powoduje że uznaje kapitana za swojego twórcę i zaczyna słuchać jego rozkazów. I tyle dobrze ponieważ ktoś zmienił oryginalne dyrektywy maszyny i teraz eliminuje wszystko co uzna za wadliwe lub nielogiczne. Kirk udowadnia jednak maszynie, że sama jest wadliwa ponieważ wzięła go za Roykirka którym nie jest. Po takim ciosie Nomad dokonuje samowyłączenia. Jeden z odcinków ciekawy dla historyków. Podobnie jak wcześniejszy "Sąd polowy" i przynajmniej parę innych podejmuje tematykę niezawodności maszyn. W latach 60-tych, w okresie pierwszej automatyzacji dość powszechnie wierzono że maszyna nie może się mylić. "Star Trek" odważnie udowadnia jednak znaną już dziś prawdą, że maszyna jest tylko tak dobra jak jej programista/ści.
Odcinek 4 "Lusto, lustro" (Mirror, Mirror), zły Spock!!! Kolejny odcinek w którym Enterprise styka się ze światem równoległym. Poprzedni był kompletną klapą, a ten znakomicie rozwija temat i pokazuje co się dzieje jakbyśmy trafili do rzeczywistości zamieszkiwanej przez innych nas. Kirk, McCoy, Scott i Uhura podczas teleportowania trafia na innego Enterprisa. Ten statek jest w służbie brutalnego, wyznającego kult siły Ziemskiego Imperium. Kirk został tu dowódcą po zabójstwie Pike'a i choć jest młody i twardy na jego posadę tez już podoficerowie ostrzą zęby. Tyberiusz i pozostała część zwiadu szybko orientują się jak mają się zachowywać i starają się to robić. Zbędne, ludzkie uczucia zdradzają jednak ich niedostosowanie i Spock orientuje się, że to nie jest jego kapitan Kirk. Na całe szczęście logika nakazuje mu sprowadzić z powrotem właściwego. Jako facetowi trochę nie odpowiadała mi bezmyślna krytyka rządów opartych na sile jedno natomiast jest prawdą. Człowiek cywilizowany potrafi łatwo przystosować się do różnych warunków dużo łatwiej niż "dzikus".
Odcinek 5 "Jabłko" (Apple), nic nadzwyczajnego, Enterprise trafia na planetę na której mieszkają pół-dzikusy żyjące w swego rodzaju komunie. Jest to możliwe ponieważ oddają cześć Vaalowi. Jest to Bóg, który żeby utrzymać pozycję zabrania wyznawcom rozwoju, posiadania dzieci, agresji, etc. Tyberiusz uczy ich jednak walczyć i obalają Vaala. Tytuł porównuje tą sytuację do zerwania jabłka z drzewa wiadomości dobrego i złego.
Odcinek 6 "Maszyna zagłady" (Doomsday Machine), tutaj z kolej bardzo dobry odcinek z serii bojowych. Tym razem Enterprise odbiera sygnał ratunkowy od innego statku federacji z którego przeżył tylko komandor Decker. Okazuje się że w okolicy krąży zbudowany przez zapomnianą cywilizację maszyna do niszczenia planet, która zaraz zniszczy kolejną. Kirk teleportuje się na tamten statek a w tym czasie Decker przejmuje okręt i próbuje zniszczyć machinę. Kiedy zostaje pozbawiony dowództwa okrętu znajduje stateczek zwiadowczy i próbuje ataku harakiri. Nie jest to jednak takie bezsensowne, pomiary wskazują że maszynę można zniszczyć od środka. Kirk decyduje się wlecieć uzbrojonym po zęby statkiem Deckera w środek planety i przeteleportować się w ostatnie chwili.
Odcinek 7 "Kukiełka" (Catspaw), słaby odcinek, znany głównie z tego że Scotty'emu widać brak palca. Zaczyna się od tego że Scotyy i Sulu trafiają na planetę gdzie tajemniczy kosmici ubezwłasnowolniają ich umysłowo. Jest ich dwoje, Korob i Sylwia. Kiedy Kirk z paroma innymi też przybywają na planetę próbują ich przestraszyć marną inscenizacją "Makbeta". Tyberiusza niełatwo jednak przestraszyć, Sylwia próbuje więc go zauroczyć. Na to też jest jednak niewrażliwy i dochodzi do starcia między Sylvią i Korobem. Kiedy wyczerpują siły stworzona przez nich iluzja znika i wracają do normalnej postaci.
Odcinek 8 "Ja, Mudd" (I, Mudd), wbrew wszelkim oczekiwaniom w tym odcinku powraca postać Harry'ego Mudda. Uciekł on z aresztu i trafił na planetę zamieszkałą przez androidy których pasją jest badanie ludzkich zachowań. Obiecali Muddowi, że będzie mógł odlecieć jeśli sprowadzi więcej obiektów badań, wskazuje im więc Enterprisa. Kirk próbuje oczywiście uwolnić się ale Androidy są za silne. Znajduje w nich jednak krytyczną wadę, psuja się gdy ludzkie zachowania są absurdalne. Cała załoga zaczyna się więc zachowywać całkowicie nielogicznie - najlepiej Spock, "kocham cię, a ciebie nienawidzę" i po sprawie - i androidy w końcu się psują.
Odcinek 9 "Przemiana" (Metamorphosis), odcinek w którym poznajemy Zaframa Cochrane'a, legendę kosmonautyki, człowieka który jako pierwszy osiągnął prędkość warp i zetknął się z innymi rasami. Według oficjalnej historii miał umrzeć z XXI wieku, żyje jednak na odludnej planecie utrzymywany w młodości przez tajemniczą towarzyszkę. Przybycie Enterprisa uświadamia mu że jego obecne życie co powoduje trochę sporów z jego partnerką. Na końcu jednak opanowuje ciało chorej członkini Enterprisa i żyją z Zeframem długo i szczęśliwie.
Odcinek 10 "Podróż na Babel" (Journey to Babel), odcinek któremu należy poswięcić więcej uwagi, ponieważ jest to kolejny odcinek w którym dowiadujemy się więcej o Spocku. Poznajemy tutaj jego rodziców - ambasadora Sareka i Amandę Grayson. Dowiadujemy się że nie sa w najlepszych kontaktach, a Spock wcale niełatwo było zostać Wolkaninem. Sarek chciał aby syn poszedł w jego ślady i niełatwo mu zaakceptować Gwiezdną Flotę. Postępująca choroba skłania jednak ambasadora do zrewidowania poglądów. Warto zwrócić uwagę na obydwoje aktorów grających rodziców Spocka. Seraka zagrał (sztucznie postarzony) Mark Lenard, wcześniej romulański komandor z odcinka "Balance of Terror". Nie znałem tego aktora, nagród ci też u niego brak a widać że człowiek był konkretny i Sarek w jego wykonaniu to twardy i dumny mężczyzna. Jeszcze ciekawiej przedstawia się rola Jane Wyatt. Do tej pory aktorki w "Star Treku" może nie robiły za tło, ale zawsze miały krótsze role a ich postaci były płaskawe. Zmiana nadeszła właśnie z postacią Amandy i scenarzystki D.C.Fontana. W pierwszym sezonie odpowiadała za średnie "Charlie X" i "Jutro jest wczoraj", ale jak przestała próbować pisać jak mężczyzna jej styl wyraźnie się poprawił.
Odcinek 11 "Piątkowe dzieci" (Friday's Child), nuuuda, Enterprise trafia na planetę Capella, gdzie ma prowadzić dyplomatyczne negocjacje. McCoy był tu kiedyś i wspomina planetę jak najlepiej. Tylko że wtedy nie było tam Klingonów, a teraz się pojawili, i knują, i kłamią. Oczywiście na końcu nasi ich poganiają.
Odcinek 12 "Śmiertelne lata" (Deadly Years), dobry odcinek, Kirk i paru innych członków załogi ląduje na planecie Gemma Hydra IV, gdzie atakuje ich tajemniczy wirus. Po powrocie na Enterprisa zaczynają się natychmiast starzeć i niedołężnieć, a w zwiadzie było ścisłe dowództwo: Kirk, Scotty i McCoy. I Czechow który z nieznanych przyczyn jest absolutnie zdrowy (obstawiam poziom wódki we krwi). Natychmiast zostaje więc poddany całej serii badań, zastrzyków i eksperymentów, podobno całkowicie bezpiecznych. Niestety w jego krwi nic nie ma. W miliardowym teście postanawiają odtworzyć całą sytuację i przypominają sobie że Czechow w momencie ataku wirusa biegał i panikował. Remedium może być więc coś tak absurdalnie prostego jak dawka adrenaliny (k####, liczyłem na wódkę).
Odcinek 13 "Obsesja" (Obsession), nic nadzwyczajnego, na jednym z odludnych światów Kirk napotyka jakąś zabójczą mgławicę. To jego koszmar z młodości i teraz postanawia ją za wszelką cenę zniszczyć. Trochę gadania o obowiązku, racjonalności etc, a na końcu z tego co pamiętam zniszczyli tą chmurę.
Odcinek 14 "Wilk w owczej skórze" (Wolf in the Fold), jak jest Robert Bloch, to musi byc dobrze, kolejny prawniczy odcinek i kolejna większa rola Scotty'ego. Razem z Kirkiem i McCoyem ma przepustkę na rozpustnym Argeliusie. Poznaje dziewczynę z którą chce się zabawić, zabiera do hotelu.... i zabija. Tyberiusz nie wierzy oczywiście w winę inżyniera, rządca planety zwołuje więc seans spirytystyczny żeby zbadać umysł Scotty'ego. Przeprowadzić go ma jego żona, zdolna empatka. Seans się zaczyna, światło gaśnie i kobieta umiera a narzędzie zbrodni trzyma Scotty. Ostatnie słowa Sybo wskazują jednak Kirkowi trop, inżyniera opanował odwieczny duch mordercy kobiet, Kuby Rozpruwacza, Normana Batesa i jeszcze paru innych. Wypędzają go, a potem z kolejnego nosiciela i tak aż do skutku. Największą wadą scenariusza jest to że duch mordercy atakuje bez żadnego ładu i składu, gdyby atakował mężczyzn ukrywających mizoginizm głęboko, głęboko pod maską cywilizacji i kultury odcinek byłby bardziej frapujący.
Odcinek 15 "Kłopoty z tribblami" (The Trouble with Tribbles), jeden ze słynniejszych odcinków Star Treka. Enterprise zostaje wezwany na odległą planetę żeby zabezpieczyć zbiory zboża. Kirk odnosi się do tego lekceważąco zanim dowiaduje się że jest to specjalny szczep, jedyny mogący rosnąć na niektórych planetach. Postanawia pilnować zbiorów zwłaszcza że czyhają na nie również Klingoni, mający chętkę na całą planetę. W tym zamieszaniu nabycie przez Uhurę sympatycznego, futrzanego Tribblesa wydaje się nieistotną drobnostką a jednak. Zabrane na Enterprisa natychmiast zaczynają się rozmnażać, poza sztukami w magazynie. Te natychmiast giną co prowadzi do oczywistego wniosku - zbiory zostały zatrute. I to przez Klingonów, którzy na dodatek ewidentnie nie lubią Tribbli.
Odcinek 16 "Hazardziści z Triskelionu" (The Gamemasters of Triskelion), słaby odcinek, Kirk, Czechow i Uhura trafiają na tytułowa planetę gdzie mają zostać gladiatorami. Przechodzą szkolenie i uczą się dyscypliny. Tyberiusz oczywiście nie zamierza zostać niewolnikiem i wyzywa miejscowych mistrzów twierdząc że pokona każdego. Warto dla dość ciekawej roli Shahny.
Odcinek 17 "Kawałek akcji" (A Piece of the Action), moda na retro wiecznie żywa. Kirk i Spock trafiają na planetę Iotia na której żyją... gangsterzy z lat dwudziestych brachu. Szybka analiza wykazuje że jest nieprawdopodobne aby takie społeczeństwo mogło się pojawić samo, poprzedni statek badający planetę musiał więc złamać pierwszą dyrektywę. Częściowo, okazuje się że statek się rozbił, a z wraku mieszkańcy wydobyli wszystkie rzeczy załogi w tym książkę o gangsterach która stała się dla Iotian "Biblią". Tyberiusz postanawia przywrócić w miarę możliwości pokój na planecie, w tym celu razem ze Spockiem wkłada oldskulowy garnitur, zawija thompsona i próbuje prowadzić samochód. Trochę humorystyczny odcinek, którego atrakcją jest też rola znanego z kina noir Anthony'ego Caruso.
Odcinek 18 "Syndrom odporności" (The Immunity Syndrome), kalka o wiele lepszej "Maszyny Zagłady". Enterprise natrafia na gigantyczne amebowate coś, które niszczy okręty i całe światy. Zniszczyło też wolkański statek z którym Enterprise miał się spotkać i Spock natychmiast odczuł śmierć setek rodaków. Na końcu oczywiście stwór zostaje zniszczony i gdyby nie wspomniana scena, powtórzona potem w "Nowej Nadzieji" odcinek byłby do niczego.
Odcinek 19 "Mała, rodzinna wojna" (A Private Little War), mi się podobał, dużo lepsza wersja "Piątkowych dzieci". Enterprise trafia na Neural, planetę którą Kirk wspomina jako raj, gdzie mieszkańcy wciąż żyją w sielskim okresie plemiennym. Tak było kiedyś, Klingoni części mieszkańców dali jednak broń palna i nastał czas wojny. A właściwie czas rzezi ponieważ plemię którego nie odwiedzili nie zamierza walczyć. Zmieni się to jednak kiedy zostanie zamordowana żona przywódcy, tak, wtedy moralne rozterki znikną.
Odcinek 20 "Powrót do przyszłości" (Return to Tomorrow), dobry odcinek, Enterprise trafia na odległą wyniszczoną planetę. Pozostało z niej tylko troje obywateli - naukowiec Sargon, jego ukochana Thalassa i rywal Henoch. Ich umysły zamknięto w kulach i od stuleci czekają aż ktoś ich odnajdzie. Przejmują ciała odpowiednio Tyberiusza, dr Mulhall i Spocka i zamierzają zbudować roboty w których będą mogli żyć dalej. Znaczy się Sargon zamierza, Henoch ma zupełnie inne plany. Młode, silne ciało Spocka bardzo mu się podoba, a nowe ciało Thalassy podoba mu się jeszcze bardziej. Zupełnie racjonalne zważywszy że dr Mulhall była świetną laską. Przekonuje ją jak piękne i silne są ich nowe organizmy i decydują się otruć Sargona, uciec i całymi miesiącami robić rzeczy do których organiczne ciała są niezbędne. Jak łatwo się domyslić plan niestety bierze w łeb.
Odcinek 21 "Wzorce siły" (Patterns of Force), niezła powtórka odcinka 17, tym razem Enterprise trafia na planetę zamieszkaną przez nazistów. Okazuje się przez laty trafił tam naukowiec prof Gill, który zastał planetę na skraju zniszczenia. Chcąc zapobiec katastrofie wprowadził ustrój który najszybciej w dziejach ludzkości doprowadził jakiekolwiek państwo od upadku do potęgi - czyli nazizm. W momencie przylotu Enterprisa sytuacja jednak już dawno wymknęła się profesorowi spod kontroli i teraz jego samego trzeba ratować. Konflikt moralny jest oczywisty chociaż, przynajmniej teraz, dość sztuczny. Późno XX-wieczne liberalne gospodarki stosowane choćby w Azji zapewniają jeszcze większy sukces bez całej nazi-ideologii.
Odcinek 22 "Pod inną nazwą..." (By Any Other Name), poważny tytuł, a treść przeciętna. Enterprise bada planetę na której okazują się żyć niedobitki cywilizacji z odległej galaktyki. Przejmują statek i zamierzają podbić dla siebie jakąś planetę. W jakiś sposób Kirk ich jednak przekonuje że mogą żyć w zgodzie. Barbara Bouchet nie zapcha fabularnych dziur, lepiej zobaczyć jak Scotty zapija jednego z przeciwników, uwierzcie, starcie było poważne.
Odcinek 23 "Chwała Omegi" (The Omega Glory), nuda, kolejny raz planeta rozdarta konfliktem wewnętrznym, gadka o pierwszej dyrektywie, jest nawet - tfu - amerykańska flaga w tle. Jedyny powód żeby obejrzeć ten odcinek to pojedynek Kirka z kapitanem Traceyem, zgodnie ze starą marynarską tradycją rozgrywany ze związanymi rękami do śmierci.
Odcinek 24 "Superkomputer" (The Ultimate Computer), nietrudno się domyslić że będzie to odcinek o problemach komputeryzacji. Na Enterprisie ma zostać przetestowany supernowoczesny M-5, komputer który być może zastąpi ludzkich dowódców. Powoduje to kontrowersje wśród załogi a szczególnie zaniepokojony jest oczywiście Tyberiusz. M-5 okazuje się jednak zawodny i niczym Skynet zamierza przejąć kontrolę nad ludźmi. Kirk zamierza więc wyłączyć maszynę w czym przeszkadza mu jak może dr Daystrom do ostatnie chwili wierzący w swoje dzieło. No i niestety postać dr Daystroma trochę rozczarowuje, nie rozumiem co go kieruje do tworzenia komputerów nie mówiąc już o oślim uporze konstruowania kolejnych zawodnych projektów.
Odcinek 25 "Chleba i igrzysk" (Bread and Circuses, tudzież Panem et Circenes, że błysnę łaciną), powtórka? tak, powtórka. Różnica jest taka że tym razem gladiatorami zostają Tyberiusz, Spock i McCoya i podczas walki dwaj ostatni się delikatnie zaprzyjaźniają.
Odcinek 26 "Zadanie: Ziemia" (Assignment: Earth), to miał być pilot spin-offu, ale jak wiadomo nic z tego nie wyszło. Załoga Enterprisa przechwytuje tajemniczego Gary'ego Siedem, który twierdzi że ma do wykonania misję od której zależy przetrwanie Ziemi. Kirk żąda więcej informacji a gdy przybysz odmawia zamyka go. Gary z nieodłącznym kotem ucieka i na Ziemi zatrzymuje się u naiwnej sekretarki. Wreszcie dowiadujemy się że jego zadaniem jest sabotowanie startu niebezpiecznej rakiety, aby ludzie przestali budować maszyny zniszczenia. Mimo szamotaniny z Kirkiem misja się udaje i Gary zostaje z sekretarką.

_Andrzej_

Sezon drugi skończony. Tak na świeżo wydaje mi się, że był lepszy od pierwszego. Nie obyło się bez powtórek, przynudzania czy irracjonalizmu ale to jest do wybaczenia bo całość zdała egzamin. Duet McCoy i Spock jest tak dynamiczny i udany, że momentami Kirk zawadza ;). Kirk - jak zwykle sporo się bije, wygłasza patetyczne mowy (w "Chwale Omegi" przeszedł samego siebie" ;P), entuzjastycznie obcałowywuje piękne (i zupełnie obce) kobiety i pręży umięśnioną klatę. Więcej Scotty'ego i Czekova - hurra!
Trzy najsłabsze odcinki sezony (wg. mnie): "Chwała Omegi" - patetyzm amerykański w szczytowej formie; "Hazardziści z Triskelionu" - akcja klapła, a ci "super potężni" obcy nie wydawali się ani szczególnie interesujący, ani szczególnie straszni; "Kukiełka" - jak dla mnie dość nonsensowny, nie zrozumiałam czego chciały od załogi Enterprise'a te kosmiczne robaki, produkujące dekoracje do "Makbeta".
Trzy najlepsze odcinki sezonu (wg. mnie): "Czas szalu" - Spock, rozdrażniony Spock, nielogiczny Spock, z powodu sentymentów pakujący przyjaciół w kłopoty, "Znajda" - bardzo ciekawy odcinek, poruszający wciąż aktualne problemy równowagi między tym co ludzkie i niedoskonałe, a tym co mechaniczne i perfekcyjne czyli "godziwy i korzystny jest prymat technologi nad etyką?"; "Kłopoty z tribblami" - odcinek z jednej strony zabawny - słodkie, przypominające króliki tribble i bardzo swojska bójka w barze, z drugiej zaś - sprawnie skonstruowana intryga.
Zabieram się za sezon trzeci. :)

ocenił(a) serial na 10
dama_kier7

"Chwała Omegi", nie ma się co dłużej nad tym pastwić. "Czas szału" - niekiedy tłumaczenia są z założenia złe - Spock nie zrobił się sentymentalny, pon farr niewiele ma wspólnego z czymś takim. Od "Znajdy" chyba jednak bardziej podoba mi się "Superkomputer". Zgadzam się tez całkowicie że sezon drugi dobrymi odcinkami stoi.

_Andrzej_

Heh, jak sam zaznaczyłeś w temacie, każde z nas wyraża tylko swoją opinie, opisuje swoje wrażenia.
Jeśli o "Chwałę Omegi" chodzi to momentami nawet mi się podobała (pojedynek był niezły), tylko ta końcówka z "przeniesieniem" do USA, Biblią, konstytucją i flagą amerykańską zglebiła sprawę i notowania odcinka mocno poleciały.
"Czas szału" - nie uważam, żeby Spock stał się nagle sentymentalny, myślę, że był raczej dość niezrównoważony i niebezpieczny. Chodziło mi raczej o to, że kierowany bardziej ludzkim niż wolkańskim odruchem zaprosił przyjaciół na pon farr, które z pięknego ślubu (w zamierzeniach) zmieniło się w walkę na śmierć i życie. Takich atrakcji to chyba Spock nie zamierzał fundować kapitanowi i McCoyowi...
"Znajda" a "Superkomputer" - też się zastanawiałam, który z tych dwóch jest lepszy bo skonstruowane są bardzo podobnie. Jednak w "Superkomputerze" zirytował mnie "ojciec konstruktor" M-5, więc "Znajda" wygrała.

ocenił(a) serial na 10
_Andrzej_

Bump

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones