Środek sezonu faktycznie jest średni, ale jak dla mnie odcinki 1-4 i 19-20 są świetne. Nie można oczekiwać od serialu, że będzie cały czas traktował po 7 latach o niedoświadczonych i nadal dziecinnych w każdym calu naukowcach. Howard zmienił się w mentora, bo jest w związku dłużej, niż ktokolwiek inny. Odcinek 20 totalnie mnie rozwalił, więc jeżeli po nim nie zmienisz zdania, to może faktycznie serial odszedł od twojego ideału na tyle daleko, że nie będzie cie już bawił.

odcinek 20 juz widziałam, i jakoś mnie nie zachwycił. dla mnie serial stracił najbardziej na tym, że 4 chłopaków coraz mniej czasu spędzają razem, teraz w dużej części jest podział na 3 wątki w odcinku - penny z leonardem, howard i bernadette, sheldon i amy, a raj gdzieś zniknął w tym serialu, wiec może dobrze, że przez nowy związek troche rozbudują jego wątek

A ja tam płakałam ze śmiechu na 20 odcinku. Dosłownie myślałam, że pęknę ;p

Niemożliwością jest zachowanie identycznego wysokiego poziomu przez tyle lat trwania serialu. Postacie muszą ewoluować, bo inaczej serial dawno straciłby widownię. Dokładanie kobiecych postaci było niezbędne. Ciekaw jestem, co jeszcze wymyślą na pozostałe 3 sezony (serial odnowiono na sezon 8, 9 i 10).

Ja mam wrażenie, że twórcy tego serialu widząc, że ogląda go tak dużo nienerdów zaczęli go odnerdowiać. O ile kiedyś nerdowskie żarty leciały garściami, to teraz usłyszeć jeden w odcinku to już święto.
Niestety co raz więcej teraz jest wątków jak ze zwykłych sitcomów (kłótnia o miejsce parkingowe, ślub w Vegas) niż nerdowskich żartów.

Oglądam sezon 1,2,3,4 i jestem wniebowzięty na tyle, ze potrafie obejrzeć przykładowo odcinek 4x07 i moge go przewinąć i oglądać od razu odpoczątku...

Kolejne sezony to zupełnie co innego, oglądam z sentymentu, na odcinkach 7 sezonu po prostu tylko zerkałem - podczas oglądania grałem na telefonie w 2048. Nie ten sam humor, dowcip i tak wiem, ze bohaterowie dojrzewają i są w związkach, ale to nie znaczy, że nagle serial ma być przestać zabawny.

Nie jestem w stanie dobrać słów, że okreslic cechy bohaterów w sezonach 5-7, ale po prostu stało się coś złego - Sheldon mega sztuczny, dziwny i nieszeldonowaty, wymuszony żart, Leonard się zrobił strasznie nudną kluchą, gdzie w poprzednich sezonach go stawiałem na czele, Howard - jedyny, któremu zdarzają sie dobre momenty, Raj - z jego postaci zrobili już kompletnego, w najgroszym tego słowa znaczeniu LOSERA amerykańskiego - przecież na początku z ciapowatej, śmiesznej postaci przechodził sporą zmiane (jak zaczynał pić alko :D) i to było jeszcze śmieśniejsze, a teraz nagle robią z niego homoseksualnego ciamajde, nolifa, użalającego się nad sobą.

Co do kobiet - Penny jak to Penny, ze swoimi pięknymi, wielkimi.... oczami jest głownie ozdobnikiem, ale komizm u tej postaci to rzadkość. Amy - nigdy za nią nie przepadałem - może nie za jej postacią per se, ale za samym faktem jej pojawienia się - od tej chwili serial zaczął podupadac. Bernadette - najmniej się do niej można przyczepić. miała kilka fajnych momentów.

W każdym razie na TBBT patrze jako na komedię sytuacyjną - obchodza mnie śmieszne sytuacje, gagi, żarty, czyli to w czym serial specjalizował się w pierwszych sezonach. Twórcy niewątpliwie nie radzą sobie z dłuższymi wątkami (chodzi mi tutaj o pary, związki itp.), tak jak np. w serialu Przyjaciele, ktory zawsze przywołuje przy porównaniach sitcomów.