Im więcej odcinków oglądam tym częściej mam wrażenie że to już było.
W prawie każdym odcinku pod koniec Ryan Hardy staje przed jakimś mordercą i musi ocalić życie swoje lub czyjeś. Prawie ciągle ta sama sytuacja bez
wyjscia.
Nie dało się napędzać fabuły w inny sposób? Reszta całkiem fajnie zrobiona tylko ten element mi nie daje spokoju.