Ten serial mógłby być, hm, dobry, gdyby nie kilka irytujących elementów, np :
1) strzelanie do Wakefielda z celnością klonów w Gwiezdnych Wojnach. W sensie jak
może nie trafić w nieporuszającego się gostka z 4 razy? Pomijając fakt strzelania w
najbardziej racjonalnym momencie...
2) na całej wyspie dochodzi do morderstw, są odgłosy strzałów, eksplozje, gnijące ciała w
lesie, ale cały ten czas widz ma wrażenie, jakby tą wyspę zamieszkiwało tylko 6 osób. Nie
może być inaczej, skoro pozostali na wydarzenia zachodzące tam mają kompletnie
wyje*ane.
1) Chodziło mi na przykład o sytuację z Calem, gdy on wystrzelił do niego od razu jak spłoszony królik, zamiast tego by wbiec na most i poczekać, gdzie będzie miał czysty strzał. Nie ma szans, by Wakefield go tam by dorwał uzbrojonego.
I w momencie, gdy bodajże Abby do niego strzelała miała karabin, nie strzelbę.
I zapomniałem też dodać punktu 3, czyli popiep*zonego motywu działań Henryego. Mieć ładną żonę, niezawodnych przyjaciół i zmarnować to wszystko w imię małej, dziecięcej fantazji?
Nie wspominając też o chyba najbardziej wkurzającej postaci w całej historii filmu, czyli Madison. Nie wiem jakim cudem nikt poprostu jej tam nie wykończył.
Odnośnie celnego strzelania to tłumaczę to sobie tym, że wszyscy działali w otępieniu i szoku spowodowanym tymi zbrodniami, innej przyczyny nie widzę; dodam tylko, że osoby, które nie miały styczności z bronią palną przy pierwszym kontakcie dosyć słabo sobie radzą z odrzutem po wystrzale, dlatego jakoś specjalnie nie zwróciło to mojej uwagi podczas oglądania, co zdarza się, gdy w jakimś filmie osoba nieobeznana z bronią zachowuję się niczym doświadczony strzelec... Natomiast motyw działań Henry'ego faktycznie jest dosyć zastanawiający biorąc pod uwagę sytuację w jakiej znajduje się na początku serialu i w gruncie rzeczy całość wygląda dosyć naiwnie...
Madison...hmmm.....irytuje...
A odpowiadając na twoje wcześniejsze pytanie, ze strzelbą do czynienia jako tako nie miałem, chyba że uważasz repliki ASG za pełnoprawną broń, ale chyba każdy, zwłaszcza ktoś z tak konsumpcyjnego społeczeństwa, jakim jest amerykańskie wie, jaki strzelba ma zasięg oraz czym do cholery strzela, więc w otępieniu usprawiedliwienia dla nich nie widzę.
Dodaj do tego fakt, że Abby raczej strzelać umiała (ojciec szeryf), to samo Trish, do czego sama się przyznała, a Cal, cóż, zdobył moje serce gdy go postrzelili, wcześniej miałam go za totalną ciotę:P
Co do mieszkańców, jakos po zabójstwie ojca Trish, odbyła się ewakuacja, było pokazane, że wszyscy wyjeżdzają, nawet Jimmy powiedział, że z wyspy odpłynęła łódź pełna ludzi, a biorac pod uwagę, że duża ta wyspa nie była, nie dziwi mnie fakt, że teren był wyludniony.
A wracając do strzelania...niech wam będzie z tym odrzutem i nowicjuszami, ale w którymś momencie John stał w odległości 3-4 metrów i to trafili pół metra od niego...
...a szczyt głupoty był w wykonaniu Shane'a- stanął za Johnem z nożem w ręku, miał wierutna przewagę i raczej się nie cykał biorac pod uwagę fakt, że tamten go pocharatał (a o mniejsze rzeczy się wkurzał) i zamiast go zadźgać usmiechnął się i powiedział "cześć"...no litości :p
Hmmm 3 punkt ;)
Ten 3 punkt jest właśnie jednym z najmocniejszych punktów filmu - nikt się nie spodziewał, że Henry zabija w końcu będzie po ślubie w końcu "ustawiony", ale właśnie tacy są seryjni mordercy - mają nierówno pod sufitem i sama nie wiem jakimi motywami się kierują..
A pamiętacie scenę, gdzie jednej lasce (nie pamiętam jak się nazywała) zaginął ten mały, biały piesek? :D WSZYSCY poszli do lasu go szukać (łącznie z właścicielką) i co? Wrócili BEZ PSA i BEZ WŁAŚCICIELKI, ale oczywiście nikt się nie zorientował, że zaginęła, chyba zapomnieli w ogóle po co poszli do tego lasu :D A w kolejnym odcinku bodajże było wspomniane, że niby ona wyjechała, hahahahaha :D
Kolejna boska scenka: gdy już wszyscy się dowiedzieli, że Wakefield żyje (tuż po powieszeniu szeryfa) - Wakefield przyszedł do nich do baru, jedna laska próbowała go zastrzelić (zza baru), ale nie zdążyła wycelować (to było normalne akurat), ale potem jest akcja, ze Wakefield walczy z gościem (gościu ma mały nożyk w ręce, ale ostro nim macha i wierzy, że go zabije, no ale pomińmy tę głupotę) i wtedy dziewczyny uciekają na jakieś zaplecze baru, czy coś w tym stylu. Jedna z nich chwyta za broń, która wisi na ścianie - laska jest może z 6 metrów od Wakefielda (podczas gdy tamten zaraz skatuje gościa z nożykiem) i zamiast do niego wycelować i spokojnie strzelić, to ucieka z tą bronią na zaplecze i zostawia biednego gostka samego :D I zaznaczam, że mogła spokojnie go zabić, miała dobrą pozycję do strzału i nie było opcji, że trafi w kumpla, bo on i Wakefield stali w sporej odległości od siebie i nie było między nimi szamotaniny. :D
No i ta boska scena strzelania na moście, gdzie facet nie trafił z bliskiej odległości do tak wielkiego gościa jak Wakefield (który nawet nie drgnął), w dodatku nabój doleciał jakieś 20 cm poniżej stopy Wakefielda, także cel zajebisty po prostu - żeby aż tak spudłować, by pocisk nawet do faceta nie doleciał :D
fakt, niektóre sceny powalały niewykorzystanymi okazjami do strzelenia. kolejne spostrzeżenie - sytuacja z psem i jego właścicielką, także absurdalna. tylko dla mnie te wszystkie niedociągnięcia giną w całokształcie realizacji filmu. świetny, z klimatem, moim zdaniem aktorzy dobrze byli dobrani... a Twój sposób przedstawienia tych 3 sytuacji.. uśmiałam się, haha, dzięki! :D
Przyzwyczaiłem się już, że w filmach, zwłaszcza horrorach, sens i logika muszą ustąpić efektom i budowaniu napięcia. Przecież gdyby od razu zastrzelili Wakefielda to serial za szybko by się skończył :p A tak poważnie, to faktycznie, akurat w Wyspie Harpera te momenty indolencji umysłowej i strzeleckiej bohaterów są aż za częste, przez co mogą być bardzo denerwujące. Już nawet nie mówię o tym, że Abby powinna zabić Wakefielda od razu, a nie pakować go za kratki, ale nawet kiedy już znalazł się w areszcie, to powinno przy nim być z dwóch ludzi z bronią, bo nigdy nie wiadomo, czy się nie oswobodzi (już nawet pomijam fakt, że Henry okazał się zdrajcą - bez tego powinien ktoś lepiej pilnować Wakefielda). No i tak głupia Madison, która nie mówi nikomu istotnych rzeczy (ja wiem, że to dziecko, ale chyba jakieś lekko nierozgarnięte).