Obejrzałem pierwsze 8 odcinków i zastanawiam się, czy dalej to oglądać. Nie wiem skąd tyle
zachwytów i westchnień nad tym cudownym serialem??? Myślałem, że to rzeczywiście arcydzieło,
a tu zonk. Ciekawie się zaczyna, ale dalej to już tylko big brother: wszyscy się ze sobą kłócą,
sprzeczają, pomagają, rozmawiają, błąkają po wyspie, czasem wyskoczy z zarośli jakiś dzik, czy
niedźwiedź i wielki super cudowny serial. Normalnie mistrzostwo świata!!! Tak, ten serial
odmienia nasze życie! To coś więcej niż serial! Ludzie mdleją z wrażenia przed telewizorami! To
naprawdę niesamowite wątki, w których koleś bije się z drugim kolesiem, bo tamten znalazł jego
zegarek, albo ukradł kilka butelek wody! Niesamowita, porywająca fabuła! Dla porównania mam
za sobą obejrzany już kilka lat temu Prison Break. Tam już po piątym odcinku zaczyna się
wszystko rozkręcać i serial naprawdę trzyma w napięciu, bardzo wciąga. Kolesie organizują
ucieczkę z więzienia i zaczyna się cały szereg niespodziewanych i sensacyjnych przygód. W
kolejnych sezonach nadal jest ciekawie i tajemniczo. Coś się dzieje. A w Lost? Siedzą i pieprzą o
doopie maryni, raz pojawił się jakiś sygnał w radiotelefonie i wielka sensacja - zaraz się okazało,
że to w kółko powtarzane nagranie od 16 lat. Sorry, ale jeśli Lost tak dalej wygląda, to nie
powinienem go oglądać. No chyba, że pod koniec pierwszego sezonu coś tam już poważnie
drgnie i zacznie dziać się coś naprawdę sensownego i przełomowego. No bo jak drugi sezon to
też będzie srrranie na wyspie przy ognisku i fabularny big brother (kto komu co ukradł, kto się z
kim pokłócił, kiedy kolejny dzik wyskoczy z zarośli i łysol go upoluje) to ja dziękuję. Naprawdę
niesamowity serial. Kłócąca się banda rozbitków, co drugi odcinek Jack widzi tajemniczą postać,
no i ta wielka TAJEMNICZOŚĆ! Sam Alfred Hitchcock by się powstydził, ba, on by nawet temu
serialowi nie dorównał! Może wpiszcie swój wiek, niech wiemy wśród jakiej grupy wiekowej jest
tak popularny i uwielbiany.
Kto co lubi.. Jeśli jarały Cię kolejne sezony Prison Break, bo było dużo akcji, a nie przeszkadzały prz okazji setki bzdur i dziur w fabule to Lost niemal na pewno nie jest serialem dla Ciebie.
No bo Lost to z deka inny gatunek filmowy, bardziej jest to serial przygodowy, niż akcja i sensacja :P Tak mi się wydaje.
Brzmi zachęcająco, tylko kurde dlaczego tak dłuuuugo się rozkręca? :/ W którym sezonie i odcinku coś zaczyna się dziać, ale już tak naprawdę coś konkretnego dziać? To bym sobie przeskoczył do tego odcinka/sezonu, skoro wszyscy tak chwalą Lost, to widocznie warto być cierpliwym i zaczekać na dalszy rozwój sytuacji :)
Jeśli do 8 odcinka pierwszego sezonu wciąż nie złapałeś bakcyla to może być z tym generalnie ciężko. Pod względem samego tempa akcji pierwszy sezon jest chyba najwolniejszy, z drugiej strony dla fanów serialu to właśnie pierwszy jest głównie wybierany jako ten najlepszy. Bo nie o akcję w tym serialu chodzi.
"Bo nie o akcję w tym serialu chodzi."
Lecz na czekanie na rozwiązanie tajemnic wyspy. Serial sam w sobie jest znakomity, ale nie oszukujmy się, popularność zdobył dzięki temu, że twórcy nagromadzili tuziny niesamowitych zagadek i teorii, którymi żyli fani serialu. Pamiętam dobrze, jak rodziły się na tym forum niesamowite hipotezy dotyczące wyspy i przyczyn różnych zdarzeń. Czekanie na ostatni finałowy odcinek było dla widzów kwintesencją tych ośmiu lat spędzonych z serialem, by nie wspomnieć tu już pięknej sceny z "Kick Ass" kiedy torturowany bohater filmu z wszystkich rzeczy, których najbardziej żałuje gdy umrze, wymienia finał "Lost", którego obejrzeć nie będzie mu dane. Niestety tylko nielicznym tak długo wyczekiwany finał się podobał. dla mnie niestety okazało się, że Lost to wydmuszka, oszustwo i manipulacja. Tak więc jeśli nawet się wciągniesz w serial autorze tematu, jeśli będziesz główkował nad różnymi zagadkami, ostatecznie czeka cię srogie rozczarowanie. "Lost" fajnie się oglądało, kiedy nie można było być pewnym co zdarzy się w kolejnym odcinku, teraz, gdy możesz zobaczyć zakończenie w dowolnej chwili,
nie ma to wielkiego sensu.
Polemizowałbym z tym zdaniem. Faktycznie w pierwszych dwu sezonach atmosferę chyba najbardziej nakręcały zagadki oraz mistyka samej wyspy, lecz z czasem dla mnie to element dramatyczny i dzieje bohaterów stał się główną osnową serialu. Fabuła ewoluowała i koniec końcem z całą pewnością nie czułem się w jakikolwiek sposób oszukany. Przeżyłem przygodę, która warta była tych 6 lat (nie wiem skąd wziąłeś 8?) śledzenia jej odcinek po odcinku.
Rzeczywiście osiem, pomyliło mi się z innym serialem. Wiadomo, że siłą serialu jest bohater, gdyby postacie były słabo napisane i zagrane, nikt by nie zawracał sobie głowy zagadkami i skończył oglądanie w połowie pierwszego sezonu. Ale tak czy inaczej motorem napędowym serialu były jednak zagadki, bez nich Lost byłby w lidze przeciętniaków. Każdy ma zresztą własne zdanie na ten temat, ja uważam, że więcej w fabule było sprytnego marketingu niż sztuki, choć do końca z wypiekami śledziłem losu bohaterów. A jeśli ktoś chce obejrzeć najlepszy serial na świecie - tytuł ten nadali nie tylko widzowie ale i krytycy - niech nie męczy się Zagubionymi tylko zacznie przygodę z Breaking Bad.
W skrócie - nie oglądaj. Jeśli po 8 odcinkach nie złapałeś bakcyla, to znaczy że nie jest on dla ciebie. Jeśli chcesz wiedzieć, to w następnych sezonach więcej się dzieje, ale to nie jest film akcji. Mnie osobiście serial spodobał się od początku
To i tak dobry wynik.Ja obejrzałem trzy odcinki i więcej już nie dałbym rady.Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad tym czymś.
Nie słuchaj ich, już pisałem w poprzednim temacie - pierwszy odcinek oglądałem dawno temu i wcale serial mi się nie spodobał. Później miałem okazję obejrzeć kolejny raz ten odcinek... i też wcale mi się nie spodobał. Dopiero przypadkowe obejrzenie odcinka z 3 sezonu, w którym była akcja i elementy fantasy sprawiło, że pomyślałem sobie "Fajny serial, ciekawy..." - i tak sobie oglądałem aż do końca sezonu 3-ciego (5 odcinków obejrzałem)
Pierwsze odcinki wydawały mi się strasznie nudne i nie wciągały mnie w ogóle - dopiero 9 odcinek chyba właśnie (dotyczący kabelka wychodzącego z wody), później z Jasnowidzem, ten w którym ktoś umiera aż ostatecznie Numbers sprawiały, że stopniowo się wciągałem.
Gdybym teraz zapomniał wszystko co z tym serialem związane, to po 7 odcinku wystawił bym może 5/10, po 9 z 8/10, po tym z jasnowidzem na bank była by dziewiątka, lub dziesiątka a po Numbers zaczął bym oglądać po 10 odcinków dziennie XD