Liczę na wyjaśnienie parę totalnych niezgodności... może czegoś nie zrozumiałem (w co wątpię
bo kocham "trudne" filmy)
Okey więc tak, zacznę od końca, widząc ostatni odcinek widz zaczyna rozumieć że ten samolot
faktycznie nie wylądował tylko się rozbił, zatonął wraz z wszystkimi pasażerami 815, czyli idąc za
tropem wyspa to było tak naprawdę swojego rodzaju piekło, gdzie trafiły tlyko ich dusze, czego
jednak byli nieświadomi i walczyli o przetrwanie jakby żyli. Okey to rozumiem.
Tylko teraz gdy widz oglądał uważnie serial to nie dał się wyruchać przez twórców serialu i taki
Kowalski (akurat ja xD) i szło zauważyć takie sprawy jak... "ocalenie siedmiu" przecież w tym
momencie LUDZIE witali ich, byli gwiazdami, że przeżyli, czyli już w tym momencie wyklucza się
to, że zginęli bo przecież ludzi żyli i widzieli ich... To samo tyczyło się Desmonda, przecież wrócił
do tej swojej, byli razem, mieli dziecko, wiec jak gdyby nigdy nic żyli.
Na wyspie gdy ojciec tej Desmondowej-lachonescencji rozmawiał z Desmondem to przecież też
człowiek, żywy wrócił na wyspę (tu ewentualnie mógłbym ciężko bo ciężko ale łyknać, że jej ojciec
tak szukał wyspy, że zginał i ją znalazł ale o tym nie pamietał jak inni z 815) niech będzie.
Kolejna niezgodność z końcem to Hugo, rozmawiał z żyjącą matką, jechał swoim samochodem,
rozwalił go (chyba) potem aresztowała go policja, ŻYWA.
Dobra wystarczy, bo mógłbym o tym powoli napisać książkę.
Więc teraz czy jest jakaś osoba co może to jakoś logicznie wyjaśnić? Tak by chociaż dało się to
przełknąć jakoś?
(Bo odnoszę wrażenie że film miał mieć dwa dna.. Jedno, "życie" 815 na wyspie i drugie
zakończenie- kiedy to okazuje się że im się tlyko wydawało, że żyli)
help ;p
A jak wyjaśnisz otatni (lub ostatnie 2 odicnki)? Kiedy to spotykają się w kościele czy tam wielkiej sali i jack uświadamia sobie, że nie żyje rozmawiając ze swoim tatą, i wszyscy okazują się być nieżywi ?
Flash sideways w szóstym sezonie dzieją się po ich śmierci, ale reszta serialu dzieje się kiedy jeszcze żyją.
No ok, charli zgiął to pasowało, ale Ci co się wydostali to się wydostali, i to wyglądało co najmniej tak, że najpierw mieli uciec, a potem twórcą serialu się coś odwidziało i postanowili wyjechać z zakończeniem że wszyscy i tak umierają.
Dziwne to wszystko i dużo bez ładu i składu ;/
Ojciec Jacka odpowiada na to pytanie, że każdy umarł w swoim czasie. Reszta ich życia jest dla nas tylko domysłem, dopiero po śmieci się wszyscy odnaleźli :D
Nie mam komentarza:P Muszę jedynie poprawić swój błąd w w/w poście bo mnie razi po oczach:P Twórcom serialu* :P
Po ostatnim odcinku wiemy że oni wszyscy umarli w 2004. Z tego co pamiętam to wyspa miała być miejscem gdzie odpokutowali swoje winy. Strasznie to naciągane no ale cóż :p
Naciągane, bo twórcy sami się zaplątali w mnogości wątków i nie wiedzieli jak to sensownie zakończyć. Absolutnie nie wierzę w to, że twórcy rzekomo od początku wiedzieli jak zakończyć serial.
Wszystko zostało wyjaśnione. Wybuch bobmby w 5 sezonie przywrócił jedynie Jack'a i resztę do czasów współczesnych. To co było pokazywane w flashbaku w 6 sezonie to cóż...był tam zmarły ojciec Jacka - to były "zaświaty, czyściec - afterlife po angielsku, jak kolwiek sobie wyobrażacie życie po śmierci tak to zostało przedstawione przez twórców LOSTa. Nie ma znaczenia, czy ktoś pod koniec serialu zginął, żył czy umierał. Po życiu :) czas nie ma znaczenia i dlatego wszsycy mogli być w tym samym miejscu i czasie.
Więc wmawiajcie sobie, że oni zgineli, że wyspa była piekłem, ale to są bzdury. Pod koniec wszystko było jasno powiediane. To co stało się na wyspie, miało meijsce, to było prawdziwe i tyle - nie kombinujcie, twórcy też tak mówią :)
Mówiłem o wyspie, że robiła za swojego rodzaju "piekło" bo jedynie wtedy oni mieli okazję zginąć, ale pominąłem fakt o tej bombie z 5 sezonu o czym mi przypomniałeś.
Faktycznie pierdykła i tutaj już jest odpowiedź na parę moich nieścisłości ;p Totalnie o tym zapomniałem :S
Tak to jest z tym serialem. Pamiętam chyba wszystkie... Pomysły na zakończenie twórców serialu, ale nie pamiętam, jak to właściwie wszystko zostało połączone i o co właściwie chodziło. Chyba muszę obejrzeć jeszcze raz.
A jeszcze jedno, bo tego też nie pamiętam, na wyspie wtedy byli wszyscy jak pierdykła bombka? Czy tylko główni bohaterowie?
a) Bo jeżeli tylko główni to co z resztą tego samolotu, jak umarli
b) Ale jak wszyscy byli to ostatecznie dużo by to wyjasniało już ;p
Akurat 3 raz obejrzałem całego LOSTa to jest świeżo w temacie :)
W 6 sezonie kilka osób było w teraźniejszości: Sun, Lapidus, Lock(smoke), Ben, a część osób była w przeszłości: Jack, Kate, Sawyer,Hugo, Jin. Po detonacji wszysycy znaleźli się w tych samych czasach, ale ŻYLI, tylko Juliet na skutek przygniecenia w wywiercie umarła (dodatkowo zobaczyła przed śmiercią, co ją czeka po życiu). Po śmierci wszyscy będą razem.
I nie do końca chyba rozumiesz. Twórcy LOSTa pokazali zaświaty jako miejsce, gdzie czas nie ma znaczenia. Wiele osób umarło przed Jackiem i wiele po nim (czego już nie byliśmy świadkami). Kiedyś w końcu i Ty mistrzu umrzesz i spotkasz się "może" :DDD ze wszystkimi kogo znałeś za życia :D ale nie będzie Cie interesowało kiedy, kto umarł - w wieczności czas nie istnieje chyba. :"D
No i jeśli chodzi Ci o to, że nie ma wszsystkich osób co lecieli w 815 w tym kosciele to powód jest taki, że oni się nie znali ze sobą. Jack, Kate i reszta byli przyjaciółmi,łączyło ich wiele, byli najwazniejszymi osobami za życia - dlatego się spotkali po śmierci.
Już lepiej mi z tym co wiem :D Wygląda na to, że pierwszy raz sneriusz mnie wyruchał i źle go zrozumiałem :D
Dzięki;p
Już miałem Ci napisać, że faktycznie tego nie zrozumiałeś skoro uważasz, że opcja z piekłem jest prawidłowa, ale pierwszy raz widzę, żeby ktoś się przyznał, że nie zrozumiał. Szacun ! :D Może nie wyczaiłeś momentu, gdzie trzeba się przestawić na inne oglądanie tego serialu - skupiać się na każdym detalu. No i skoro nie pamiętałeś tak znaczącego fragmentu historii jak wybuch bomby to faktycznie mogło Ci się wszystko pokićkać. Gdy drugi raz obejrzysz to pewnie złączysz wszystkie wątki ;)
Pewnie tak ;p
A co do przyznania się do niezrozumienia no to coż, taka prawda, nie przerasta mnie męskie ego i umiem przyznać się do błędu;p
Zawsze zwracam dużą wagę do szczegółów każdego filmu ale czasami jak coś mnie trapi, jak widze że jest jakaś gafa to zamiast skupić się na filmie to myślę, jak to "załatać" to co nie pasowało by pasowało ;p
Więc może miałem bombę za coś w rodzaju niewypału i zapomniałem o tym wątku podczas moich przemyśleń ;p
Okej :D
Na tym forum przyznanie się do błędu jest niemal niespotykane, więc dlatego mnie to tak zdziwiło ;p
no właśnie nie oglądałeś uważnie zobacz jeszcze raz rozmowę Jacka z ojcem
Jack pyta się ...Tato co tu robisz???..?? ja też umarłem ..................
Jack....ci ludzie w kosciele też są prawdziiwi??
wszyscy nie żyją??
Ojciec....kazdy kiedyś umiera..niektórzy przed toba a inni długo po tobie
ostatnie słowa wszystko wyjaśniają...
Skąd wy to bierzecie? Te teorie że samolot nie wylądował tylko się rozbił? :P Przecież wszystkie wydarzenia miały miejce, a to co jest pokazywane na przemian i pod koniec w 6 sezonie to to co się dzieje z bohaterami kiedy wszyscy już nie żyją.
Mi chodziło oto, że idąc od końca, skoro oni nie żyją to jedyne miejsce gdzie wszyscy umarli było na samolocie, ale wyżej ktoś wspomniał o bombie w 5 sezonie o czym zapomniałem, więc teraz to troche wytłumacza;p
Nooo, jakby nie patrzeć się rozbił :) Ciężko by było nazwać to "wylądowaniem".
Zle napisałem. Oczywiście że się rozbił :P A wydarzenia z 6 sezonu dzieją się na przemian z ich życiem po śmierci ;)
Po pierwsze po śmierci czas nie istnieje co znaczy ze nie ma znaczenie kiedy tak naprawdę zmarli. Po drugie wydażenia z finału dzieją sie po ich śmierci która nastompiła w różnym czasie np. Hurly umarł po niepamietam dokładnie ale grubo po 100 latach od katastrofy. Miejscy gdzie rozgrywa sie akcja finału to zaświaty, gdzie przypominają sobie że nie żyją. To naprawdę jest takie trudne do zrozumienia? Rada na przyszłość żeby zacząć myślec trzeba przestać wierzyć, szczególnie jak ogląda sie seriale sci-fi
z czego wysnuwasz wniosek, że Hurley umarł 100 lat po rozbiciu się samolotu ? to co widzieliśmy w epilogu 'The new man in charge' sugerowało, że Hurley raczej na krotko przejął pieczę nad wyspą - jego funkcję miał przejął Walt.
Zgadza się, wydarzenia na wyspie miały miejsce w rzeczywistości. Była też pokazana jakby ALTERNATYWNA linia czasu - tzn paradoks po tym, jak wybuchła atomówka na wyspie. Paradoks dlatego, że bohaterowie niszczą w przeszłości wyspę, na której mieli w przyszłości się rozbić. W przeszłości za czasów dharmy w latach 70, nieraz rozmawiali że teraz gdzieś tam w Ameryce (czy Iraku czy tam w korei ) się dopiero urodzili, albo maja tam kilka lat. Nawet syn tego naukowca z Dharmy (ten co czytał w myślach zmarłych) widział siebie jako niemowlę na wyspie. Więc jak w końcu wysadzają tą wyspę, to "ich" alternatywne życie trochę inaczej się toczy, np Sawyer nie jest oszustem tylko policjantem itp. Również jest w tym zasługa Jacoba, który ich nie prowadzi przez życie w kierunku wyspy (bo jej nie ma w alternatywnej rzeczywistości - zatopili po wybuchu). To skomplikowane dość, i wiąże się z zakończeniem, gdzie wszyscy z tego alternatywnego - nie prawdziwego świata - w końcu sobie "przypominają" kim naprawdę są, i pogodzeni z losem, szczęśliwi, wspólnie odchodzą. Dlaczego wspólnie? Bo "po tamtej stronie" (świetny serial o takim tytule) nie ma teraz, jutro czy kiedyś. Tak to twórcy wymyślili :) że po śmierci żyjemy wszyscy razem wśród osób, które znaliśmy za życia
Tak samo to zrozumiałem - kończąc serial parę lat temu. :) Dzięki za przypomnienie :)
mariusz_technik jako jedyny dobrze zrozumiał. Potwierdzeniem tej wersji są słowa Juliette przed śmiercią "Udało się"