Czarny Dym, bo wcielał się w różne postacie, miał najfajniejsze moce i cel, którego nie udało mu się osiągnąć przez 2000 lat bytności na wyspie :> W sumie głupio skończył.

@edit
Chociaż nie... Zwiał z wyspy, tutaj dowód: http://mafi.neostrada.pl/su27-Radom-30082009/IMG_4384_mini.jpg :)

Według mnie John Locke, miał całe życie pod górkę, ciągle dostawał surowe lekcje od życia. W końcu trafił na wózek. Cały czas miał nadzieję ,że się to odmieni. Gdy trafił na wyspę znalazł sens życia. Nie wątpliwie był tam bardzo barwną postacią, potrafił się odnaleźć, wiedział co ma robić, pomagał innym. Był człowiekiem wiary i tym się kierował. Super postać, według mnie należy mu się tytuł najbarwniejszej postaci.

Według mnie Jack.
Był to lekarz próbujący za wszelką cenę ocalić swoich pacjentów. Syn z trudnymi relacjami ze swoim ojcem, który go nie doceniał, i który był alkoholikiem. Człowiek samotny, którego zostawiła żona, który z tego co wiadomo nikogo w gruncie rzeczy nie miał.Na wyspie został liderem, mimo iż jak wiadomo miał zaniżoną samoocenę przez swojego ojca. Później nieszczęśliwie zakochany w kobiecie, która to łamie mu serce. Wreszcie był to człowiek wiary, tylko wiary głęboko ukrytej, do której na początku nie chciał się przyznać przed samym sobą, który na początku nie chciał dostrzec niezwykłości wyspy, ale który ostatecznie umiera, by ją ratować.

Dokladnie. :) Nie wiem, czemu ludzie nie doceniają tej postaci. Wiele osób go nawet nie lubi, że niby płaczek, a prawda jest taka, że często to on zachowywał się najrozsądniej i próbował jako jedyny podejmować najlepsze decyzje dla wszystkich w danych sytuacjach.

Jack to bardzo dobra postać. Od samego początku budził sympatię, cały pierwszy i drugi sezon go lubiłem. Był fajną opozycją do Johna; wiara vs nauka. W trzecim i czwartym sezonie muszę się przyznać ,że były momenty w których denerwował, chociaż w pełni rozumiem że chciał się wydostać za wszelką cenę z wyspy. Potem gdy już mu się to udało, było mi go szkoda bo nie umiał się odnaleźć, chciał nawet popełnić samobójstwo. John Locke o moja ulubiona postać więc, gdy go brakło spodobało mi się ,że Jack jakby przejął po nim pałeczkę człowieka wiary. To było coś niesamowitego jak ,,uwierzył". W piątym i szóstym sezonie spisał się rewelacyjnie jako opozycja do Flocke'a.
I wreszcie na końcu poświęcił się dla wyspy, w którą początkowo nie wierzył.

Trudne pytanie... Właściwie każda postać z pierwszej obsady była bardzo charakterystyczna i miała w sobie coś niezwykłego. Na pewno Locke. Od początku intrygował, a kiedy poznałem jego historię, byłem zszokowany. Każdy "jego" odcinek to było wielkie zaskoczenie. Szkoda tylko, że tak beznadziejnie skończył. Aż przykro mi się zrobiło. Druga postać to Charlie. Człowiek z bardzo bogatą przeszłością. Poruszono wiele aspektów jego osobowości - jego wiarę, karierę, rodzinę, nałóg. Kiedy widziałem go na ekranie to mimowolnie się uśmiechałem. Najbardziej pozytywna, ale też najbardziej tragiczna postać, a na pewno jedna z najbardziej tragicznych. No i miał najbardziej epicką śmierć ze wszystkich. Na trzecim miejscu dałbym Sawyera, ale tego z pierwszych sezonów. Później jego postać straciła "to coś" i szczerze mówiąc to jedna z tych rzeczy w LOST, które mi najtrudniej przeboleć.
Jeśli chodzi o postacie spoza pierwotnej obsady, to niewątpliwie najbardziej charakterystyczny był Ben, ale nie można odmówić Danielle czy Richardowi tego, że stworzyli świetne, zapadające w pamięć kreacje.

Ciężko wybrać skoro tylko same barwne postacie były :)