Szczerze nie przypadła mi do gustu. Został przedstawiony w taki sposób, że nie jest w ogóle wiarygodny psychologicznie. Czytając Bułhakowa zupełnie inaczej wyobrażałem sobie głównego bohatera. Tutaj przedstawiony został jako chłoptaś, egoista, pusty moralnie kabotyn, którego lubić się nie da. Popełnia tak wiele głupstw i świństw, że aż trudno to sobie wyobrazić. Jego uzależnienie od morfiny schodzi na drugi plan i niknie gdzieś w fabule filmu. Próby komediowego przedstawienia zachowań głównego bohatera rażą infantylnością, prymitywnością i czasem są po prostu nie na miejscu. Na dodatek jeszcze ten zabieg z dwoma tak różnymi aktorami i ich różnicą wzrostu i postury. Wydaje się, że jedynym celem tego zabiegu było nie przedstawienie różnic w ich doświadczeniu i dojrzałości, lecz wprowadzenie kilku gagów komediowych.
I właśnie dlatego ten film mnie zainteresował ;) Lubię takie czarne, wręcz groteskowe poczucie humoru i nie sądzę, że jest to infantylne czy prymitywne. Nie można wszystkiego brać na poważnie. Nie czytałam książki Bułhakowa i nie mam pojęcia jak film ima się do niej, ale przecież nie o to tu chodzi. Już na wstępie każdego odcinka reżyser zaznacza, że jest oparty na opowiadaniach Bułhakowa. Dla mnie "oparty na opowiadaniach" nie znaczy wierne odwzorowanie tylko wolną interpretację. W ogóle porównywanie książki do filmu nie ma żadnego sensu, bo to są dwie różne wizje dwóch różnych twórców. Tak jak ty odbierasz książkę i jak widzisz bohaterów nie widzi nikt inny. To jest zawsze kwestia osobista. Tak samo reżyser ma swoją wizję i jako twórca chce dodać coś od siebie, a nie powtarzać się.