Wśród przesiąkniętych szpitalnymi perypetiami i kryminalnymi zagadkami amerykańskich serialach wciąż można znaleźć obrazy oryginalne i wnoszące coś nowego do serialowych produkcji. Nie często
Wśród przesiąkniętych szpitalnymi perypetiami i kryminalnymi zagadkami amerykańskich serialach wciąż można znaleźć obrazy oryginalne i wnoszące coś nowego do serialowych produkcji. Nie często jednak na ekrany telewizorów trafiają tak kontrowersyjne pozycje, jaką jest "Spartakus: Krew i piach". Ten nowatorski telewizyjny projekt, bazujący na najlepszych krwawych filmach historycznych, wzbudza wiele emocji i kontrowersji.
Serial najbardziej może przypominać kultowych "300" Zacka Snydera. Krew leje się strumieniami, głowy latają na prawo i lewo, a po kątach bez przerwy ktoś się bzyka. Tak mniej więcej można podsumować "Spartakusa", lecz warto rozpisać się o tym serialu trochę więcej.
Tytułowy bohater nie jest legendarnym Spartakusem. Wzięty do niewoli wbrew sobie przywdziewa imię legendy, którą sam z czasem się staje. Przechodzi on przez trudną drogę od zera do bohatera i udowadnia, że na zemstę nigdy nie jest za późno. Historia, co pewnie nie zdziwi, napędzana jest wątkiem miłosnym, który, choć często umyka, jest motywem przewodnim. Fabuła nie jest skomplikowana, ale nie jest też banalna, a decyzje, które bohaterowie podejmują, są wybitnie "nieamerykańskie" co niewątpliwie cieszy.
Niestety droga do rewelacyjnego finałowego odcinka nie jest usłana różami. Niektóre odcinki są monotonne, a wręcz wieje w nich nudą. Poza świetnymi scenami walki, którym towarzyszą dość przyzwoite efekty specjalne, nie dzieje się właściwie nic ciekawego. Powoli posuwająca się fabuła doprawiona została ostrym językiem i dużą ilością nagości. To trochę za mało, żeby stworzyć wybitnie intrygującą historię.
Aktorstwo nie powala, ale z drugiej strony granie gladiatora raczej nie wymaga szczególnego kunszty (z całym szacunkiem dla genialnej kreacji Russella Crowe w "Gladiatorze"). Przyjemnie natomiast słucha się rockowych kawałków towarzyszących najważniejszym wydarzeniom fabuły.
"Spartakus: Krew i piach" to pozycja warta uwagi, wprowadzająca sporo świeżości do dość monotonnych ostatnimi czasy serialów. Krew i seks to co prawda za mało, żeby stworzyć wielkie telewizyjne dzieło, lecz warto się pomęczyć z kilkoma słabszymi odcinkami, żeby zobaczyć genialne zakończenie.