Rzeź przed świtem, czyli początek końca

W połowie listopada do polskich kin zawitała, niecierpliwie wyczekiwana przez fanów, pierwsza część adaptacji książki "Przed świtem" autorstwa Stephenie Meyer. Przygasły światła, przeminęły
W połowie listopada do polskich kin zawitała, niecierpliwie wyczekiwana przez fanów, pierwsza część adaptacji książki "Przed świtem" autorstwa Stephenie Meyer. Przygasły światła, przeminęły reklamy...I wtedy zaczęła się rzeź.

Już od pierwszych scen bardziej krytyczną (może inaczej: starszą?) częścią widowni wstrząsały salwy śmiechu. Zaczęło się od dramatu Jacoba (Taylor Lautner), który już w pierwszej minucie filmu, jak przystało na sfrustrowanego, nieszczęśliwie zakochanego wilkołaka, zrzucił koszulkę i biegnąc wsiąpiącym deszczu,znikł gdzieś w leśnej głuszy; by następnie poprzez przepełnione drętwym dowcipem obrazki z przygotowań do ślubu dotrzeć wreszcie do mdłej, zakochanej w sobie szaleńczo pary. O ileRobert Pattinsonstara się jak może, aby wybrnąć z twarzą z żenująco słabego scenariusza, o tyle doKristen Stewarti jej niewzruszonej poker facewszyscy zdążyliśmy chyba przywyknąć, i żadne słowa, które padają z jej ust nie są w stanie tego stanu ani poprawić, ani pogorszyć. Do rozterek głównych bohaterów dołącza między innymi nieco absurdalna troska Jacoba o dziewictwo Belli (wokół którego i tak zbyt wiele się dzieje), obawy błyszczącego w słońcu wampira przed ewentualną krzywdą, jaką może wyrządzić swej ludzkiej wybrance podczas nocy poślubnej, makabryczne sny panny młodej z jej ukochanym w roli głównej... Na uwagę zasługuje zdecydowanie komiczna scena ślubnych przemów - czyżby sugerowałaautoironicznepodejście samych twórców do swojego filmu? W moim przekonaniu obraz ten można odbierać i oceniać jedynie przez taki właśnie pryzmat - licząc, że ekipaSagi "Zmierzch": Przed świtem. Część 1wykazała się dystansem do siebie i przedstawianej historii. Jeśli to tylko moje błędne założenie, to poważnie obawiam się tego, co zobaczymy w kolejnej odsłonie Sagi.

Największą wadą filmu jest jego scenariusz. Zerowy poziom napięcia, niemiłosiernie rozwleczone bądź też niestarannie potraktowane sceny, pojawiający się sporadycznie brak ciągu przyczynowo-skutkowego - wszystko to sprawia, że w pewnym momencie usiedzenie w miejscu staje się nie lada wyzwaniem dla widza. Nie ratuje nawet wyczekiwana zapewne przez cały świat scena seksu lub niecomakabrycznegoporodu. Szukanie dobrych stron tego obrazu nie przychodzi mi łatwo, jednakże można powiedzieć, że zdarzają się naprawdę ładne ujęcia czy dobrze dobrane kostiumy. Jeszcze wspomniany wcześniej Pattinson - Edward to chyba najbardziej wyrazista i przemyślana przez odtwórcę postać. Mam nadzieję, że Brytyjczyk, nauczony doświadczeniem "Zmierzchu", w przyszłości nie będzie pisał się na ekranizacje serii książek, które nie są jeszcze ostatecznie zamknięte. Niestety, na aktorze zalety się kończą. Do tej filmowej rzezi wszystkiego, co w kinie piękne, pociągające i niezwykłe, dołącza muzykaCartera Burwella - szablonowa, zupełnie bez wyrazu, kojarząca się z poniekądtandetnymiopowieściami rodem z prerii.

Reasumując - pierwsza część adaptacji "Przed świtem" w moim przekonaniu jest totalną klęską. Oczywiście, film zarobi krocie na wiernych fanach Sagi, ale rodzi się pytanie - w jakim kierunku zmierza współczesne kino komercyjne? Czy to, że przeznaczone jest dla masowego odbiorcy, może oznaczać przyzwolenie na dramatyczny spadek jakości? Po obejrzeniu najnowszego obrazuBilla Condona odnoszę takie właśnie wrażenie. Obym się myliła.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
18 listopada spora rzesza fanów sagi "Zmierzch" wstrzymała oddech i udała się do pobliskiego kina na... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones