Recenzja filmu

Sin City - Miasto grzechu (2005)
Robert Rodriguez
Frank Miller
Bruce Willis
Mickey Rourke

Grzeszna mieścina

Amerykański artysta Frank Miller za pośrednictwem wydawnictwa Dark Horse Comics w 1992 roku opublikował serię komiksów, zatytułowaną "Sin City", opowiadającą o mrocznym mieście, w którym swoją
Amerykański artysta Frank Miller za pośrednictwem wydawnictwa Dark Horse Comics w 1992 roku opublikował serię komiksów, zatytułowaną "Sin City", opowiadającą o mrocznym mieście, w którym swoją egzystencję wiodą gangsterzy, prostytutki, a także skorumpowani policjanci. Sam komiks był utrzymany w czarno-białej konwencji i należał do gatunku noir. Szybko zdobył wielkie uznanie wśród czytelników i został wpisany w kanon najlepszych tytułów z gatunku. Nie powinien więc nikogo dziwić fakt, że prędzej, czy później znajdzie się ktoś, kto będzie chciał przenieść tę klimatyczną i mroczną historię na duży ekran. Takowy śmiałek znalazł się dopiero w 2005 roku, zwał się Robert Rodriguez i wraz z Frankiem Millerem stworzył ekranizację "Sin City". Czy jego film jest równie świetny jak komiks? Jeśli intryguje Was to pytanie, to zapraszam do dalszej lektury.   "Sin City: Miasto grzechu" przedstawia trzy nowele. Od razu zaznaczę, że w pewnym sensie są one ze sobą połączone, tj. spotykamy w nich te same postacie i lokacje. Bohaterem pierwszej historii jest potężny i silny Marv, który pewnej nocy po odbytym stosunku z seksowną Goldi i małą drzemką zastaje swoją dziewczynkę martwą u swego boku. Postanawia za wszelką cenę znaleźć winowajcę. Druga nowela opowiada dzieje Dwighta. Stara się on uciec od swej niezbyt poprawnej przeszłości, ale nie udaje mu się jednak uniknąć kłopotów. Przypadkiem bierze udział w morderstwie wrednego gliniarza, w dodatku musi pomóc zabójczo seksownym dziewczynom ze Starego Miasta. Ostatnia historia przedstawia los Johna Hartigana, który jest chyba ostatnim sprawiedliwym policjantem w Sin City. Ratuje on jedenastoletnią dziewczynkę z rąk szalonego pedofila, lecz jest to dopiero początek jego walki z owym psychopatą.   Podsumowując, wszystkie trzy nowele pod względem fabularnym zbytnio nie zaskakują. Podczas seansu łatwo przewidzieć dalszy przebieg zdarzeń, nawet pomimo wielowątkowości filmu. Osobiście najbardziej do gustu przypadła mi historia Johna Hartigana, nowela o Marvie również mi się spodobała, za to niezbyt dobre wrażenie wywarła na mnie opowieść o Dwighcie i dziwkach. Nie mogę nie wspomnieć o bardzo dobrych portretach psychologicznych postaci, które po prostu intrygują. Nie zawiodłem się także na dialogach. Szczerze mówiąc scenariusz nie jest najmocniejszą stroną "Sin City", ale także nie jest jego kluczowym elementem. Zdecydowanie pierwsze skrzypce w obrazie Rodrigueza gra oprawa wizualna oraz aktorska, o czym piszę parę słów poniżej.   Jak przystało na ekranizację komiksu w stylu noir Robert Rodriguez postanowił zadbać, aby jego dzieło jak najwierniej oddawało komiksowe realia. Całość stworzona jest w niesamowitej, czarno-białej technice. Tylko gdzieniegdzie w niektórych momentach pojawiają się inne kolory - zazwyczaj barwy czerwonej, bądź żółtej. Bez owijania w bawełnę rzeknę, że wygląda to fenomenalnie i buduje cały klimat i magię filmu. Po prostu bez tej nieprawdopodobnie widowiskowej oprawy wizualnej "Sin City" straciłby cały swój urok. Równie wspaniale prezentuje się samo miasto grzechu, przepełnione mrokiem, pośród którego czuć czyhającą gdzieś za rogiem śmierć. Genialnie wyglądają także same postacie, a dobór aktorów okazał się istnym strzałem w dziesiątkę, ponieważ gra aktorska to kolejny mocny element "Sin City". Zdecydowanie na pochwałę zasługuje Bruce Willis, który bardzo realistycznie odegrał rolę Johna Hartigana. Równie dobrze wypadła słodziutka jak najsmaczniejszy na świecie torcik z wisienką Jessica Alba. Na uznanie zasługuje zwłaszcza mimika aktorów i ich gestykulacja. Taki Elijah Wood, odgrywający postać psychopatycznego kanibala Kevina, mimowolnie intryguje. Dodam, że reszta aktorów zagrała na równie wysokim poziomie.   W moim mniemaniu trochę słabiej wypadła oprawa dźwiękowa. Spodziewałem się czegoś naprawdę klimatycznego, tymczasem do moich uszu podczas seansu docierała dość przeciętna muzyka, która nie zrobiła na mnie piorunującego wrażenia. Wracając jeszcze na moment do oprawy wizualnej - zapomniałbym rzec o występowaniu dość brutalnych scen. Mi osobiście zbytnio one nie przeszkadzały, głównie dlatego, iż w czarno-białej technice nie wyglądały aż tak ohydnie. Jednak pewnie co poniektórzy mogą stwierdzić, że Rodriguez trochę niepotrzebnie epatuje przemocą, ale przecież należy nie zapominać, iż to jest opowieść o mrocznym, przesiąkniętym złem mieście grzechu, dlatego więc ja jestem zadowolony z faktu, iż w filmie pojawiały się zarówno odpadające dłonie, jak i głowy.   Reasumując, na pewno ekranizacja "Sin City" w niektórych kręgach na stałe wpisała się pod szyldem istnego arcydzieła, wiernego odtworzenia komiksu na dużym ekranie. Ja osobiście chwalę tą produkcję pod względem wizualnym oraz aktorskim, aczkolwiek nie miałbym nic przeciwko, gdyby scenariusz bardziej trzymał mnie w napięciu. Ogólnie rzecz biorąc, "Sin City" to bardzo dobry i mroczny film, utrzymany w klimatycznej atmosferze. Warto go obejrzeć również dlatego, że Rodriguez zapowiada nie tylko jego drugą, ale także trzecią część. Nie czekam na nie z wywalonym na wierzchu jęzorem, ale na pewno nie przejdę obok nich obojętnie, zwłaszcza, jeśli znowu zostanę uraczony świetnym widowiskiem i rewelacyjną grą aktorską.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Nowy styl kinematografii wymyślony przez Roberta Rodrigueza jest dokładnie tym, czym ma być - nową... czytaj więcej
"Sin City - miasto grzechu" komiksowe dzieło Franka Millera, w końcu zostało przeniesione na wielki... czytaj więcej
Mocne, efektowne kino. "Sin City. Miasto grzechu" to film pełen brutalnych, gwałtownych scen, ale... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones