Recenzja filmu

Obcy kontra Predator 2 (2007)
Greg Strause
Colin Strause
Steven Pasquale
Reiko Aylesworth

Twórcy kontra fani vol.2

Uwaga: W poniższym tekście znajdują się spoilery. "Obcy kontra Predator" okazał się porażką. Jej kaliber jest porównywalny z filmami Joela Schumachera o Batmanie. Film Andersona nie miał nic z
Uwaga: W poniższym tekście znajdują się spoilery. "Obcy kontra Predator" okazał się porażką. Jej kaliber jest porównywalny z filmami Joela Schumachera o Batmanie. Film Andersona nie miał nic z klimatu wcześniejszych odsłon traktujących o obu kosmitach. Mam na myśli trzy pierwsze części serii "Obcy" oraz obie "Predatora". "AvP" dwa najsłynniejsze kosmiczne potwory ukazał jako biegające po ekranie stworki pokroju co najwyżej Gremlinów. Cały film utrzymano w konwencji bajki dla dzieci. Jak nietrudno się domyślić po obejrzeniu tego "dzieła" fani obydwu drapieżców byli narażeni na atak serca. Oczywiście nie pozostawili na tym filmie suchej nitki. Mimo wszystko zapadła decyzja o kontynuacji. W ten oto sposób trzy lata później pojawił się "Obcy kontra Predator 2". Studio Fox mając świadomość porażki pierwszej części, dokonało kilku zmian przed rozpoczęciem produkcji. Reżyserami zostali bracia Strause, natomiast scenariusz napisał ponownie Shane Salerno. Podwyższono także kategorię wiekową. W tej klasyfikacji "dwójka" otrzymała nominał R (pierwowzór PG-13). "Obcy kontra Predator 2" rozpoczyna się w miejscu zakończenia obrazu Andersona. Na odlatującym z Ziemi statku Predatorów, z ciała martwego Łowcy, wykluwa się Predalien. Inni Predatorzy bezskutecznie starają się walczyć z hybrydą. Dodatkowo podczas pojedynku statek zostaje uszkodzony. Wkrótce rozbija się w pobliżu prowincjonalnego miasteczka w Stanach. W katastrofie giną wszyscy Predatorzy, natomiast Predalien i facehuggery (poczwarki Obcych) wydostają się na zewnątrz. Chwilę po tym zdarzeniu na Ziemię wyrusza samotny Predator z misją całkowitej eksterminacji i zatarcia wszelkich śladów obecności Obcych i Predalienów na naszej planecie... Film debiutujących w reżyserskiej roli Colina i Grega Strause ma kilka plusów. Spośród nich największym jest sposób przedstawienia Predatora. Nie popełniono błędu Andersona, który ukazał Łowców jako tępawe, niepotrafiące walczyć wręcz i chętnie zaprzyjaźniające się z ludźmi stworzenia. Wolf (takie imię nadali Predatorowi twórcy) jest bezwzględnym myśliwym zabijającym wszystko i wszystkich. Właśnie taki charakter powinien mieć osobnik rasy Yautja. Wielki plus dla braci Strause za powrót do takiego kanonu. Uzbrojenie, jakim Wolf się posługuje, także robi wrażenie. Do obowiązkowej maski i trybu niewidzialności dochodzą dwa naramienne działka, dysk, coś na kształt bata i rozpuszczający wszystko niebieski płyn. Zadbano także o detale sugerujące jego dużą liczbę zwycięskich polowań, a co za tym idzie doświadczenie w walce. Sugerują to głównie zadrapania na przywdziewanej masce. Kolejnymi mocnymi stronami są sekwencje walk pomiędzy Obcymi a Predatorem oraz muzyka skomponowana przez Brian TylerBriana Tylera. Kompozytor spisał się naprawdę świetnie, mimo że niektóre elementy jego ścieżki dźwiękowej zostały zapożyczone z wcześniejszych filmów. Nie zmienia to jednak faktu, iż kawałków umieszczonych w "AvP2" słucha się z przyjemnością. Ostatnim pozytywem jest brak nietykalności ludzi. Giną mężczyźni, dzieci oraz kobiety (także ciężarne). Zabieg ten można zaliczyć do udanych. W końcu film tego typu z założenia miał być brutalny. Niestety równocześnie łączy się on z pierwszym mankamentem. Niestety słabe trony po raz kolejny przewyższyły zalety. Wspomniane krwawe sceny, jak i walki kosmicznych drapieżców mają bowiem za zadanie zastąpić całkowity brak klimatu wcześniejszych filmów. Pomysł ten okazał się jednak niewypałem. Co z tego, że trup ściele się gęsto, drastycznych scen nie brakuje, skoro widz nie odczuwa nawet dreszczyku emocji. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedź jest prosta. Los wszystkich bohaterów jest nam całkowicie obojętny. Tu przechodzimy do kolejnych zarzutów. Mianowicie, stojącego na marnym poziomie aktorstwa i kompletnej nieznajomości kreowanych postaci. Panteon głównych bohaterów tworzy grupa nastolatków, dwóch braci (Ricky i Dallas), szeryf Morales oraz dzielna pani żołnierz z córeczką. Ponadto dowiadujemy się później, że Dallas był w więzieniu, a Ricky kocha się w koleżance z klasy, Jesse. To tyle jeśli chodzi o przybliżenie osób, których losem powinniśmy się przejmować. Oczywiście te strzępy wiadomości w połączeniu z ich bezpłciowymi charakterami dają efekt wspomniany powyżej. Wątek miłosny mający ukazać kawałek normalnego życia w Gunnison (nazwa owej mieściny) okazał się kompletnie nietrafiony. Całe szczęście został przerwany mniej więcej w połowie filmu śmiercią Jesse. Teraz kilka słów o aktorstwie. Członkowie obsady są równie bezpłciowi jak ich postaci. Praktycznie cały czas snują się po ekranie w niewiadomym kierunku i celu. Przy każdym zbliżeniu na twarzach aktorów widać wręcz załamanie, jakby wróżka przepowiedziała końcowy efekt ich wypocin. Nawet jeśli było tak w istocie, fakt ten nie usprawiedliwia ich drętwej gry. Podobnie jak ludzi twórcy potraktowali Obcych. Przedstawiciele homo sapiens jak i pierwszy z tytułowych potworów są dla Predatora "mięsem armatnim". Takie potraktowanie Obcego w moich oczach jest niewybaczalne. Salerno (w końcu to on napisał scenariusz) przerobił jednego z najdoskonalszych myśliwych w zupełnie bezbronne zwierzątko. Oglądanie tak nieporadnych Obcych (Wolf potrafi zabić dwóch równocześnie) doprowadziło mnie do szewskiej pasji. Obecność jednego Predatora sugerowała co prawda, że to on będzie w potyczkach górą, jednak liczyłem na wyrównane starcia. Kolejnym, jak wydawało mi się przed seansem, plusem powinien być Predaliem. Niestety potencjał tego myśliwego praktycznie nie został wykorzystany. Hybryda wypada tak samo blado jak Venom w "Spider-Man 3". Złożyło się na to wiele czynników. Po pierwsze pojawia się na ekranie sporadycznie, a gdy już to uczyni, chowa się w cieniu i praktycznie go nie widać. Oliwy do ognia dodały sposób jego prokreacji (sceny w szpitalu nie muszę chyba opisywać) oraz finałowa walka z Predatorem. Była to jedyna potyczka, która wywołała u mnie wybuch śmiechu. Całkowity brak pomysłu na starcie głównych oponentów. Takową niemoc wyraża tylko jedno słowo: ŻAL. Niestety takie samo "zaćmienie szarych komórek" towarzyszyło ekipie, jeśli chodzi o zakończenie. Przeszło ono najśmielsze granice ludzkiej głupoty. Mianowicie zrzucono na Gunnison bombę atomową. W dodatku takową decyzję podjął bez żadnej konsultacji jeden pułkownik. Kolejny idiotyzm. Jakby tego było mało, nasi bohaterowie odporni są na chorobę popromienną i cały incydent zdołało zatuszować wojsko. Niewyobrażalny absurd. To nie koniec przywar dzieła braci Strause. Mianowicie większość ujęć wyraża kwestia padająca w "Seksmisji". Mam na myśli zadanie: "Ciemność, ciemność widzę". Ekipa chciała zbudować klimat grozy i osaczenia ukrywając tytułowych kosmitów z strugach deszczu czy niezwykle zacienionych miejscach typu kanały. Zamiast tego w sekwencjach walk (które mimo wszystko oceniłem pozytywnie) momentami zastanawiałem się, kto w tej chwili kogo "okłada". Ostatnią pomyłką, której warto poświęcić akapit, jest bezsensowne kopiowanie motywów z poprzednich filmów serii. Niektóre sceny zostały wręcz powielone w 100%. Do tego dochodzi szereg innych motywów, które w zamierzeniu miały być nawiązaniami. Nie ma sensu wymieniać ich wszystkich. Wystarczy powiedzieć, że każdy to bezmyślna kalka. Do wyżej wymienionych głównych mankamentów dochodzi wiele pomniejszych. Wymienię tylko niektóre z nich: Predalien osiąga dorosłe stadium w sekundę po narodzeniu, nikt w mieście nie zauważa spadającego statku, Obcy wylęgają się zbyt szybko, kwas Obcych nie przepala wielu przedmiotów i cały czas omija Predatora, Łowca wielokrotnie pudłuje z naramiennego działka. Tego typu przykładów jest o wiele więcej. Mimo tylu wad, debiutancki film braci Strause jest minimalnie lepszy niż dzieło Andersona. Przynajmniej nie można go podciągnąć pod obraz spod znaku Walta Disneya (część pierwszą owszem). Koniec końców, "Obcy kontra Predator 2" wypadł poniżej moich oczekiwań. Jest płytkim slasherem, któremu daleko do znamienitych obrazów, które powołały do życia Obcego i Predatora.
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pierwsza część serii ''Obcy kontra Predator'' nie odniosła zamierzonego sukcesu. Film poniósł ogromną... czytaj więcej
Niedawno, kuśtykając o lasce i klekocząc sztuczną szczęką, narzekałem, jak to filmy o obcych i... czytaj więcej
Obcy i Predator są tak kultowi, że z pewnością zna ich każdy. Ważne jest jednak to, że te dwa potworki... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones