Recenzja filmu

World War Z (2013)
Marc Forster
Brad Pitt
Mireille Enos

Dookoła świata z zombie

Nareszcie! Magiczne słowo na "Z" powróciło. Przez dekadę twórcy filmowi (i nie tylko) unikali go jak ognia. W horrorach od "28 dni później" przez wszystkie części "[Rec]" i "Resident Evil", a na
Nareszcie! Magiczne słowo na "Z" powróciło. Przez dekadę twórcy filmowi (i nie tylko) unikali go jak ognia. W horrorach od "28 dni później" przez wszystkie części "[Rec]" i "Resident Evil", a na serialu (a wcześniej komiksie) pt. "Żywe trupy" kończąc. Zamiast nazywać rzeczy po imieniu używano zwrotów opętani, szwędacze, tytułowe żywe trupy, itp. A przecież zombie to zombie. I po dziesięciu latach w kinie mainsteamowym to słowo powróciło, i to na ustach samego Brada Pitta.

Gerry Lane żyje sobie spokojnie razem z rodziną na przedmieściach Nowego Jorku. Pewnego dnia, stojąc w korku na jednej z nowojorskich ulic, trafia w centrum zamieszek na niespotykaną dotąd skalę. Ludzie dookoła niego zamieniają się w krwiożercze i agresywne bestie. Na szczęście Gerry jest byłym pracownikiem ONZ i zostaje razem z rodziną niezwłocznie przetransportowany na bezpieczny lotniskowiec gdzieś na oceanie. Jednak szybko zostaje oddzielony od swoich bliskich, gdyż zostaje powołany do uczestniczenia w misji, której celem jest odkrycie przyczyny pandemii.

"World War Z" jest nietypowym filmem o zombie. Nie doświadczymy tutaj przestraszonej grupki ludzi zmagającej się z hordą nieumarłych w centrum handlowym lub innym ograniczonym skrawku terenu. Przeciwnie, bohater filmu poszukując odpowiedzi na nurtujące go pytania, przemierza cały świat. Zombie w wielu scenach nie są dla niego zagrożeniem bezpośrednim, lecz uciążliwym elementem tła wydarzeń. Taka konstrukcja filmu sprawa, że nie ma w nim miejsca na klasyczne dla gatunku budowanie napięcia i poczucia osaczenia.

Jednym z największych mankamentów filmu są postacie. Bohaterowie filmu, zarówno pierwszo- jak i drugoplanowi, są boleśnie jednowymiarowi. Bez wyjątku. Największe baty należą się oczywiście Bradowi Pittowi, który zagrał dużo poniżej swoich możliwości. Najdobitniej świadczy o tym fakt, że przez cały prawie dwugodzinny seans widz może mieć wrażenie, że nie śledzi poczynań Gerry'ego Lane'a, lecz właśnie Brada Pitta. Jego bohater jest tak bezosobowy, że właściwie znany aktor nie pozwolił mu zaistnieć. Patrząc na tę kreację, można niejednokrotnie zatęsknić za Davidem Millesem, Tylerem Durdenem, Jesse Jamesem czy nawet Benjaminem Buttonem.

"World War Z" zawodzi na wielu polach. Niestety widać, że film znalazł się w montażowni kilka razy. Przy tym jest nudnawy i, jak na horror, mało straszny (pod tym względem jak na dłoni widać, że bardzo zaszkodziła mu niska kategoria wiekowa). Do udanych aspektów można zaliczyć kilka ciekawych panoramicznych ujęć oraz przyjemne dla oka "fale" zombie (zamiast dużych grup mamroczących wściekłych umarlaków przez miasto przetacza się prawdziwie niszczycielska lawina żywych trupów). Nie rekompensuje to jednak licznych niedociągnięć na innych polach. Najnowszy film Marca Forstera jest dobrym przykładem na to, że nawet oryginalne podejście do tematu może polec na stole montażowym.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po serii niezwykle mizernych zombie movies, jakie ostatnio ujrzały światło dzienne (dla przykładu można... czytaj więcej
Produkcja zakrojonej na szeroką skalę opowieści o globalnym starciu z żywymi trupami od samego początku... czytaj więcej
Na ekranie mogliśmy już oglądać różne wersje żywych trupów. Były one szybkie (przykładowo remake "Dzień... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones