Recenzja filmu

Głęboka czerwień (1975)
Dario Argento
David Hemmings
Daria Nicolodi

Un giallo perfetto

"Głęboka czerwień" to giallo wzorcowe, do którego przyrównywać można spokojnie wszystkich przedstawicieli nurtu. Argento idealnie odmierza tu proporcje między siłą napędową całej historii, jaką
Giallo. Specyficzny gatunek filmowy, który swój największy rozkwit przeżywał w kinematografii włoskiej w latach 70. Unikalne połączenie kryminałów w stylu Agathy Christie, w których nadrzędną funkcję pełni poszukiwanie sprawcy serii brutalnych mordów, z elementami thrillera i horroru. Za czołowego twórcę tego typu kina uważa się, nie bez przyczyny, włoskiego reżysera i scenarzystę (majstrował m.in. przy "Pewnego razu na Dzikim Zachodzie" Leone) Dario Argento, który swój niepowtarzalny styl narracji wypracował przy pracy nad tzw. "zwierzęcą trylogią", w której skład wchodzą kluczowe dla nurtu pozycje: "Ptak o kryształowym upierzeniu", "Kot o dziewięciu ogonach" i "Cztery muchy na szarym aksamicie". Za jego najważniejsze dzieło uchodzi "Głęboka czerwień" z 1975 roku, w którym udało mu się doprowadzić do perfekcji wizualną maestrię znaną już z jego wcześniejszych dzieł, która wespół z elektryzującą ścieżką dźwiękową grupy Goblin i zaskakującą intrygą wspólnie tworzą giallo wzorcowe, niechybnie najlepszego przedstawiciela gatunku.

Wszystko zaczyna się od krwawego morderstwa na niemieckiej telepatce Heldze Ulman (Macha Méril), którego świadkiem jest pianista Marc Daly (David Hemmings). Kilka godzin przed śmiercią, w trakcie swego występu, zamordowana miała jakoby wyczuć na sali obecność psychopaty i wniknąć do jego umysłu. Cała sprawa na tyle intryguje Marca, że postanawia wraz z dziennikarką Gianną (Daria Nicolodi) rozpocząć prywatne śledztwo i odkryć tożsamość zabójcy...

"Głęboka czerwień" to pozycja, która pomimo upływu lat wciąż fascynuje. Za taki stan rzeczy odpowiada przede wszystkim niezwykła umiejętność Argento do kreowania gęstej, niezwykle sugestywnej atmosfery i bezbłędnie budowane napięcie. Wielu fanów jego twórczości z pewnością za te same elementy na piedestale z chęcią postawiłaby jego o dwa lata późniejszą "Suspirię", ja jednak zdecydowanie będę bronił zdania że to właśnie omawianemu tytułowi należy się palma pierwszeństwa. Twórca "Phenomeny" idealnie odmierza tu proporcje między siłą napędową całej historii, jaką jest próba rozwiązania kryminalnej zagadki, a sztafażem rodem z kina grozy. Po raz pierwszy pojawiają się u tego reżysera akcenty gore z prawdziwego zdarzenia, które od tej pory staną się jedną z najbardziej rozpoznawalnych części składowych jego twórczości. Ujęte w pięknych, mamiących nasyconymi do bólu barwami (ach, ta krew!) kadrach Luigi Kuveillera robią one piorunujące wrażenie, pomimo że jak na dzisiejsze standardy nie są już bynajmniej przesadnie szokujące.

Nie rażą również w "Głębokiej czerwieni" te elementy, które później nierzadko należały do największych mankamentów produkcji spod ręki Włocha, czyli aktorstwo i dialogi. Poza paroma drobnymi wyjątkami, gra aktorów stoi tu na bardzo przyzwoitym poziomie. Główny ciężar spoczął zresztą na bardzo solidnym filarze, jakim jest bez wątpienia znany między innymi z występu u Antonioniego Hemmings. Brytyjczyk wprowadza do filmu wyspiarską klasę połączoną z profesjonalizmem, dzięki którym wszystkie motywacje poczynań jego bohatera stają się również bardziej wiarygodne. Ubolewać można jedynie nad faktem, że część pierwotnej anglojęzycznej ścieżki dialogowej została bezpowrotnie zagubiona, przez co każdy koneser musi dziś borykać się z dosyć uciążliwymi wersjami dubbingowanymi, zarówno w wariancie włoskim, jak i angielskim. Zapatrzywszy się jednak w obraz, łatwo zapomnieć o tej niedogodności, która bynajmniej nie odbiera ona więc nic z czaru, jakim emanuje ów tytuł. 

Wspomniałem na początku że "Głęboka czerwień" to giallo wzorcowe i, jak sądzę, zdecydowana większość zgodzi się ze mną w tej kwestii. Wzorzec niedościgły, do którego przyrównywać można spokojnie wszystkich przedstawicieli nurtu. Argento stworzył giallo "totalne" i, pomimo że to nie jemu zawdzięczamy przeniesienie tej stylistyki na grunt filmowy, to nie jest dziwnym bynajmniej, że właśnie z jego nazwiskiem od tej pory gatunek kojarzony jest w stopniu największym.
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones