Recenzja filmu

Salo, czyli 120 dni Sodomy (1975)
Pier Paolo Pasolini
Paolo Bonacelli
Giorgio Cataldi

Wszystko, co kocham

Ostatni film w reżyserskiej karierze Pier Paolo Pasoliniego w momencie wejścia na ekrany wywołał skandal i oburzenie. Zaprzysiężony komunista i prowokator zgotował widzom najbardziej dosłowny i
Ostatni film w reżyserskiej karierze Pier Paolo Pasoliniego w momencie wejścia na ekrany wywołał skandal i oburzenie. Zaprzysiężony komunista i prowokator zgotował widzom najbardziej dosłowny i szokujący obraz w swym dorobku. Już nie tyle obrazoburczy czy moralnie rozpasany, jak to było w przypadku jego "trylogii życia", ale zwyczajnie łamiący nietykalne do tej pory w kinie tabu, zwyrodniały i skrajnie okrutny. Sam twórca nie mógł już zbierać cięgów od stróżów moralności - zginął w mglistych okolicznościach na trzy tygodnie przed premierą. Jego filmowy testament zaś budzi zgorszenie i skrajne reakcje po dziś dzień, dobre trzydzieści lat po tym, jak ujrzał światło dzienne.

Podstawą napisanego przez samego Pasoliniego (przy skromnej współpracy Pupi Avatiego) scenariusza była w tym przypadku niesławna praca autorstwa Markiza de Sade'a, przez wiele lat uważane za bezpowrotnie utracone "120 dni Sodomy, czyli szkoła libertynizmu". Twórca "Dekameronu" wziął z niej ogólny zarys fabularny i pewne zabiegi narracyjne, uwspółcześnił jednak akcję, umieszczając ją w faszystowskich Włoszech w ostatnich miesiącach II Wojny Światowej. Tak powstała drastyczna opowieść o czterech mężach stanu, którzy porywają grupę młodych mieszkańców miasteczka w republice Salo i zamykają się z nimi w położonej na uboczu willi, by tam oddawać się kilkudniowej orgii. Jedyną zasadą jest brak ograniczeń w dawaniu upustu swym żądzom...

Dewiacja na dewiacji i dewiacją pogania (choć i tak nie w takim stopniu jak u de Sade'a). Perwersja, władza i usankcjonowane nią upodlenie. Czyli wszystko to, co prawdziwe dzieło zawierać winno. A tak już bardziej poważnie - seans "Salo" nie jest zbyt przyjemnym doświadczeniem, ale jest doświadczeniem silnym. Kiedy po raz pierwszy oglądałem obraz Włocha - miało to miejsce jakieś dziesięć lat temu, na jednym z przeglądów jego twórczości - ciężko było mi pozbierać myśli. Pamiętam ciszę na sali, która w miarę trwania filmu tylko gęstniała. Pamiętam swoje rozbicie i zdołowanie po zakończonym seansie i to, że cieszyłem się jedynie, że nie zabrałem ze sobą do kina swojej ówczesnej dziewczyny. Wiedziałem jedynie, że chyba tak powinno oddziaływać prawdziwe kino. Muszę przyznać, że obejrzany ponownie po latach obraz Pasoliniego nie zmiażdżył mnie tak jak wówczas. Może rzecz w tym, że wiele już od tamtego czasu widziałem, może i wrażliwość bardziej stępiona. Wciąż jednak "Salo" wali, że tak to ujmę, po głowie.

Wali każdego, kto się z nim zetknie. Zapewne dlatego film ten nie jest traktowany przez opiniotwórczą krytykę na równi z najbardziej cenionymi dziełami Włocha. Niesłusznie, pozwolę sobie zauważyć. Szok nie jest tu bezcelowy, epatowanie ma określoną funkcję, podobnie jak powtarzalny schemat akcji. Reżyser tworzy okrutną satyrę, która ma boleć i nie pozostawiać obojętnym. Tymczasem, odtrącony przez tzw. mainstream, twór Pasoliniego odnalazł wiernych odbiorców w kręgach miłośników kinowych doznań ekstremalnych, którzy z lubością stawiają go w jednym rzędzie z takimi tytułami, jak "Cannibal Holocaust" czy "Kaligula". Z całym szacunkiem dla tamtych obrazów - jest to krzywdząca perspektywa. Pasolini był bez wątpienia jednym z największych mistrzów europejskiego kina powojennego. "Salo" to pożegnanie na miarę artysty bezkompromisowego i odważnego do granic szczerości, za jakiego zwykło się uważać twórcę "Teorematu". Jest odpychające i pociągające zarazem, piękne i obrzydliwe. Prawdziwie stymulujące dzieło sztuki dla zaawansowanych. Takie, które się kocha albo nienawidzi.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
W latach 1976-77 we Włoszech nastąpił "wysyp" filmów z podgatunku "nazisploitation", którego motywem... czytaj więcej
Pier Paolo Pasolini - skandalista, zajadły komunista, homoseksualista, niezwykle odważny w swych tworach,... czytaj więcej
Uwaga! Recenzja zawiera spojlery. Wiosną 1975 roku Pasolini przystąpił do realizacji kolejnego filmu. Od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones