Recenzja filmu

Biała wstążka (2009)
Michael Haneke
Leonie Benesch

Zło powszednie

W pierwszej części swego tryptyku "Historia bestialstwa", opatrzonej podtytułem "Chwila wolności" norweski pisarz Jens Bjørneboe podejmuje się szczegółowych rozważań
W pierwszej części swego tryptyku "Historia bestialstwa", opatrzonej podtytułem "Chwila wolności" norweski pisarz Jens Bjørneboe podejmuje się szczegółowych rozważań na temat ludzkiej natury, dochodząc, co raczej nie dziwi, do niezbyt wesołych wniosków. Spogląda na dwudziestowieczną historię z perspektywy woźnego sądowego w małym niemieckim miasteczku położonym gdzieś w górach. Jego obserwacje z reguły są beznamiętne, a jednocześnie napawają czytelnika grozą. Bo pod przykrywką sielskiego życia w niewielkiej społeczności czają się wstydliwe tajemnice, odrażające, brudne sprawki szanowanych i poważanych obywateli. To właśnie "Historia bestialstwa" przyszła mi błyskawicznie na myśl w trakcie oglądania nagrodzonej Złotą Palmą "Białej wstążki" Michaela Haneke. Tym bardziej że analogie sięgają znacznie dalej niż tylko chęć demaskowania prowincjonalnej obłudy czy dywagacje na temat zła, które od zarania jest udziałem człowieka jako istoty zwierzęcej. Bjørneboe z wyjątkowym zapałem lustruje także specyfikę niemieckiego narodu, jego wyjątkowy, jego zdaniem, charakter, poświęcając mu na tle innych nacji wyjątkowo dużo miejsca.

Akcja dzieła austriackiego reżysera rozgrywa się na germańskiej wsi w przededniu wybuchu I Wojny Światowej. W niewielkiej protestanckiej osadzie dochodzi do serii tajemniczych wydarzeń. Lokalny lekarz trafia do szpitala po upadku z konia, któremu najwyraźniej ktoś "pomógł" się potknąć. W trakcie fetowania dożynek ktoś niszczy ogród należący do barona, zaraz potem porwany zostaje jego kilkuletni synek, któremu ktoś wymierza "karę". Kolejne drastyczne wypadki wstrząsają mieszkańcami, jednak sprawca pozostaje nieznany...

Już na wstępie swego filmu twórca "Pianistki" dość jasno sugeruje, iż przedstawioną w nim historię traktować należy jako genezę wydarzeń, które doprowadziły do przejęcia w Niemczech władzy przez nazistów i późniejszych okrucieństw narodu niemieckiego pod szyldem III Rzeszy. Haneke jasno wskazuje na twarde wychowanie, żelazną dyscyplinę, która dławi normalne ludzkie emocje, oducza empatii. Jednocześnie jego obraz jest na równi "zdyscyplinowany", chłodny, a przez to jeszcze bardziej poruszający i porażający. Austriak ponownie stawia na niuanse, drobne niedopowiedzenia, dzięki którym zyskuje jeszcze bardziej piorunujący efekt. Niewzruszonym okiem kamery pokazuje bezduszność i małostkowość, wręcz upaja się obserwacją kamiennych twarzy - czy to dorosłych, czy dzieci - które z ogromną łatwością upokarzają, skazują innych na cierpienie. Takie sceny jak choćby bolesny dialog doktora z akuszerką ogląda się z zapartym tchem i raczej nieprędko zapomina.

Dominują w "Białej wstążce" długie, nierzadko (choć już nie tak często jak w poprzednich dziełach tego reżysera) statyczne ujęcia, kadry są starannie skomponowane - całość w najwyższym stopniu bezbłędna, bez miejsca na zbędne elementy, wycyzelowana do cna. Dlatego też ogląda się ów film z postępującą fascynacją, choć jednocześnie nie daje on widzowi żadnej taryfy ulgowej. To seans bezwzględny w równym stopniu jak sportretowane w nim straszne "małe niedźwiadki", bezwzględny tak jak potrafi być jedynie istota ludzka. Gdzieś tam tli się jakaś iskierka nadziei, przemyka w drobnych detalach, w czystym spojrzeniu małego synka pastora. Mimo tego jest to niewielka pociecha. Zło jest jakby uśpione, ale jego kryjówka znajduje się tuż pod powierzchnią, w przyczajeniu czeka jedynie na odpowiedni moment, aby się ujawnić w pełnej krasie. To zwyrodniałość ujęta w ryzy, które są jednak wyjątkowo wątłe. Rak wyhodowany pod przykrywką duszącej formy.

Haneke zgarnął za swoje dzieło Złotą Palmę w Cannes, już drugą w swym dorobku i po raz wtóry w pełni zasłużoną. Chciałoby się rzec że narodził się nowy mistrz kina europejskiego, ale prawda jest taka, że narodził się on już dawno, wraz z głośnym "Funny Games". Za pomocą wystudiowanych, niepokojąco pięknych obrazów ze swego ostatniego dzieła jedynie po raz kolejny potwierdza swoją klasę. I po raz kolejny burzy dobre samopoczucie, zmuszając do myślenia.
1 10
Moja ocena:
10
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Michael Haneke jest znany ze swojej powagi, długich ujęć i krytyki dotyczącej przeróżnych tematów, tutaj... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones