Recenzja filmu

Helena Trojańska (2003)
John Kent Harrison
Rufus Sewell
Daniel Lapaine

Kolejne spojrzenie na wielką wojnę trojańską

No i jest - kolejny, dziesiąty, piętnasty, a pewnie i jeszcze późniejszy - film o pięknej Helenie Trojańskiej, o wywołanej przez nią wojnie, o okrucieństwie wodzów i dramacie poddanych. I cóż z
No i jest - kolejny, dziesiąty, piętnasty, a pewnie i jeszcze późniejszy - film o pięknej Helenie Trojańskiej, o wywołanej przez nią wojnie, o okrucieństwie wodzów i dramacie poddanych. I cóż z tego wynika? Trudno będzie i bez tego na pewno się nie obejdzie, nie wspomnieć o zrealizowanej w 2004 roku "Troi" Wolfganga Petersena. Terminy ukazania się obu produkcji niemal się zbiegły. "Troja" miała świetną promocję, emitowano ją w kinach, co sprowadziło na seanse rzesze uczniów, którzy, jeśli byli znudzeni, wygodnie spali w fotelach i nauczycieli, którzy próżno wyczekiwali podobieństwa ukazanej w filmie historii do Homerowego eposu. "Helena Trojańska" nie miała już takiej reklamy, bo była produkcją "jedynie" telewizyjną. A szkoda. Porównując oba te filmy, bo to zamierzam właśnie uczynić, sięgnę na początku do najistotniejszej kwestii, detalu i ogólnika zarazem. Helena. Od dawien dawna na naszej planecie można znaleźć całe mnóstwo pięknych i utalentowanych aktorek, które chętnie w obu produkcjach użyczyłyby swej urody i kunsztu roli z pozoru tak błahej jak Helena Trojańska. No właśnie, z pozoru. Jak łatwo można się pomylić i "poślizgnąć" na braku odpowiedniej selekcji, przekonał się Wolfgang Petersen, serwując w swojej niezwykle widowiskowej według wszystkich podstawowych norm i przepisów piękną, ale sztywną i całkowicie pozbawioną uroku Diane Kruger. I kiedy tak obserwuje się jej usilne próby bycia wartą całego tego zamieszania, nie można było pozbyć się z myśli pytania: czy o taką kobietę warto wypowiadać wojnę i poświęcać życie tak wielu ludzi? I oto przed podobnym dylematem rok wcześniej stanęli producenci "Heleny Trojańskiej", nie tak przereklamowanej jak poprzedzająca ją "Troja". Do roli sprawczyni całego chaosu wybrali delikatną Brytyjkę, Siennę Guillory. I na dodatek wybrali trafnie. Na tyle, że tym razem uwierzyłam, że dla Heleny mężczyźni naprawdę mogli oszaleć z pożądania (bo do tego też stara się przez cały czas przekonać widza reżyser). I o ile o pannie Guillory można wypowiedzieć raczej same komplementy, to w drugą stronę już to nie działa. Obserwując skutego jak kawała drewna, lalusiowatego niczym z żurnala Parysa trudno uwierzyć, że skądinąd psotna z natury Helena postanawia upokorzyć Greków właśnie dla niego. Najbardziej jednak denerwującą osobą w tej całej opowieści jest zdecydowanie Achilles. Miałam sposobność wcześniejszego obejrzenia w tej roli Brada Pitta w "Troi" (choć ten film ukazał się wcześniej) i oglądając łysego, napakowanego i ordynarnego Achillesa poczułam do tej postaci obrzydzenie. Myślę, że fakt, iż czyni się Achillesa postacią drugoplanową nie usprawiedliwia spłycania tej postaci do osoby kibola spod byle jakiego PRL-owskiego bloku. Trudno byłoby nie napisać o Rufusie Sewellu, który w roli Agamemnona jest może nie fenomenalny, ale na pewno bardzo dobry. Być może jestem już wobec niego niemal bezkrytyczna, bo nie ukrywam, że uważam go za jednego z najlepszych aktorów swojego pokolenia. Sewell potrafi sprawić, że kibicuje się mu bardziej, niż tym dobrym, a to ciekawa cecha. Ogólnie rzecz ujmując, i w "Troi", i w "Helenie Trojańskiej" są zalety, jak i mankamenty. Trudno więc wybrać któryś z tych filmów. Najlepiej zobaczyć i wybrać to, co najlepsze.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Helena Trojańska" to film reżysera Johna Kenta Harrisona, znanego z takich filmów jak "Jan Paweł II" czy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones