Recenzja wyd. DVD filmu

StreetDance 3D (2010)
Max Giwa
Dania Pasquini
Nichola Burley
Richard Winsor

Uliczne balety

Rzadko się zdarza, że muzykę z filmu znam na długo zanim ten film obejrzę. Tak było właśnie w przypadku "StreetDance 3D": niektóre kawałki ze ścieżki dźwiękowej potrafię zanucić z pamięci. Kiedy
Rzadko się zdarza, że muzykę z filmu znam na długo zanim ten film obejrzę. Tak było właśnie w przypadku "StreetDance 3D": niektóre kawałki ze ścieżki dźwiękowej potrafię zanucić z pamięci. Kiedy więc w Polsce wydano DVD z filmem, od razu go wypożyczyłam, żeby wreszcie przekonać się, jakie sceny muzycznie dopełniają moje ulubione utwory, m.in. "Tiny Dancer (Hold Me Closer)" Ironika czy "Work It Out" w wykonaniu Lightbulb Thieves. I niestety okazało się, że sam soundtrack jest zdecydowanie lepszy od filmu.

Tancerka street dance, Carly (Nichola Burley), należy do świetnej grupy pod przewodnictwem swojego chłopaka, Jaya (Ukweli Roach). Kiedy ten niespodziewanie porzuca ekipę, dziewczyna nie potrafi sobie poradzić z zaistniałą sytuacją. W końcu udaje jej się znaleźć miejsce do treningów: salę w szkole baletowej, której dyrektorka (Charlotte Rampling) nie boi się eksperymentować dla dobra swoich podopiecznych. Carly może ćwiczyć tam wraz z zespołem za darmo pod warunkiem, że weźmie pod swoje skrzydła kilku wychowanków ów placówki edukacyjno-artystycznej. Następuje zderzenie tradycji i nowoczesności. Roztańczona młodzież początkowo nie może się ze sobą dogadać, ale wspólna pasja powoli zbliża ich do siebie (zwłaszcza Carly i baletmistrza Tomasa).

"StreetDance 3D" jest brytyjską odpowiedzią na "Step Up 2" i jak dla mnie te filmy są do siebie zbyt podobne: w obu mamy romans dziewczyny "z ulicy" i chłopaka z dobrego domu, w obu bohaterowie "budują" ekipę do przysłowiowego tańca i różańca, w obu mamy konkursy taneczne i motyw rywalizacji z dawnymi przyjaciółmi. Ale takie filmy mają już to do siebie, że jeśli widziało się jeden, widziało się wszystkie. Uważam jednak, że druga część dosyć lubianego "Step Upa" jest lepsza: choć produkcja jest właściwie długim teledyskiem z naprawdę wpadającą w ucho muzyką, przy której aż chce się samemu potańczyć, bohaterowie są tutaj sympatyczniejsi i każdy z nim ma swoje pięć minut, a ich paczka bije na głowę ekipę z Londynu.

Produkcja znad Tamizy jest mocno średnia. Po prostu czegoś w nim zabrakło. Może przerwy między jednym układem tanecznym a drugim były nieco za długie, a sam film niezbyt sprawnie udawał komedię romantyczną i dramat obyczajowy? A może zawiodła chemia między bohaterami i sami bohaterowie, o których widz nie dowiedział się zbyt wiele oprócz tego, że nieźle tańczą? Pewnie wszystko po trochu.

"StreetDance 3D" broni się jednak wspomnianą już ścieżką dźwiękową, ale bez dobrej muzyki podobne produkcje nie mają prawa istnieć. Choreografia jest przyjemna dla oka, a finaliści Britain's Got Talent - ekipy Diversity i Flawless jako The Surge - ruszają się naprawdę świetnie. Debiutanci (m.in. George Sampson jako Eddie) poradzili sobie przed kamerą nieźle i pewnie niektórzy z nich pojawią się w drugiej części filmu.

Jeśli ktoś lubi produkcje o tańcu, na pewno "StreetDance 3D" obejrzy prędzej czy później. Mnie jednak w tym przypadku wystarczy audio bez video, a zatańczyć mogę sobie sama. Chociaż na pewno nie aż tak widowiskowo.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Dziwnie jest obserwować, jak następuje pokoleniowa zmiana w kinie. Wszystko, co już kiedyś było modne, a... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones