Film, który stoi w miejscu

Nie ma to jak science Fiction. Przekonaliśmy się o tym nieraz za sprawą takich produkcji jak "2001: Odyseja kosmiczna", "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" czy choćby klasyka Roberta Wise'a z 1951
Nie ma to jak science Fiction. Przekonaliśmy się o tym nieraz za sprawą takich produkcji jak "2001: Odyseja kosmiczna", "Obcy: Ósmy pasażer Nostromo" czy choćby klasyka Roberta Wise'a z 1951 "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia". Długo wyczekiwany remake tej produkcji, wyreżyserowany przez Scotta Derricksona, właśnie wszedł do polskich kin i mimo wielkiego szumu chyba nie odniesie wielkiego sukcesu. Ale może dla niewtajemniczonych parę słów o fabule filmu. Gdy na Ziemi ląduje statek kosmiczny, w kształcie ogromnej kuli, ludzkość staje w obliczu pierwszego w historii Ziemi kontaktu z wysłannikiem obcej cywilizacji - Klaatu. Nie wiadomo jednak, czy przybył on z misją pokojową... Fabuła jest oczywiście mocno związana z oryginałem z 1951 roku, a scenarzysta David Scarpa jedynie wprowadził parę istotnych zmian w scenariuszu Edmunda H. Northa i dostosował go do dzisiejszych realiów. Na początku film ciągnie się nieubłaganie i w zasadzie przez pierwsze pół godziny akcja stoi w miejscu. To karygodne, zważywszy na możliwości, jakie daje oryginalny scenariusz Northa. Z czasem akcja się rozkręca, jednak nie na tyle, by móc powiedzieć, że zadziwi i zaskoczy widza; raczej nieznacznie przyspiesza, niczym flegmatyczny staruszek. Może nie o to chodziło reżyserowi, ale z pewnością nie chodziło też o to, by zanudzić widza. Gatunek zobowiązuje i powinien motywować, ale widocznie nie Derricksona. Aktorstwo wypada mizernie. Nie jest to bynajmniej całkowita wina Keanu Reevesa czy Jennifer Connelly, ale reżysera. Derrickson sprawił, iż postacie Klaatu i Helen są strasznie proste i schematyczne i o ile w przypadku Reevesa zdało to egzamin, ponieważ jego postać zachowuje się trochę chłodno i obco, jak na kosmitę-prokuratora przystało, o tyle postać Connelly nic już nie usprawiedliwi. Bardzo irytuje rola Jacoba - syna Helen, lekko sarkastycznego i ironicznego, a zarazem naiwnego chłopca. Miłym zaskoczeniem była postać doktora Barnhardta, granego przez Johna Cleese'a.  Muzyka niespecjalnie zapada w pamięć. Jest raczej oszczędna i stonowana. Zdjęcia Davida Tattersalla są przeciętnie hollywoodzkie. Przynajmniej ten aspekt nie drażni ani nie irytuje, ale nie jest też wystarczająco wyraźny i nie przemawia specjalnie na korzyść filmu. Nie wiem, czy można ten film pozytywnie ocenić. Forma przerosła treść i przesłanie, jakie oferował film, skryło się niezauważone pod stertą efektów specjalnych i dłużącą się akcją filmu. Próba połączenia dramatu z gatunkiem fantastyczno-naukowym nie wyszła Derricksonowi na dobre. Keanu Reeves tak wypowiedział się na temat produkcji: „Tak naprawdę film opowiada o tkwiącym w ludziach dobrze. Pokazuje nasze wady, ale i to, że jesteśmy zdolni do pracy nad sobą”. Cóż, ja nie zauważyłem podczas seansu, by film to pokazywał. Było to raczej jawnie wpajane widzom przez głównych bohaterów. "Dzień w którym zatrzymała się Ziemia" to kolejna argument przeciw kręceniu remake'ów. Żałuję wydanych na bilet pieniędzy. Na tym zakończmy refleksje na temat filmu i miejmy nadzieję, że twórcy są zdolni do "pracy nad sobą".
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
USA ma w kinie przekichane. Deszcz meteorytów, wroga cywilizacja pozaziemska, zmutowane chomiki...... czytaj więcej
Lata 50. i 60. XX wieku to okres rozkwitu kina science-fiction. Efektem boomu, który nie miał później... czytaj więcej
Ta historia - jak każda inna, również ma swój początek. "Dzień, w którym zatrzymała się Ziemia" zaczyna... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones