Recenzja filmu

Hooligans (2005)
Lexi Alexander
Elijah Wood
Charlie Hunnam

Momentami bezbarwny, momentami ekscytujący

Myślałam, że "Hooligans" będzie filmem brutalnym, pokazującym czystą przemoc, uwzględniającą wielką przemianę głównego bohatera. Przeliczyłam się. Produkcja ta jest o ludziach, którym w życiu
Myślałam, że "Hooligans" będzie filmem brutalnym, pokazującym czystą przemoc, uwzględniającą wielką przemianę głównego bohatera. Przeliczyłam się. Produkcja ta jest o ludziach, którym w życiu najbardziej zależy na dobrej reputacji. Zamierzeniem twórców było pokazanie kibiców oglądających mecze i walczących między sobą. Niestety, pokazany został tylko jeden mecz, z czego największą uwagę kamera poświęciła Boverowi (Leo Gregory - moim zdaniem najlepiej odegrał swoją rolę), który przelewa (słowami) całą swoją złość na wrogów. Troszkę niedorzeczne, żeby kibic piłki nożnej mógł wejść sobie na boisko i stać nie wiadomo jak długo, ale przymrużmy na to oko. Jedyną naprawdę fascynującą sprawą w całym filmie jest fakt, że akcja rozgrywa się w Londynie i możemy przez niespełna dwie godziny słuchać brytyjskiego akcentu. Jeśli chodzi o samą fabułę, to jest nieco wydumana - Matt Buckner zostaje niesłusznie wyrzucony z Harvardu (pierwsza niedorzeczność - czy aby uczeń takiej szkoły nie chciał się bronić i odszedł bez walki?) i wyjeżdża do swojej siostry (Claire Forlani, której nie darzę sympatią, co więcej - uważam, że w każdej roli jest identyczna, bezbarwna, spokojna, jednym słowem - nijaka), tam spotyka brata męża siostry, z którym zaczyna się kolegować. Wydaje mi się niezbyt prawdopodobne, żeby taki typek jak Pete Dunham - wielki kibic piłki nożnej (a chyba jeszcze większy fan bójek i rozrób) od razu darzył zaufaniem outsidera. O wiele bardziej realną osobą jest Bover, który od samego początku nie ufa "przybyszowi", notabene z czasem staje się jednym z najważniejszych pseudokibiców. Niestety nie mogłam się dopatrzeć tej wielkiej przemiany Matta z grzecznego studenta w brutalnego, ogromnego fana piłki nożnej. Elijah Wood chyba już na zawsze pozostanie dla mnie Frodo z "Władcy Pierścieni". "Hooligans" jest czasami mocno irytujący. Zachowanie Shannon (siostry Matta) było dla mnie żałosne. Rozumiem, że obiecała mężowi, że jak ten znowu zacznie uczestniczyć w bójkach, to ona od niego odejdzie. Steve zostaje mocno okaleczony, a żona nie zważając na fakt, że może umrzeć, opuszcza go. Uważam, że ten wątek jest mocno naciągany, co spowodowało u mnie oburzenie i irytację. Pomimo wielu wad, które posiada film, łatwo się go ogląda. Może nie miło, ale bez większych trudności; nie ma się ochoty wyjść z sali kinowej, ponieważ chcemy wiedzieć, co stanie się dalej, tak czy siak w naszej podświadomości stajemy się fanami piłki nożnej i chcemy nie tyle walczyć z przeciwnikami GSE (Green Street Elite), co jesteśmy po ich stronie. Sceny walki podobały mi się, ale nie powaliły mnie na kolana. Reżyser przedstawił dwa sposoby pokazania bójek - migającym obrazem (który mnie nie przypadł do gustu - już po chwili bolą oczy i był to nieprzyjemny widok, ponieważ szczerze mówiąc nic nie widziałam, większą robotę odwala nasza wyobraźnia niżeli kamera, możemy tylko się domyślać, kto kogo uderza) oraz zwolnionymi ujęciami, które o wiele bardziej mi się podobały - oddawały większą dramaturgię. Aktorzy nie grają powalająco, ale też nie można im niczego zarzucić (oprócz Claire Forlani, która, jak już wcześniej napisałam, po raz kolejny wciela się w tą samą smutną, bezbarwną, przygnębioną (?), bojącą się wszystkiego kobietkę). Nie tylko Leo Gregory (Bover) odegrał znakomicie swoją rolę, na uznanie zasługuje również Charlie Hunnam (Pete Durham), jego styl bycia na ekranie jest naturalny i mamy wrażenie, że jest on prawdziwym fanem footballu. Elijah Wood (Matt Buckner) zagrał dość słabo, jest cichy przez cały film, wydaje nam się, że cały czas się czegoś boi i, tak jak już pisałam wyżej, nie widać u niego tej wielkiej przemiany, której brak rzutuje w sumie na cały film, bo właśnie o tę metamorfozę podobno chodziło twórcom. Według mnie, film ten nie pozostanie na długo w pamięci widzów. Zostanie obejrzany, niezbyt doceniony, chociaż pewnie jakieś nagrody dostanie. Ulotni się. "Hooligans" nie jest filmem ważnym, wiele takich powstało do tej pory, i wiele takich jeszcze zapewne powstanie. Jakbym jednak miała go odradzić lub polecić, to jednak go zarekomenduję. Czasami warto bezmyślnie popatrzeć w ekran.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Przed obejrzeniem tego filmu miałem nadzieję, że pozory mylą. Pomyślcie sami - czego można się spodziewać... czytaj więcej
Lexi Alexander zaserwowała nam kawałek naprawdę dobrego, mocnego kina. Nie jest to film dla każdego,... czytaj więcej
Filmów o piłkarskich chuliganach (zwłaszcza angielskich) oraz z piłkarskimi chuliganami w tle powstało... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones