Recenzja filmu

Zbrodnia na kinie

Uwe Boll nakręcił film o obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Jedna z największych tragedii w historii ludzkości została przeniesiona na ekran przez człowieka, którego filmy wyglądają na nieudolne
Uwe Boll nakręcił film o obozie koncentracyjnym w Auschwitz. Jedna z największych tragedii w historii ludzkości została przeniesiona na ekran przez człowieka, którego filmy wyglądają na nieudolne próby niezbyt pilnego ucznia jakiejś podrzędnej szkoły filmowej. Brzmi to jak kiepski dowcip, jednak niemiecki reżyser już nie raz udowadniał, że "kiepski dowcip" to całkiem niezła nazwa dla określenia gatunku filmów, które wychodzą spod jego ręki. Szukając dodatkowych punktów oparcia, żeby nie podejść do filmu całkowicie zniechęconym i podłamanym, pomyślałem, że ktoś taki jak Uwe Boll jest z pewnością pozbawiony wszelkich uprzedzeń i nie boi się powiedzieć co myśli. Łudziłem się, że jego surowy warsztat i nieco plebejskie spojrzenie na kino pozwolą uniknąć pseudoartystycznych zabaw w symbolizm i quasi moralizatorskich refleksji o przemijaniu i kruchości ludzkiego życia. Bo, nie oszukujmy się, każdy z nas miał kiedyś nadzieję, że powstanie film, który bez owijania w bawełnę, w brutalny i bezkompromisowy sposób opowie światu o tym, co się stało i jak się stało w "polskich obozach koncentracyjnych". Dla tych, którzy ciągle mają taką nadzieję, mam złe wieści - "Auschwitz" Uwe Bolla tego nie robi.

I generalnie rzecz biorąc, nie za bardzo mam pojęcie, jakie odczucia ten film wywołuje. Na początku i końcu mamy monolog reżysera, który wyjaśnia motywy, które nim kierowały podczas kręcenia. Niby wszystko jest ok - trzeba pokazać tę okrutną zbrodnię światu, rozliczyć się bezlitośnie ze zbrodniami nazistów. Jednak mentorski ton sugerujący przyspieszoną lekcję moralności każe podejrzewać, że Uwe Boll o historii Auschwitz wie niewiele, a tragedię ujmuje w ramach milionowej statystyki ofiar. Z całego wykładu reżysera płynie niezbyt światła konkluzja: "było strasznie, nie można o tym zapominać, nie można pozwolić, żeby coś takiego się powtórzyło". Jakby na poparcie swoich tez reżyser bierze się za przesłuchiwanie grupki niemieckich nastolatków. Po kilkunastu minutach nudnych zgadywanek o "tym szalonym Hitlerze" i genezie Holocaustu dowiadujemy się tego, co wiedzieliśmy od dawna - młodzież o II wojnie światowej wie mniej więcej tyle, co o prowadzeniu operacji na otwartym sercu - wiedzą, do czego służy skalpel, wiedzą, gdzie jest serce, ale szczegóły to dla nich czarna magia. Kiedy powstał Auschwitz? Może to był rok 1940, ale równie dobrze mógł to być XVII wiek. Ile było ofiar? Pewnie parę tysięcy ale nie zdziwiłbym/-abym się gdyby było ich kilka milionów. I tak z każdym pytaniem. Ten swoisty sprawdzian historii (który wygląda jakby był kręcony kamerą z telefonu komórkowego podczas przerwy szkolnej) nic nowego do tematu nie wnosi, bo oczywiste jest, że jedni historię znają lepiej, inni gorzej. Skrajnym optymizmem byłaby wiara w to, że wszyscy polscy uczniowie potrafiliby odpowiedzieć bezbłędnie na zadane pytania.

Film można by potraktować jako nieudany dokument i spokojnie przejść nad nim do porządku dziennego ale niestety Uwe Boll obiecał, że z nazistami rozliczy się brutalnie i pokaże nam całą prawdę. Zobligowany niezwykłą misją, jaką wziął na swoje barki prezentuje nam serię naturalistycznych obrazków z masowych egzekucji. Mamy więc cały arsenał okropności takich jak: strzelanie do małych dzieci (wszak dzieci budzą litość największą) czy komory gazowe w czasie pracy (kamera śledzi każdy, nawet najdrobniejszy spazm bólu na twarzach mordowanych). Wszystko dokładnie pokazane, a jak! Przecież tylko w ten sposób można uzyskać przewidywany efekt współczucia i szoku wśród publiki.

Cały film brzmi jak historia  12-letniego chłopca, który dopiero co przeczytał jakieś tanie streszczenie o okropnościach obozów koncentracyjnych i przypadkiem dorwał kamerę rodziców. Chłopięca mentalność reżysera dalej dyktuje mu, że najstraszniejsze jest to, co widzimy na oczy. Takie myślenie jest zabawne, kiedy Uwe Boll kręci jakieś głupkowate filmy na podstawie gier komputerowych, ale kiedy dotyka tak istotnych tematów jak II wojna światowa to już przestaje być śmiesznie. To trochę tak jakby domorosły gwiazdor podmiejskich dyskotek, dla którego "Jesteś szalona" stanowi artystyczny Mount Everest, wziął się za śpiewanie operowych arii. Można się zastanawiać, czy niemiecki reżyser powinien się zabierać za takie rzeczy, bo efekt, jaki wychodzi spod jego ręki, jest odwrotny do zamierzonego.  I w zasadzie jedna tylko rzecz nie pozostawia wątpliwości - "Auschwitz" to film beznadziejny, sztuczny i jeden z najgorszych obrazów wojennych, jakie kiedykolwiek nakręcono.
1 10
Moja ocena:
1
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones