Recenzja filmu

Punisher: Strefa wojny (2008)
Lexi Alexander
Ray Stevenson
Dominic West

Frank Castle uderza po raz trzeci

"Punisher War Zone" jest trzecim podejściem Hoolywoodu do postaci Franka Castle. Poprzednie filmy z Dolphem Lundgrenem i Thomasem Janem nie spełniły pokładanych nadziei. Tak więc czy powiedzenie
"Punisher War Zone" jest trzecim podejściem Hoolywoodu do postaci Franka Castle. Poprzednie filmy z Dolphem Lundgrenem i Thomasem Janem nie spełniły pokładanych nadziei. Tak więc czy powiedzenie "do 3 razy sztuka" tym razem się potwierdziło? W pewnym sensie tak - jest to najlepszy film z "Punisherem" w tytule ale zdecydowaną nadinterpretacją było stwierdzenie, że jest to bardzo dobry film. Jedną z przyczyn porażek dwóch poprzednich obrazów była zbyt mała brutalność. Komiksy "Punishera" były przesączone strzelaninami, trupami i krwawymi jatkami. Film Lexy Alexander na szczęście nie zawodzi w tym aspekcie. Scen akcji mamy całkiem sporo i są one nieźle nakręcone. Arsenał broni użyty w filmie jest spory, bo oprócz pistoletów, karabinów i bazook do akcji wchodzą również wszelkie ostre narzędzia: szable, noże, siekiery czy baseballe. Jedną z większych wad są cyfrowe i bardzo słabo zrobione wybuchy. Fabularnie jest tak sobie.  Podstawowe elementy komiksu są wierniejsze niż poprzednich filmach, ale fabuła jest tylko elementem łączącym sceny akcji. Założenie wyjściowe jest  proste "Zło panoszy się wszędzie, a gdzie policja nie może, tam Punisher zaczyna działać".  Nie ma żadnego elementu zaskoczenia, od samego początku wiemy, kto jest dobry, kto zły i kto z kim trzyma - tego aspektu nie uznają jako wady, ponieważ spełnia on założenia komiksowego "Punihsera". Na jednym z zagranicznych portali znalazłem opinię o tym filmie "Slasher-movie with guns". Coś w tym stwierdzeniu jest, choć widziałem już filmy z większą dozą brutalności. W rolę pogromcy wcielił się znany z serialu "Rzym" Ray Stevenson. W moich oczach najbliżej mu było do komiksowego pierwowzoru. Był cichy, małomówny, zachowywał kamienną twarz, doskonale władał wszelaką bronią, nie okazując przy tym litości. Przeciwnikiem Franka jest bandzior Billy Russoti (Dominic West), który ma bzika na punkcie swojego wyglądu. Po jednym ze starć, twarz Billy'ego zostaje zmasakrowana, przez co przyjmuje on ksywę Jigsaw i pała chęcią zemsty na Franku. Kreacja Westa jest bardzo nie równa - najlepiej wypada jako Billy, natomiast jako Jigsaw ma momenty bardzo dobre, oraz takie które przypominają niesławną rolę  Tommy Lee Jonesa z "Batmana Forever". Moje jedyne zastrzeżenia budzi Looney Bin Jim (Doug Hutchison), brat Jigsawa - twórcy starali się go pokazać jako kompletnego wariata i psychola, ale wyszło im to nieudolnie, zamiast wzbudzać strach ,wzbudza tylko śmiech i politowanie.   Pozostała część ekipy po prostu jest - są tylko pionkami na szachownicy Franka i Jigsawa, nie mamy jednak odczucia zbędności któregoś z nich. Jaki właściwie jest "Punihser: War Zone"? Jest to przede wszystkim film nierówny, ma momenty bardzo dobre oraz takie, które ocierają się o kicz. Na szczęście więcej jest tych dobrych momentów, co w połączeniu z brutalnymi najbliższym komiksom klimatem powoduje, że "War Zone" jest pierwszym filmem o Franku Castle, do którego chętnie kiedyś wrócę. Jest to niezły film.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Pomysł na nowego "Punishera" był naprawdę dobry - zbliżyć się jak najbardziej do komiksowego pierwowzoru... czytaj więcej
Podczas oglądania fenomenalnego klipu muzycznego do filmu "Punisher: Strefa Wojny" nie mogłem wydusić z... czytaj więcej
Koniec z prywatną krucjatą. Koniec z brawurą i nieprzemyślanymi popisami. Frank Castle już ponad 4 lata... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones