Makabreska w roli głównej

Od razu zapowiadam, będzie to recenzja ze słowem "makabra" eksploatowanym we wszystkich możliwych odmianach. Podeszłam do filmu "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" z czystym
Od razu zapowiadam, będzie to recenzja ze słowem "makabra" eksploatowanym we wszystkich możliwych odmianach. Podeszłam do filmu "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" z czystym sercem, niezatrutym recenzjami i opiniami. Po głowie chodziły mi co prawda przymiotniki: "rewelacyjny", "niepowtarzalny", ale nie zdominowały one mojego nastawienia. I dobrze, bo bym srogą nauczkę dostała… Nie można  podważyć reżyserskich umiejętności Tima Burtona. Jest to jeden z nielicznych reżyserów, który potrafi przetworzyć dziecięce lęki i wyobraźnię na język dorosłego widzenia świata, tworząc makabreski, których nie powstydziliby się bracia Grimm.  Widzę oczyma wyobraźni, jak Burton siedzi wieczorem przy szklaneczce grogu i jak podekscytowane dziecko woła, a teraz zróbmy makabryczny pastisz filmów SF ("Marsjanie atakują!"), a teraz makabryczną bajkę dla dzieci ("Charlie i Fabryka Czekolady"), a teraz zróbmy makabreskę kukiełkową ("Gnijąca panna młoda"). I super, i fajnie, tego do tej pory nie było, to jest nowe, to jest świeże... Tak samo jak makabryczny musical... jednakże jak dla mnie, to już za dużo. Jest gdzieś granica bawienia się konwencjami, za którą z zamierzonego kiczu robi się zbędne kilometry taśmy... Śpiewający cienkim głosem Johnny Depp z pasją zarzynający kolejnych klientów wcale mi nie pomaga w zrozumieniu sensu wykorzystania akurat takiej konwencji. No tak, to jest filmowa wersja broadwayowskiej sztuki, ale czy to znaczy, że od razu trzeba popiskiwać i zarzynać bez ładu i składu? Z początku widziałam w działaniu Sweeneya Todda jakiś sens, jakiś plan, ale wraz z rozwojem wypadków jest już to tylko podcinanie gardeł dla samego podcinania. Gdzieś rozchodzi się po drodze scenariusz i nagle na pierwszy plan wychodzi nie perspektywa krwawej zemsty na oprawcy sprzed lat (kapitalny w swej roli Alan Rickman), a możliwość pieczenia pasztecików przez panią Lovett (Helena Bonham Carter - ostatnio specjalistka od rozmazanych makijaży)... W którymś momencie filmu zapomina się o historii, która przywiodła bohatera do tego zapomnianego przez boga lokalu gastronomicznego i z niezdrową fascynacją zaczyna się liczyć kolejne ciała wpadające do piwnicy. Aktorzy dwoją się i troją porykując, popiskując i zawodząc, ale pierwotna historia oparta na tragedii i zemście znika w posoce tryskającej, a to z szyi, a to z ucha klientów szalonego fryzjera. Nie znaczy to, iż musicalowo film nie jest najwyższych lotów. Świetny głos ma Helena Bonham Carter, a już z pewnością Jayne Wisener (Johanna, córka Todda) nie tylko nie rani ucha ale i pomaga przebrnąć przez 116 minut makabrycznej nudy. Mamy również aktorski smaczek w postaci wspaniale przerysowanego Adolfo Pirelliego (Sacha Baron Cohen), czy Żebraczki z prawdziwym obłędem w oku (Laura Michelle Kelly). Niesamowita charakteryzacja i scenografia, a także montaż dźwięku nie pomaga, a tylko wywołuje tylko żal nad zmarnowanymi talentami. Film "Sweeney Todd: Demoniczny golibroda z Fleet Street" jest makabrycznie nudny i nic po sobie nie pozostawia oprócz niechęci do ręcznie robionych pasztecików. Na koniec - nie mogłam pozbyć się wrażenia, że następna konwencją, którą zaprezentuje nam reżyser jest konwencją japońskich filmów walki w stylu "Zatoichi", a omawiany film potrzebny był, by potrenować kadrowanie tryskającej w koło posoki.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Tim Burton do zwykłych reżyserów na pewno nie należy, to pewne, dowodem tego mogą być chociażby jego... czytaj więcej
Benjamin Barker (Johnny Depp) wiedzie szczęśliwe życie u boku kochającej żony i córeczki do czasu, gdy... czytaj więcej
Biorąc pod uwagę to, że Tim Burton, będąc jednym z moich ulubionych reżyserów, w tym wieku winien... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones