Recenzja filmu

Anioły i demony (2009)
Ron Howard
Tom Hanks

Kościół bez Boga

"Nie będzie źle" powtarzałem sobie, kiedy wybierałem się do kina na "Anioły i Demony". Byłem przekonany, że Ron Howard zdaje sobie sprawę z błędów, jakie popełnił przy niezbyt udanej ekranizacji
"Nie będzie źle" powtarzałem sobie, kiedy wybierałem się do kina na "Anioły i Demony". Byłem przekonany, że Ron Howard zdaje sobie sprawę z błędów, jakie popełnił przy niezbyt udanej ekranizacji pierwszej części, pt. "Kod da Vinci", i teraz drugi raz ich nie popełni. Trzeba przyznać, że po części miałem rację, i kontynuacja faktycznie nie ma takich samych wad, jak pierwowzorów – ma znacznie gorsze. W efekcie z kina wyszedłem zniesmaczony, i co mnie zdołowało – biedniejszy o cenę biletu i bezcenne dwie godziny życia, których nikt mi nie zwróci. Tak… "Anioły i Demony" to wyjątkowo pesymistyczny film. Jako że podczas seansu w kinie produkcja ta w żaden sposób nie była w stanie mnie zainteresować, te wyjątkowo nudne dwie godziny z kawałkiem postanowiłem poświęcić na skupienie się na muzyce – rzeczy bardzo dla mnie ważnej w każdym kinowym obrazie. Ta jest dziełem wyjątkowo popularnego w ostatnich latach kompozytora filmowego, Hansa Zimmera, który stworzył również muzykę do "Kodu da Vinci". W recenzji jej poświęconej zwróciłem uwagę na ciekawą, choć z punktu widzenia muzyki filmowej raczej niezbyt pozytywną przypadłość – otóż ilustracja tamta, słuchana z odtwarzacza CD robiła naprawdę pozytywne wrażenie, ale w filmie, czyli tam, gdzie przede wszystkim powinna brzmieć dobrze, spisywała się… mizernie. Kompozycja, która w zamierzeniu miała przecież stanowić tło do filmu, leżała w nim po prostu tragicznie, tym samym zaprzepaszczając niewątpliwy potencjał, jaki drzemał w tej muzyce. No ale dosyć o "Kodzie da Vinci". Komponując muzykę na potrzeby sequelu, który nieco odbiega charakterem od swojego mało zacnego poprzednika, niemiecki kompozytor zdecydował się na zmianę stylu. Miejsce sakralnych klimatów, opartych głównie na ziejącym patosem chórze zajęło swoiste połączenie religii fascynacji nauką, doprawione dynamiczną akcją. To, co od razu zwraca uwagę w tej kompozycji, to jej brzmienie w filmie – znacznie lepsze niż w przypadku poprzednika, gdzie muzyka i obraz wzajemnie się wyniszczały. Tu jest na szczęście lepiej, co nie znaczy, że wybitnie – ot po prostu średni podkład muzyczny, aczkolwiek znacznie bardziej udany pod tym względem od "Kodu da Vinci". Zmiana klimatów wpłynęła także na słuchalność, która w tym przypadku wypada gorzej niż w pierwowzorze, co jest lekko dziwne, zważając na charakterystyczną manierę muzyczną Hansa Zimmera (jego dzieła zazwyczaj brzmią dużo lepiej poza filmem niż w nim). Uogólniając – kompozytor zrobił w tym przypadku krok zarówno w dobrym, jak i w złym kierunku. W obu tych kategoriach – jako samodzielna muzyka, oraz jako filmowe tło – "Anioły i Demony" moim zdaniem nie wypadają ani źle, ani dobrze, lecz po prostu przeciętnie. Bardzo dobre utwory w religijnych, sakralnych klimatach, które były jedną z największych zalet "Kodu da Vinci", tutaj zostały ograniczone właściwie do kilku pojedynczych chóralnych fragmentów, gdzie dramatyczny wydźwięk scen (a właściwie próby uzyskania dramatyzmu) wymagały takiego, a nie innego stylu muzyki. Podobnie jak w pierwowzorze, tak i tu chór został doprawiony orkiestrą symfoniczną (choć tu w bardziej nowoczesnym brzmieniu) oraz elektroniką. Razi niestety styl tej ostatniej, bowiem zamiast ambientowego liftingu (który moim zdaniem znakomicie by tu pasował) dostaliśmy stare syntezatory z lat osiemdziesiątych, co niestety nie brzmi zbyt dobrze. Kto wie, być może Hansowi Zimmerowi zamarzył się powrót do czasów, kiedy tworzył muzykę w stylu "Czarnego Deszczu", jednak ja osobiście uważam to za pomysł raczej nietrafiony. Sprawdza się właściwie tylko w niektórych fragmentów actionscore'u, do którego zalicza się miedzy innymi całkiem niezły "160 BPM", odznaczający się ciekawą dynamiką. Dosyć spora część tej płyty poświęcona jest właśnie muzyce akcji, w której Hans Zimmer się specjalizuje. W porównaniu do słabego pod tym względem "Kodu da Vinci" prezentuje się naprawdę nieźle, choć sama w sobie prezentującej jednak dosyć nierówny poziom. Do utworów w stylu znanym z "Kodu da Vinci" należą oczywiście te melodie, które zostały po prostu z niego przeniesione, takie jak na przykład "The Citrine Cross". Oczywiście pojawia się również "Chevaliers De Sangreal", czasami uznawany za motyw przewodni pierwszej części filmu, choć zaaranżowany inaczej niż pierwowzór. Całość opiera się teraz głównie na skrzypcach oraz organach, podobnie zresztą jak dwa inne (choć również mocno powiązane z "Chevaliers De Sangreal") utwory – "503" oraz "God Particle". Tutaj warto zatrzymać się na chwilę przy dosyć szumnie zapowiadanych partiach solowych na skrzypcach, wykonanych przez wybitnego muzyka, Joshua Bella. Jego wkład w ten soundtrack miał być jedną z największych zalet muzyki z "Aniołów i Demonów", jednak w rzeczywistości okazuje się, iż jest to bardziej zabieg czysto marketingowy, niż artystyczny zamysł. Nie jest to bynajmniej wina Bella, który ze swojego zadania wywiązał się najlepiej, jak mógł. Nie oszukujmy się – Hans Zimmer to nie John Williams i nie umie współpracować z tego typu artystami. Wymaga to bowiem odpowiedniego wyczucia, doświadczenia i – nazwijmy to – akademickiego wykształcenia w dziedzinie muzyki, co dla Hansa Zimmera, jako samouka, nie musi być do końca oczywiste. To, co wspólnie osiągnęli John Williams, wybitny skrzypek Itzhak Perlman i wiolonczelista Yo-Yo Ma (czego efektem jest genialna "Lista Schindlera" oraz bardzo dobre "Wyznania Gejszy" i "Siedem Lat w Tybecie") jak na razie wciąż pozostaje poza zasięgiem niemieckiego kompozytora. Ucierpiały na tym same "Anioły i Demony", gdzie drzemiący w partiach Joshua Bella potencjał został w znacznej mierze zaprzepaszczony, czego przykładem jest utwór zatytułowany "503" – mógł być świetny, a w ogólnym rozrachunku pozostawia uczucie niedosytu. Spora w tym wina niedbalstwa, które również razi w tej kompozycji – niejednokrotnie miałem wrażenie, że była robiona w sporym pośpiechu, bez pomysłu, i nie została do końca przemyślana. W efekcie jest przerażająco nierówna, i motywy udane, takie jak "Science and Religion" (nawiasem mówiąc – całkiem nieźle brzmiący w filmie) przeplatają się z utworami zwyczajnie słabymi. Inną wadą "Aniołów i Demonów" jest irytująca powtarzalność i schematyczność - można by rzecz, że jedna z charakterystycznych cech twórczości Niemca. Da się tu usłyszeć fragmenty muzyki żywcem wyjęte z wcześniejszych jego kompozycji, takich jak "Frost/Nixon", "Hannibal", "The Ring" i z dwóch (jak dotąd) części "Batmana", a to tylko niektóre ze ścieżek, których fragmenty Hans Zimmer przeniósł do "Aniołów i Demonów". Dodajmy do tego kopiowanie muzyki innych kompozytorów (w tym klasyków, między innymi Wagnera) oraz częste zapożyczenia aranżacyjne, i w efekcie wychodzi kompozycja, która odznacza się wyjątkowo małą oryginalnością i sporą schematycznością. Zdaję sobie sprawę, że wielu widzom i słuchaczom nie będzie to przeszkadzać, jednak mnie takie zagrania zwyczajnie irytują i zniechęcają zarówno do kompozytora, jak i do jego dzieł. Cóż… kompozytorowi całkiem nieźle udało się połączyć sakralny wydźwięk z naukową fascynacją, co zaowocowało dosyć kontrowersyjną kompozycją, która jednak nie najgorzej sprawuje się w filmie. Kiedy jednak muszę ocenić ją jednym słowem, nie przychodzi mi do głowy inne słowo, niż rozczarowanie. Aby nie było wątpliwości - nie uważam "Aniołów i Demonów" za ścieżkę złą. Da się znaleźć mnóstwo kompozycji znacznie gorszych od opisywanego tu soundtracku. Rzecz w tym, że po naprawdę niezłym "Kodzie da Vinci" oczekiwałem po niemieckim kompozytorze czegoś naprawdę dobrego, a dostałem tylko przeciętną ilustrację  muzyczną bez duszy, która mnie osobiście mocno rozczarowała prawie pod każdym względem. Polecam tylko najbardziej zagorzałym miłośnikom Hansa Zimmera.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po sukcesie "Kodu Da Vinci" wiadome było, że w najbliższym czasie przeniesione na ekran zostaną "Anioły i... czytaj więcej
"Anioły i Demony" to kolejna odsłona kultowych przygód profesora Roberta Langdona, znanego z "Kodu da... czytaj więcej
Chyba nie ma osoby, która nie słyszała o "Kodzie Leonarda da Vinci". Powieść Dana Browna spowodowała... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones