Recenzja filmu

Galerianki (2009)
Katarzyna Rosłaniec
Anna Karczmarczyk
Dagmara Krasowska

Sam to nazwij

Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi "Galerianek", w mediach zawrzało. Z miejsca ogłoszono film debiutem roku, kawałem dobrego, mocnego kina mierzącego się z rzeczywistością polskich
Kiedy pojawiły się pierwsze zapowiedzi "Galerianek", w mediach zawrzało. Z miejsca ogłoszono film debiutem roku, kawałem dobrego, mocnego kina mierzącego się z rzeczywistością polskich nastolatków. Pojawiły się co prawda także głosy sceptyczne i pierwsze negatywne opinie, dotyczyły one jednak głównie plakatu. Większość widzów była za i niecierpliwie czekała na pierwszy seans. Po Katarzynie Rosłaniec spodziewano się wiele. Wiele także oczekiwano. Po ogromnym, sukcesie etiudy "Galerianki" z 2006 roku przyszedł wreszcie czas na pierwszy poważny obraz. Wiadomo, że nic nie sprzedaje się tak dobrze, jak rzeczy już znane, więc pani Rosłaniec postanowiła rozwinąć temat "liźnięty" trzy lata wcześniej. Tak narodziły się "Galerianki" pełnometrażowe. Podrasowane, z lepszymi kolorami i ścieżką dźwiękową. Film opowiada historię Alicji (Anna Karczmarczyk), zagubionej uczennicy gimnazjum, która przeprowadza się do Warszawy z Grudziądza. W szkole zaprzyjaźnia się z trzema dziewczynami: Mileną (Dagmara Krasowska), Kają (Dominika Gwit) i Julią (Magdalena Ciurzyńska). Kolorowe, odważne nastolatki imponują Alicji, a ona zrobi wszystko, żeby tylko należeć do ich paczki. W imię "przyjaźni" odrzuca wszystko, co według jej koleżanek jest dziecinne, w tym także uczucie Michała (Franciszek Przybylski). Tytuł "Galerianek" może być nieco mylący. Obraz porusza co prawda temat prostytucji nieletnich, ale ledwie go dotyka. Coś, na czym zbudowano cały reklamowy marketing obrazu zostało zepchnięte na margines i potraktowane zwyczajnie po macoszemu. Głównym motywem filmu są relacje między rówieśnikami, rodzinami ich codzienne kłopoty i marzenia o lepszym życiu. Oglądając "Galerianki" możemy poczuć się nieco oszukani, bo gdzie te całe obiecywane kontrowersje? Sceny dające do myślenia i zapadające w pamięć? Można odnieść wrażenie, że Rosłaniec nie udźwignęła tematu, za jaki się zabrała, bo ani "galeriankowania", ani dobrze zarysowanych bohaterów nie uświadczymy. Sytuację ratują nieco Artur Barciś w roli wiecznie zagubionego, pozostającego pod pantoflem żony ojca Alicji i Dominika Gwit, czyli Kaja, ale trudno oprzeć się wrażeniu, że Rosłaniec chciała upchnąć w "Galeriankach" wszelkie możliwe patologie dla samej chęci ich pokazania, że istnieją. Wszystko to okraszone masą "nadających autentyzmu" bluzgów. Ja wysiadam. To, czego brakuje przede wszystkim to bohaterowie. Tacy z prawdziwego zdarzenia, których pamięta się za jakieś słowa, zachowania. Takich, którzy mają swoją historię, opowiadają ją, a my możemy się z nimi utożsamiać lub wyciągać wnioski. Milena, najbardziej charakterystyczna postać filmu miała szansę stać się taką właśnie personą. W kilku scenach dostajemy szansę poznać ją dokładniej, zrozumieć, co nią kieruje. Dwie minuty to jednak w tym wypadku trochę za mało na zbudowanie postaci wystarczająco interesującej. Kolejny mój zarzut pod adresem "Galerianek" to najzwyczajniejsze w świecie kopiowanie. Przez całe 82 minuty miałam wrażenie, że oglądam jakąś odnowioną wersję "Panny Nikt". Zagubiona, pragnąca akceptacji dziewczyna z małej miejscowości, która zrobi wszystko, żeby tylko zostać czyjąś "przyjaciółką", zdobyć uznanie w oczach innych. To już było, prawda? Relacje Alicji z Mileną przywodzą także na myśl wyjątkowo nieudolną kalkę scen z "Fucking Amal". Jednak, żeby nie mówić, że w "Galeriankach" nie ma ani jednego jasnego punktu, należy wspomnieć o ścieżce dźwiękowej. "O.S.T.R." i Skinny Patrini spisali się nieźle, ale znów dostajemy coś, co już słyszeliśmy. Z wyjątkiem motywów instrumentalnych, wszystkie utwory słyszeliśmy na wcześniejszych płytach wykonawców. Kawałki, takie jak "Z góry na dół" czy remix "Sam to nazwij" są rewelacyjne, ale znowu nie ma nic nowego. Nic, co może zaskoczyć. "Galerianki" to chyba jedno z największych rozczarowań 2009 roku. Kto widział "Pannę Nikt", "Fucking Amal" czy "Cześć Tereska", może sobie darować.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Kasi Rosłaniec zarzuca się efekciarstwo i brak empatii. Nikt chyba nie zaprzeczy, że "Galerianki" są... czytaj więcej
Katarzyna Rosłaniec w 2006 roku na potrzeby swojej pracy dyplomowej stworzyła etiudę filmową, pt.... czytaj więcej
Była etiuda filmowa, praca dyplomowa, na naszych oczach staje się właśnie przebojem kinowym, którym... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones