Recenzja filmu

Dziewczyna z fabryki (2006)
George Hickenlooper
Sienna Miller
Guy Pearce

Spadająca gwiazdka

Życie pełną piersią i bez żadnych hamulców nie może trwać długo. Życie pełne wolnego seksu i narkotyków tym bardziej, ale przecież to właśnie takie historie fascynują nas najbardziej. Wczesna
Życie pełną piersią i bez żadnych hamulców nie może trwać długo. Życie pełne wolnego seksu i narkotyków tym bardziej, ale przecież to właśnie takie historie fascynują nas najbardziej. Wczesna śmierć paradoksalnie gwarantuje w świecie show biznesu nieśmiertelność, co widzimy na przykładzie Janis Joplin, Marilyn Monroe, Jima Morrisona czy wielu innych. Do takich osób zalicza się również Edith Minturn Sedgwick, muza Andy'ego Warhola, zmarła w 1971 roku w wieku 28 lat. Szczupła, drobna, o stylu nie do podrobienia i promieniejąca urodą nosiła ze sobą bagaż bolesnych doświadczeń, które zafascynowały artystę. O jej życiu i upadku na dno po latach imprez próbuje opowiedzieć George Hickenlooper w filmie "Factory Girl". Edie Sedgwick (Sienna Miller) w 1965 roku porzuca studia na Harvardzie i udaje się do Nowego Jorku, mekki ówczesnych artystów awangardowych. Urodzona i wychowana na ranczu wśród bezkresnych stepów w Santa Barbara, w gęstym mieście czuje się z początku nieswojo. Szybko jednak trafia na wernisaż prac ojca pop-artu, wtedy jeszcze mało znanego i niedocenianego, Warhola (Guy Pearce). Tańczy z papierosem i drinkiem w ręce, a spojrzenia wszystkich zebranych mimowolnie kierują się na nią. Tak zwraca na siebie uwagę Andy’ego, który postanawia uczynić z niej swoją muzę i gwiazdę wielkiego formatu – zabiera ją do Fabryki, pracowni gromadzącej ekscentrycznych twórców szeroko rozumianej sztuki. Kręcą razem filmy i rzeczywiście – oczarowana artystą Edie staje się gwiazdą. Nie na długo jednak. Przyjaźń z Warholem tylko jednej stronie przynosi korzyści i na pewno nie była po tej stronie Edie. Nękana depresją, wspomnieniami o bracie - samobójcy i molestującym ją ojcu wydaje resztki rodzinnej fortuny i pogrąża się coraz głębiej w uzależnieniu od narkotyków. Wszystko to na oczach zafascynowanego i bezlitosnego Warhola. "Factory girl" jest opowieścią o ”biednej bogatej dziewczynce”. Edie na rok przed śmiercią trafiła do ośrodka psychiatrycznego, gdzie usiłowała uwolnić się od nałogu. To tutaj właśnie ją spotykamy – na terapii opowiada nam swoją historię. Znamy jej dalszy ciąg i zakończenie, a mimo to ogląda się ją z przejęciem i pozostaje pod jej urokiem, ponieważ wydarzyła się naprawdę. Edie w rzeczywistości elektryzowała otaczających ją ludzi, została skrzywdzona i poddała się duchowi awangardy lat 60., który ostatecznie doprowadził ją do śmierci. Ufna jak dziecko pozwoliła wykorzystać się Warholowi, którego kapryśna łaska opuściła ją, gdy najbardziej jej potrzebowała. Te zawiłości w ich relacjach zostały znakomicie odegrane – Miller i Pearce porzucają swoje sposoby mówienia, ruchu, by stać się Edie i Andym. Aktorsko stoją oni na najwyższym poziomie, widz ma wrażenie, że ogląda dokument. Nie wszyscy jednak podołali swoim zadaniom – grający Boba Dylana (nie wymienionego chociażby raz z nazwiska, ponieważ do dziś zaprzecza on, by miał kiedykolwiek romans z Sedgwick) Hayden Christensen jest sztywny, przerysowany i nienaturalny. Postawiony obok Sienny i Guya wygląda, jakby został wycięty z innego filmu. Wraz z rozwojem akcji i rozwinięciem tej postaci coraz bardziej irytuje, i pozostaje tak już do końca. Mimo to nie niszczy on obrazu, pozostaje gdzieś w tle charyzmatycznej Edie, wirującej przy akompaniamencie psychodelicznej muzyki. Jest to kolejny plus dla twórców, ponieważ oddali wspaniale klimat tamtych lat, gdzie tak łatwo było wpaść w ciąg autodestrukcji – imprezy pełne ekscentryków, strzykawek i przygodnego seksu składają się tylko po części na tę atmosferę. Dzięki zdjęciom archiwalnym odtworzono oryginalne stroje Sedgwick i Warhola, a dzięki ich filmom aktorzy mogli doskonale odtworzyć ich sposób poruszania się czy chociażby trzymania papierosa. W latach 60. Edie Sedgwick stała się rozpoznawalna. Tak naprawdę ludzie kochali ją za to, że była sobą, bo w żadnym z filmów Warhola nie zagrała nikogo, oprócz siebie samej. Ubierała się w nieznany dotąd ludziom sposób (zapoczątkowała styl dziś znany jako unisex). "Factory girl" jest dobrym filmem biograficznym z wybitnymi kreacjami – fascynuje, ponieważ fascynowała prawdziwa Edie. Można by powiedzieć, że była sławna dlatego, że była sławna, zupełnie jak Paris Hilton w naszych czasach. Jednak o ile pragniemy by Hilton i inne gwiazdki jej pokroju nie próbowały zabłysnąć niczym innym, to patrząc na Edie ogarnia nas żal, że nie zdążyła pokazać na co ją stać.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Factory girl" jest historią dziewczyny, która chciała być zrozumiana i lubiana, a która nie miała... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones