Pocałuj mnie w...

O "Stonodze" jest głośno cały czas, mimo niemal dwóch i pół roku, jakie upłynęły od premiery. Stała się na tyle "znana", że nawet jej motyw przewodni przewinął się przez "South Park". Na pewno
O "Stonodze" jest głośno cały czas, mimo niemal dwóch i pół roku, jakie upłynęły od premiery. Stała się na tyle "znana", że nawet jej motyw przewodni przewinął się przez "South Park". Na pewno nie był to dla mnie tytuł z topu listy filmów do obejrzenia, gdyby nie ta internetowa popularność, prawdopodobnie żyłbym w błogiej niewiedzy o istnieniu takiego tytułu. Mimo to, skoro już ową wiedzę posiadałem, po kilku miesiącach odwlekania i przygotowywania się na najgorsze zrezygnowałem z obiadu i zasiadłem do seansu.

Po półtorej godziny mogłem stwierdzić jedno. Że jestem głodny i żałuję, że nic nie zjadłem. Wszędzie przewijają się komentarze o tym, jaki to film brutalny i paskudny, obrzydliwy i nieznośny, ktoś zwymiotował w trakcie oglądania, ktoś inny zemdlał. Zupełnie tego nie rozumiem, w filmie nie ma ani jednej sceny, która mogłaby choćby sam odruch wymiotny wywołać. W każdym szpitalu na ostrym dyżurze można zobaczyć znacznie paskudniejsze sceny, do tego wynikające ze zwykłej ludzkiej nieuwagi, wzięte z życia codziennego, bez ingerencji szalonych naukowców. Ale nie tym horror powinien straszyć, powinien budować napięcie, potem powoli wprowadzać akcję... Niestety nie tym razem. Ogrom braku napięcia jest nie do opisania, bardziej emocjonujące są rozmowy Lucka z Basią w "M jak Miłość", więcej akcji było w scenie śmierci Hanki z wymienionego wyżej serialu. A co to za horror, który nie straszy? Do tego o ile sam pomysł miał w sobie pewien potencjał, to Tom Six w scenariuszu zmasakrował go jeszcze bardziej niż same ludzkie komponenty stonogi. Wykorzystał same najbardziej oklepane klisze kina w stylu przebitej opony (oczywiście na odludziu, oczywiście w nocy, oczywiście w samochodzie były tylko kobiety niezdolne do obsługi lewarka, oczywiście w okolicy był jeden dom, oczywiście zamieszkały przez szalonego naukowca, do tego, bonusowo, Niemca), przez co nie trzeba być jasnowidzem by przewidzieć, gdzie wylądują bohaterki za pięć minut.

Nie znęcajmy się jednak aż tak strasznie nad tym filmem, pewne pozytywy są. Zdjęcia są całkiem przyzwoicie nakręcone, godne filmu ze znacznie wyższej półki, do tego Dieter Laser udanie zagrał naukowca, doskonale widać po nim szaleństwo i zupełny brak sensu i logiki w działaniach (a może to wina scenariusza...?). Jednak największym miłym zaskoczeniem było dla mnie coś, co nie ma najmniejszego związku z samym filmem jako takim. Normalne we współczesnym kinie jest porozumiewanie się na ekranie piękną i płynną angielszczyzną, niezależnie czy to jest Rzym czasów Juliusza Cezara czy też współczesny Pekin, dlatego byłem naprawdę pozytywnie zaskoczony słysząc mieszankę angielskiego, niemieckiego, a Japończyk porozumiewał się (a przynajmniej starał) krzaczkami. Mimo tych paru zalet "Stonogę" ciężko polecić komukolwiek, małe szanse, by udało się dotrwać do końca. Nie dlatego, że film jest wybitnie obrzydliwy (tym niemniej ludzie bardziej wrażliwi nie powinni ryzykować), po prostu jest tak nudny, że istnieje duże ryzyko, że po kilkunastu minutach zamiast nudności i wymiotów wywoła u widza senność i znużenie.
1 10
Moja ocena:
3
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Istnieją filmy, które już samym swym punktem wyjścia potrafią wprawić widza w konsternację czy wręcz stan... czytaj więcej
Gdzieś w Niemczech, w śródleśnej willi, troje ludzi połączyła niezwykła więź. Przyjaźń? Kochanie? A może... czytaj więcej
Jest to na pewno jeden z najobrzydliwszych filmów, jakie miałam okazję zobaczyć. Aż roi się w nim od... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones