Recenzja wyd. DVD filmu

Opowieści z krypty (1989)
Russell Mulcahy
Elliot Silverstein
John Kassir

Witamy w krypcie...

Wszystko zaczęło się w latach 50. Wtedy to wystartowały dwie drogi, których punktem przecięcia jest omawiany serial. Pierwsza to "Strefa mroku" Roda Serlinga, która rozpoczęła wielki boom na
Wszystko zaczęło się w latach 50. Wtedy to wystartowały dwie drogi, których punktem przecięcia jest omawiany serial. Pierwsza to "Strefa mroku" Roda Serlinga, która rozpoczęła wielki boom na telewizyjne antologie dotykające tematów ogólno pojętej fantastyki, w tym również horroru. Po sukcesie tego serialu, kolejne wyrastały jak grzyby po deszczu, nie tylko w Stanach, ale również w Wielkiej Brytanii. Można rzec, tak pozostało do dziś. Drugą drogę stanowi seria komiksów "Tales from the Crypt", wydawana od 1950 roku. Te mroczne, ale niejednokrotnie zabawne historyjki zostały otoczone prawdziwym kultem wśród amerykańskiej młodzieży. Zaowocowało to wydawaniem kolejnych serii na wzór poprzednich. Fakt, że upiorne obrazkowe opowieści idealnie sprawdzają się na ekranie po raz pierwszy udowodnili Brytyjczycy w dwóch swoich filmach "Tales from the Crypt" (1972) i "The Vault of Horror" (1973), które były niebywałym sukcesem. Pod koniec lat 80tych stacja HBO wpadła na genialny pomysł. Postanowili stworzyć serial będący antologią historii grozy rodem ze starych, kultowych komiksów. I to był strzał w dziesiątkę…

Sam pomysł jednak nie wystarczy. "Opowieści z krypty" musiały jeszcze jakoś wyróżniać się spośród dziesiątek innych antologii telewizyjnych takich jak "Tales from the Darkside", "Monsters" czy "Amazing Stories". Szybko padła odpowiedź na pytanie "czego brakuje tym tytułom". Były zbyt grzeczne. HBO tymczasem stwierdziło jasno, że jeżeli realizuje się serial grozy, w dodatku podszyty czarnym humorem nie wolno się ograniczać. "Opowieści z krypty" bez zażenowania pokazywały seks i przemoc, konsekwentnie zwiększając ich dawki z sezonu na sezon. W niektórych epizodach pojawiały się nawet sceny rodem z filmów gore. Mogło to być zaskoczenie dla widzów przyzwyczajonych do wręcz familijnego klimatu pozostałych antologii. Spora dawka makabry, krwawych i nieraz obrzydliwych pomysłów, podszytych wisielczymi żartami pozwoliła jednak z dumą stwierdzić "ten serial ma jaja". Wystarczało tylko spojrzeć na tą produkcję z właściwym dystansem.

Prawdopodobnie "Opowieści z krypty" byłyby dobrym serialem już dzięki samym pomysłom na kolejne odcinki. Komiksy z których czerpią wzorce są zakręcone, oryginalne i zawsze kończą się niespodzianką, której widz nie jest w stanie przewidzieć co jest gwarantem przyjemnego seansu. Tylko nie powstała z tego antologia dobra, a co najmniej rewelacyjna. Wszystko dzięki temu, że zadbano by nie tylko same historie były zaskakujące, ale również wykonanie nienaganne. Oglądając pierwszy-lepszy epizod wita nas odpowiednio mroczna czołówka, a w tle pobrzmiewa niezwykle chwytliwy motyw przewodni. Niejeden fan horroru łapie się pewnie na nuceniu go w kolejkach. Ale gdy już przebrniemy przez pierwsze 1,5 minuty mamy okazję ujrzeć jedną z głównych atrakcji serialu- Crypt Keepera postać znana już z komiksu. Jest to obrzydliwy ghoul, któremu głosu użyczył John Kassir i to moim zdaniem jego życiowa rola. Zajmuje się zapowiadaniem kolejnych odcinków, nim jednak to zrobi, zasypuje widzów serią żartów, pełnych gierek słownych i sadystycznych puent. Nie wiem czy którekolwiek tłumaczenie potrafiło oddać głębie jego dowcipów, ale osobiście naprawdę polecam słuchać ich w oryginale, by móc w pełni zrozumieć wszystkie powiedzonka. Crypt Keeper zaskakuje również kreacjami, wystrojem krypty i gośćmi, których czasem zaprasza. Dziś jest to wizytówka serii i pewnie zawsze będzie z nią kojarzona.

Jeżeli jednak nie lubicie grozy, makabry, czarnego humoru, ani telewizyjnych antologii warto spojrzeć na obsadę i reżyserów. Ostatecznie gwarancję jakości zapewniają twórcy, wśród których znaleźli się prawdziwi mistrzowie kina rozrywkowego. Sporo, bo aż 4 epizody wyreżyserował Russell Mulcahy ("Nieśmiertelny"), specjalizując się w trzymających w napięciu i bardzo krwawych historyjkach, tylko raz dając odetchnąć widzowi i tworząc prawie komediowy odcinek. Autorami odsłon serii są również Robert Zemeckis ("Powrót do przyszłości"), Richard Donner ("Zabójcza broń") i Walter Hill ("Ulice w ogniu"). Każdy z nich był odpowiedzialny za 3 opowieści i nie omieszkali przelać na nie swojego charakterystycznego stylu. Reżyserii niektórych epizodów podjęli się nawet znani aktorzy (Tom Hanks, Michael J. Fox)zazwyczaj z bardzo dobrym skutkiem. Po drugiej stronie kamery możemy zaś zobaczyć równie imponującą śmietankę. Kyle MacLachlan, Malcolm McDowell, Tim Roth, Demi Moore czy Lea Thompson to tylko niektóre nazwiska znalazły się w obsadzie. Śmiem nawet twierdzić, że niektóre z występów w tej telewizyjnej produkcji, przyćmiewają ich role na srebrnym ekranie. Prócz gwiazd producenci często dawali szansę debiutantom, co niejednokrotnie również przynosiło oczekiwane skutki.

Trudno mi wybrać najlepszy sezon "Opowieści z krypty". Dwa pierwsze są znakomite, choć bardzo brakuje mi w nich cech kina niezależnego, brudu, ciężkiego klimatu. Tutaj wszystko jest dopięte na ostatni guzik, co zapewnia udany seans, ale znacznie bardziej podobała mi się atmosfera serii 3-5. Owszem te sezony są nierówne, wiele odsłon to totalne gnioty, tyle tylko, że znalazłem tutaj to, czego oczekiwałem. Jest dużo bardziej brutalnie, mniej dosłownie, niektóre zgrzyty w stronie technicznej dodają odcinkom uroku. W dużej mierze doceniam te epizody z sentymentu, bo właśnie głównie one leciały swego czasu na Polsacie po północy i jako młodziak nagrywałem je na VHS. Znacznie łatwiej jest mi natomiast wskazać najsłabszy sezon. Już seria nr. 6 wyraźnie reprezentowała niski poziom, z paroma wyjątkami oczywiście, ale w ogólnym rozrachunku zachwytu nie było. Tymczasem 7 sezon to już był upadek totalny. Z niewiadomych przyczyn serial przejęli wtedy brytyjscy producenci. Zajęła się nim kompletnie nowa ekipa, która niestety nie czuła polotu upiornych opowieści i nie ma co się dziwić że oglądalność spadła. Nic nie trwa wiecznie i to w sumie czeka chyba każdy serial, bo jeszcze się nie spotkałem z dziełem, które przez wiele lat wzbudza ten sam zachwyt. Niemniej ostatnią serię "Opowieści z krypty" można sobie odpuścić, poza wyjątkiem, jakim jest "Horror in the Night" w reżyserii Mulcahy’ego.

Podsumowując, to chyba najlepszy serial, jeżeli chodzi o antologie grozy. Równać się z nim może jedynie klasyczna "Strefa mroku", ale należy podkreślić, że dzieło Serlinga reprezentuje z goła inny typ historii, mimo kilku podobieństw. Wielu nurtuje wciąż brak polskiego wydania DVD "Opowieści z krypty", choć osobiście będąc dystrybutorem też zastanawiałbym się czy współczesny widz kupi ten serial. Ma on sporą grupę fanów w naszym kraju, ale jest ona wciąż niewielka, a byłaby jeszcze mniejsza gdyby nie wieczorne seanse na Polsacie dekadę temu. Pozostaje, więc zagraniczne wydanie, które prezentuje się bardzo przyzwoicie. Dlatego zachęcam wszystkich do odwiedzenia krypty…
1 10
Moja ocena serialu:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones