Recenzja filmu

Przyjaciel do końca świata (2012)
Lorene Scafaria
Steve Carell
Keira Knightley

Komediowo-romantyczny koniec świata

"Przyjaciel do końca świata" to reżyserski debiut niejakiej Lorene Scafaria. Ta anonimowa dla szerokiej publiczności twórczyni postanowiła sprzedać kolejną opowiastkę z końcem świata w tle.
"Przyjaciel do końca świata" to reżyserski debiut niejakiej Lorene Scafaria. Ta anonimowa dla szerokiej publiczności twórczyni postanowiła sprzedać kolejną opowiastkę z końcem świata w tle. Ambitnie starała się w jednym filmie połączyć dramat i komedię romantyczną. Chciała wzruszyć i rozbawić, uderzyć w jakość naszego życia społecznego, a zarazem rozckliwić prostotą swojej historii miłosnej. Łączenie tak skrajnych gatunków jest ryzykowne nawet dla doświadczonych reżyserów, już nie wspominając o debiutantach. To też Lorene Scafaria, choć pomysł miała całkiem dobry, nie poradziła sobie z odpowiedzialnością za prowadzone wątki. Kluczowy okazał się wciąż ubogi warsztat filmowy.

Reżyserka na planie miała do dyspozycji gwiazdę serialu "The Office" Steve'a Carella oraz ciągle głodną wielkich sukcesów Keirę Knightley. Te dwie znane hollywoodzkie twarze wcieliły się w Penny i Dodge'a - samotnych dziwaków, którzy w obliczu zbliżającej się zagłady, postanawiają pomóc sobie nawzajem w dotarciu do bliskich, z którymi zamierzają spędzić ostatnie chwile na Ziemi. Żeby było ciekawiej, Penny właśnie zerwała ze swoim partnerem, a Dodge'a zostawiła żona. Przeciwności nie przeszkadzają im jednak we wspólnym doświadczaniu, ostatnich uroków życia. Dla nich odliczanie do uderzenia asteroidy było odliczaniem do eksplozji miłości.

"Przyjaciel do końca świata" okazał się kochankiem/kochanką dostarczającym uniesień w przeddzień nieuchronnej katastrofy. Film lawiruje w komediowo-romantycznym labiryncie, opierając się na utartych szablonach, przypominając kopie kopii innych produkcji tego nurtu. Ale kiedy już jesteśmy przekonani, że Lorene Scafaria opowiada o szczęśliwej miłości w nieszczęśliwych realiach, reżyserka podlewa całość dramatyczną puentą, mającą błędnie świadczyć o tym, że prezentowany film jest czymś więcej niż pustą wydmuszką o ucieczce głównych bohaterów przed umieraniem w samotności.

O elementach technicznych filmowego rzemiosła też zbyt wiele napisać nie można. Zdjęcia i muzyka zlewają się w jedną całość - nie zostają w pamięci, wylatują z głowy w chwili, kiedy Scafaria prowadzi widza do następnej sceny. Rażący brak pomysłu na wykorzystanie znakomitych umiejętności Steve'a Carella, budzi wewnętrzny sprzeciw.  Aktor i tak był najjaśniejszym punktem filmu, ale nie zdołał wykrzesać nawet połowy swojego potencjału. Głupie minki Knightley oraz słynna drętwota dostarczają nowych argumentów przeciwnikom jej talentu.

Obiecywałam sobie sporo przed premierą "Przyjaciela do końca świata", ale efekt końcowy mnie rozczarował. Zabrakło konsekwencji, która wywindowałaby całość ponad powtarzane notorycznie w kinie romantyczne banały. Film zdaje się być robiony na pamięć, rutynowo, wedle ustalonych wcześniej wytycznych. Na pewno trafi w gusta, spragnionych hollywoodzkich love story widzów. Ale nie gwarantuję, że oczekującym odrobiny wyobraźni i spontaniczności odbiorcom strawienie całego seansu przyjdzie z łatwością.
1 10
Moja ocena:
6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Miłośnicy apokaliptycznych produkcji nie powinni mieć w tym roku powodów do narzekań. "Przyjaciel do... czytaj więcej
Jako że odpuściłem sobie oglądanie kolejnych potworków "2 z 6 scenarzystów "Strasznego filmu"", tak... czytaj więcej
Za dwa lata koniec świata. Przepowiednie świętych, natchnionych i uczonych. Ileż to już razy... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones