Recenzja filmu

Anioły i demony (2009)
Ron Howard
Tom Hanks

Dobra reklama

"Anioły i Demony" to kolejna odsłona kultowych przygód profesora Roberta Langdona, znanego z "Kodu da Vinci". "Anioły..." choć powstały później, poprzedzają akcję "Kodu". Już przed premierą,
"Anioły i Demony" to kolejna odsłona kultowych przygód profesora Roberta Langdona, znanego z "Kodu da Vinci". "Anioły..." choć powstały później, poprzedzają akcję "Kodu". Już przed premierą, która miała miejsce 15 maja 2009, produkcja wzbudziła wiele emocji. Powodem było z pewnością podejście Dana Browna do Kościoła katolickiego. Zresztą premiera pierwszego filmu również wywołała ogromne poruszenie w środowisku religijnym. Spowodowała wielki skandal, którego szczerze mówiąc, nie rozumiem. Przecież to film, a nie dokument. Nikt się nie bulwersuje, kiedy Harry Potter lata na miotle. Czemu więc, kiedy profesor Langdon stwierdza, że Jezus miał dziecko, wywołuje to tyle emocji? Czy krytycy, którzy nazywają film nieudanym, mają rację, czy może są sceptycznie nastawieni?

Analizując film widzimy wiele "ulepszeń". Pierwsza wersja w niektórych momentach wydawała się multimedialną notką z encyklopedii. W nowej odsłonie mamy znacznie mniej nużących faktów, a kiedy się już pojawiają, są świetnie zgrane z muzyką i wyjaśnione w sposób, który powoduje pojawienie się ciarek na moich plecach. Przez cały czas film trzyma nas w niepewności. Akcja goni akcję, nie mamy czasu odetchnąć. Wszystko dzieję się szybko, ale trudno się dziwić, bo jak inaczej zmieścić kilkaset stron książki w kilkudziesięciu minutach filmu? Akcja jest wartka, co sprawia, że widz nie ma czasu na znudzenie się czy przyśniecie.

Historia ma zdecydowanie genialne wejście. Siedząc w kinie, dosłownie wgniotło mnie w fotel. Niby krótka historyjka o papieżu, jego śmierci i ceremoniale z tym związanym, a jednak ma to "coś". Kolejna scena to laboratorium, z którego ginie antymateria, a profesor dowodzący badaniami zostaje zamordowany. Później widzimy już głównego bohatera. Trochę jakby zmienionego? Więcej mimiki? Inne włosy? Może Tom Hanks postanowił ulepszyć coś w Langdonie? No więc, Watykan jest na tyle zdesperowany, aby prosić o pomoc profesora Langdona. Ktoś porwał czterech kardynałów. Konklawe jest wstrzymywane. Mówiąc najprościej, Stolicy Apostolskiej grozi zagłada. Profesor oczywiście zgadza się udzielić pomocy (czyżby liczył na pomoc w uzyskaniu zgody na dostęp do archiwum Watykanu?) i wraz z Vittorią Vetrą starają się nie dopuścić do katastrofy. Film trzyma w napięciu cały czas. Osoby, które wydają się pomocne okazują się zdrajcami, a nieczuli formaliści oddanymi stróżami prawa. Jedno jest pewne, po tym filmie większość osób powie "wow".

Większość również będzie musiała przyznać, że film jest dobrym thrillerem. Jak już wcześniej wspomniałam, konflikt Watykanu z twórcami filmu był na tyle silny, że obydwie strony musiały pójść na kompromis. W końcu Watykan uznał Dana Browna i jego powieści za nieszkodliwy stek bzdur. No, ale oczywiście nie pozwolił kręcić filmu w środku wielu zabytków i kaplic. No, ale czego można się było spodziewać? Zresztą ekipa i z tym sobie świetnie poradziła. Jako przeciętny widz (a nie znawca sztuki) nie widzę różnicy. Ba! Gdybym wcześniej nie wiedziała, że zdjęcia nie były kręcone w autentycznych miejscach, pewnie bym tego nie zauważyła. Tak więc ekipa spisała się doskonale. Muzyka jest oczywiście zachwycająca. No, ale czy można było się spodziewać czegoś innego po Hansie Zimmerze? Ron Howard znów jako reżyser i znów odniósł sukces. Tom Hanks chyba bardziej się postarał. Czyżby krytyka działała budująco? Ayelet Zurer, mało znana aktorka, jednak w rolę seksownej pani naukowiec wcieliła się doskonale. Zachwycił mnie Ewan McGregor, który udowodnił, że jest dobrym aktorem. Jedna z lepszych jego ról. Oczywiście jest wielu innych, dobrych drugoplanowych aktorów. No, ale nie dziwmy się. Ten film był tworzony z perfekcją.

Warto też wspomnieć, że wielkie zamieszanie wokół filmu przysporzyło same korzyści filmowi i książce. Może kontrowersyjny sposób pisania Dana Browna jest świetnym zabiegiem promocyjnym? Bo przecież na film nie poszli tylko fani, ale również osoby, które chciały się przekonać, co tym razem wymyślił autor. Czyżby księża też przyczynili się do sukcesu "Aniołów…"?

Moja prywatna opinia jest zdecydowanie pozytywna. Świetny film, który ogląda się na jednym wydechu z ciarkami. Nie ma w nim banału, romansu, prostych rozwiązań, rozwiązłej historii, tylko po prostu dobre kino akcji, które polecam każdemu, kto lubi przygody Indiany Jonesa czy Benjamina Gatesa.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Po sukcesie "Kodu Da Vinci" wiadome było, że w najbliższym czasie przeniesione na ekran zostaną "Anioły i... czytaj więcej
Chyba nie ma osoby, która nie słyszała o "Kodzie Leonarda da Vinci". Powieść Dana Browna spowodowała... czytaj więcej
Nie trzeba być molem książkowym, by pamiętać słynną burzę, jaką wywołała historyczno-sensacyjna powieść... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones