Recenzja filmu

Bez odwrotu (1985)
Corey Yuen
Jean-Claude Van Damme
Ron Pohnel

Trening czyni mistrza

Większość z was zapewne zgodzi się z opinią, że najważniejszą cezurą dla dziejów kina "kopanego" jest premiera "Wejścia Smoka". Trudno jednak mówić o jakiejś wielkiej fali filmów o tematyce
Większość z was zapewne zgodzi się z opinią, że najważniejszą cezurą dla dziejów kina "kopanego" jest premiera "Wejścia Smoka". Trudno jednak mówić o jakiejś wielkiej fali filmów o tematyce sztuk walki narosłej zaraz po jego wejściu na ekrany. W swoim długofalowym działaniu na widza "Wejście Smoka" dla kina zrobiło jednak więcej, niż mogłoby się wydawać. Postać przedwcześnie zmarłego Bruce'a Lee stała się inspiracją dla wielu pokoleń nastolatków, pozostając nią zresztą do dnia dzisiejszego. Moda na kino "kopane" rodzi się więc dopiero w połowie lat 80., czyli w czasie, kiedy ci młodzi ludzie oglądający niegdyś wyczyny "Małego smoka" na dużym ekranie, sami już sięgnęli po mistrzowskie pasy.

Premiera "Bez odwrotu" zbiegła się z czasem, kiedy kino akcji przeżywało poważne zmiany gatunkowe. Główny bohater filmu nie musiał już być wybitnym aktorem, miał po prostu wyglądać i robić to, co umie najlepiej. Krótko mówiąc, stawiano na efektowność i wygląd kosztem aktorskiego rzemiosła. Stąd też producenci wyszli z założenia, że lepiej wynająć młodego mistrza sztuk walki i zafundować mu przyspieszony kurs aktorstwa, niż trenować aktora, który i tak nie osiągnie na tyle wysokiego poziomu, by móc wykonywać efektowne kopnięcia.

Co ma do zaoferowania sam film? Najpierw kilka słów o fabule. Jason Stillwell (Kurt McKinney) jest oddanym fanem Bruce'a Lee, próbującym za wszelką cenę dorównać swojemu idolowi. Kiedy mafia próbuje przejąć prowadzoną przez jego ojca szkołę karate w Los Angeles, Jason wraz z rodziną przeprowadza się do Seattle. Tematem obrazu jest przede wszystkim sam Jason, jego pragnienia, a także problemy życiowe. Czy wypada to wiarygodnie? Otrzymujemy zupełne aktorskie minimum, czasami zahaczające o tandetę, ale na całe szczęście "Bez odwrotu" nie jest filmem dialogu. Zatrudnieni "tymczasowi" aktorzy to w zdecydowanej większości wspomniani  mistrzowie sztuk walki, których łączy jedna rzecz, fascynacja postacią Bruce'a Lee, której nie ukrywał także Jean-Claude Van Damme. "Bez odwrotu" jest więc filmem o fanach dla fanów i tworzonym przez fanów tej postaci. W rezultacie zamiast przyzwoitego warsztatu aktorskiego otrzymujemy znakomity warsztat sportu. Choreografia pojedynków nawet dziś, w czasach efektów CGI robi niesamowite wrażenie. "Bez odwrotu" jest również pierwszym filmem w którym wcielający się w postać rosyjskiego mafiozy Ivana Kraschinskiego, Jean-Claude Van Damme daje popis swoich umiejętności i to popis w naprawdę wielkim stylu, bo jest to obraz z najlepszą i zarazem najbardziej dynamiczną choreografią walk w jego wykonaniu. Warto też dodać, że twórcy często posługują się aluzją, jesteśmy więc świadkami wykonywania pompek dwóch palcach jednej ręki, legendarnego już uderzenia z odległości jednego cala, a także całej masy innych nawiązań do wyczynów Bruce'a Lee.

Na uwagę zasługuje warstwa muzyczna filmu, a przede wszystkim oddający ducha tamtych czasów znakomity motyw przewodni. "Hold on to the Vision" można spokojnie postawić na półce obok hitów znanych z czwartej części Rocky'ego. Niestety samo techniczne wykonanie nie jest już najwyższych lotów, jakościowo kiepskie udźwiękowienie, a także słaba jakość obrazu są wyraźnie widoczne i jest to zapewne efekt niewielkiego budżetu. To samo można powiedzieć o "technicznych" skutkach pojedynków naszych bohaterów, po których (w części scen) nie widać siniaków ani żadnej krwi.

"Bez odwrotu" kierowany jest raczej do ściśle określonego grona odbiorców, lecz także i u nich może budzić pewien niesmak. Fani JCVD będą zapewne nieco zawiedzeni, gdyż ich bohater pojawia się na stosunkowo krótki okres czasu i wypowiada mniej słów niż Schwarzenegger w pierwszym "Terminatorze". Entuzjaści kinematografii czasów kaset video powinni być jednak usatysfakcjonowani, pod warunkiem, że przymkną oko na liczne niedociągnięcia i sztuczną grę aktorów. Film ma bowiem swój klimat, jakiego brakuje dzisiejszym produkcjom, i to stanowi o jego sile.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones