Recenzja filmu

Mr. Brooks (2007)
Bruce A. Evans
Kevin Costner
Demi Moore

Jeszcze raz i na cztery ręce

Earl Brooks (Kevin Costner) ma wszystko, czego pragnie większość mężczyzn po czterdziestce. Pomimo braku wykształcenia, własnymi siłami stworzył doskonale prosperujące przedsiębiorstwo. Jego
Earl Brooks (Kevin Costner) ma wszystko, czego pragnie większość mężczyzn po czterdziestce. Pomimo braku wykształcenia, własnymi siłami stworzył doskonale prosperujące przedsiębiorstwo. Jego piękna córka studiuje i marzy o pójściu w ślady tatusia. Strażniczka ogniska domowego, Pani Brooks (Danielle Panabaker), dopełnia sielankowego obrazu życia rodzinnego przeniesionego żywcem z reklamy proszku do prania, będąc wsparciem dla ciężko pracującego męża, dba by wszyscy byli zawsze uśmiechnięci i weseli. Earl jest człowiekiem uprzejmym, wyrozumiałym, kochającym i wiernym wobec swojej żony, opiekuńczym wobec dorosłej już córki, przystojnym oraz cieszącym się dobrym zdrowiem laureatem nagrody człowieka roku. Earl zabija ludzi. Robi to od dawna i jest w tym bardzo dobry. Film "Mr. Brooks" to thriller psychologiczny z elementami dramatu, najnowsze dzieło Bruce Evansa, który tym razem serwuje motyw seryjnego mordercy na trochę innym talerzu. Chociaż każdy film o rządnym krwi psychopacie to materiał na hit, konkurencja w tej dziedzinie jest tak ogromna, że konfrontację z takimi filmami jak "Milczenie owiec" lub chociażby "Siedem" wytrzymuje tylko film wyjątkowy. Dlatego głównym hasłem filmu Evansa jest przedefiniowane starych pojęć. I tak, stary motyw głęboko skrywanej tajemnicy, kontrastu pomiędzy prawdziwym życiem a jego "oficjalną" wersją, pokazującego obłudę współczesnego społeczeństwa (np. "American Beauty" lub "Little Children") został tu zastąpiony przez konstrukcję ciekawszą. Główny bohater nie mogąc pogodzić swojego nietypowego hobby z normalnym życiem dokonuje przeniesienia morderczego popędu na wyimaginowaną postać Marshalla (William Hurt). Zabieg ten pozwala Earlowi prowadzić normalne życie i wyobrażać sobie, że chęć zabijania jest jego ceną, narzuconą przez siłę, zewnętrzną, na którą nie ma wpływu. W tekście modlitwy wypowiadanej w chwilach słabości główny bohater twierdzi, że ma obowiązek robić wszystko w sprawach, które od niego zależą i zostawić resztę Bogu, tyle że zabijanie to jedna z tych spraw na które nie ma wpływu. Fabuła filmu dodaje dużo do wyżej wymienionego punktu wyjścia - w wyniku niekorzystnego zbiegu okoliczności, Brooks musi oddać nietypową przysługę amatorowi fotografii, nazywającego samego siebie panem Smithem (Dane Cook). Spotkanie zmęczonego swoim przekleństwem mistrza zabijania, z młodym i zdegenerowanym adeptem buduje paranoiczną i gęstą atmosferę. Należy podkreślić, że film jest bardzo dobrze nakręcony: praca kamery jest bez zarzutu, a kadrowanie pozwala jeszcze bardziej skupić się na klimacie; co rzadkie występuje tu bardzo ładna gra kolorów, przede wszystkim czerwieni i czerni. Dodatkowego smaku dodają zrealizowane z polotem sceny akcji - zarówna zwykła strzelanina, jak świetnie oddające osobowość głównego bohatera sceny zabijania, które są krótkie, brutalne i precyzyjne. Niestety film posiada wiele wad, których przyczyny są mało zrozumiałe. Scenariusz, oprócz kilku interesujących pomysłów, wyróżnia się przede wszystkim kiepską konstrukcją: "Mr. Brooks" to tak naprawdę trzy oddzielne wątki. Jeden zrealizowany bardzo dobrze, tzn. niefortunnej pary mordercy psychopaty i fotografa amatora mocnych wrażeń. Drugi, detektyw, która śledząc innego, zbiegłego z więzienia mordercę, podejmuje drugie śledztwo w sprawie Brooksa, oraz trzeci córki (Danielle Panabaker), która wpada w nieoczekiwanie znajome kłopoty. Wydaje się, że chęć wzbogacenia gatunku o głębszą analizę kontekstu zbrodni głównego bohatera doprowadziła do bałaganu. Aby to wszystko tworzyło spójną całość potrzeba wielu niepotrzebnych, nawet bezsensownych scen (np. wątek seryjnego mordercy, strzelaniny w korytarzach itp.). To wszystko sprawia, że główny wątek blednie i film wraz z upływem czasu staje się coraz nudniejszy. Główny bohater niczym nas nie zaskakuje i pozostaje niezmienny, a koniec jest kompletnie pozbawiony puenty, co jest dużą wadą w przypadku filmu, który wyraźnie próbuje odbić się od bezmyślnego dna kopiowania klasyki gatunku. Żeby było zabawniej, film umieszcza też aktorów w nietypowych dla siebie rolach. Pomysł świetny, ale na tym się kończy, ponieważ sama gra aktorska pozostawia wiele życzenia - o ile moim zdaniem Marshall, został zagrany porządnie przez Williama Hurta, o tyle sam Kevin Costner, który próbował wcielić się w rolę dla siebie nową, nie spełnił swojego zadania. Nie potrafi zagrać człowieka o tak skomplikowanej psychice. Na tym tle zaskakuje świetnie zagrany przez Dane'a Cooka (na marginesie, będącego zawodowym komikiem), mr. Smith, który przerażą swoją autentyczną fascynacją zabijaniem oraz naiwnym skazaniem się na łaskę głównego bohatera. "Mr.Brooks" miał być powrotem Demi Moore. Niestety, aktorka nie prezentuje nic ciekawego i pozostaje w cieniu całego filmu. Wina tu leży po stronie scenarzysty, który uczynił z pani detektyw postać będącą zawsze o krok do tyłu za Earlem i nie wnoszącą dużo do fabuły. Zdolnego ucznia ocenia się zawsze surowiej niż marnego, dlatego "Mr. Brooks" przede wszystkim rozczarowuje swoim zmarnowanym potencjałem. Nie ulega jednak wątpliwości, że jest to film dobry, warty zobaczenia, i chyba najlepszy w repertuarze reżysera "Assassins" czy "Made In Heaven". Mimo wszystko mam nadzieję, że kolejne filmy z tej serii nie pozostawią tyle do życzenia. Biorąc pod uwagę dobre recenzje oraz popularność w Stanach, myślę, że będzie to już tylko kwestia talentu Evansa.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
"Mr. Brooks... and Marshall". Równie dobrze tak mógłby nazywać się ten film. Skojarzenia z "Dr Jekyll i... czytaj więcej
Bruce Evans serwuje widzom kolejny film o seryjnym mordercy. Dla odmiany, głównym bohaterem jest sam... czytaj więcej
Film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć. Tej kwestii... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones