Recenzja serialu

Spartakus: Bogowie areny (2011)
Rick Jacobson
John Fawcett
Dustin Clare
John Hannah

Na początku było ludus

Z serialami najczęściej bywa tak, że każdy następny sezon bądź spin off czy sequel bywa gorszy. I spadkowa tendencja utrzymuje się cały czas w miarę trwania danego obrazu. Powtarzalność wątków,
Z serialami najczęściej bywa tak, że każdy następny sezon bądź spin off czy sequel bywa gorszy. I spadkowa tendencja utrzymuje się cały czas w miarę trwania danego obrazu. Powtarzalność wątków, fabuły, mniejsze zaangażowanie aktorskie i  brak świeżości w pomysłach to najczęstsze powody, przez które poziom serialu spada. Każdą regułę jednak potwierdzają wyjątki. Takim wyjątkiem jest właśnie "Spartakus: Bogowie areny". Prequel serialu "Spartakus: Krew i piach" został nakręcony już po  ukazaniu się swojego sequela i sukcesie, jaki odniósł. W oczekiwaniu na powrót do zdrowia odtwórcy roli Spartakusa,  Andy'ego Whitfielda postanowiono przybliżyć widzom ludus Quintusa Batiatusa i historię jego rodu i bohaterów, znanych już z obrazu "Spartakus: Krew i piach".

Quintusa Batiatusa i jego żonę Lucrecię poznajmy, gdy panem domu jest jeszcze Tytus Batiatus, ojciec Quintusa. Serial przybliża nam relacje na linii ojciec-syn, pokazuje w jaki sposób młody Batiatus stał się właścicielem ludus i jaką rolę miała w tym Lucrecia. Akcja w dużej wierze obraca się wokół Gannicusa, najlepszego gladiatora w ludus Batiatusa. Poza tym przedstawia losy bohaterów znanych już z sequela, odpowiadając na wiele nurtujących pytań: jak Crixus stał się mistrzem Kapui? Co stało się z żoną Doctore? Dlaczego Solonius stał się największym wrogiem Batiatusa? Czy Ashur naprawdę był wielkim gladiatorem? Na te i inne pytania fani serii znajdą w "Bogach areny" satysfakcjonujące odpowiedzi.

Fabuła serialu jest przemyślana i logiczna. Poszczególne watki zazębiają się, jest wartko, dynamicznie i interesująco. Nie sposób narzekać na nudę. Oczywiście brutalność i wszechobecne odważne sceny seksu stawiają serial w kategorii dla widzów dorosłych, czy może lepiej ujmując - dojrzałych. Warstwa historyczna jest tylko ledwie muśnięta, aczkolwiek relacje na linii pan-niewolnik oraz sposób życia starożytnego Rzymu można uznać za dobrze oddane. Zachwycają przede wszystkim kostiumy, które powstawały pod nadzorem Barbary Darragh. Narzekać nie można także na bogatą scenografię.

Wielkim atutem serialu jest gra aktorska, która stoi na wysokim poziomie. Szczególne słowa pochwały należą się Johnowi Hannah za rolę Quintusa Batiatusa oraz Lucy Lawless (znanej z roli Xeny), która oszałamiająco wykreowała Lucrecię. Uznanie należy się także Jaime Murray  za rolę zjawiskowej, pełnej zachwytu i erotyki Gai. Moją uwagę zwrócił także Peter Mensah w roli Oenomausa, który czaruje grą pełną elegancji, pasji charyzmy. Nie można oczywiście zapomnieć o Dustinie Clarze, który z wielką swobodą i świeżością wcielił się w Gannicusa.  Postaci są wyraziste, świetnie zarysowane i bardzo dobrze zbudowane pod względem psychologicznym. Ich wielowymiarowość dodaje serialowi smaku i pozwala się z nimi identyfikować. Dodatkową zaletą jest fakt, że historie i losy wielu z nich tłumaczą późniejsze zachowania przedstawione w "Spartakusie: Krwi i piachu".

Wartość komiksowych efektów jest dyskusyjna, ale w żadnym wypadku nie przeszkadza ona w odbiorze serialu. Po raz kolejny świetnie dopasowana muzyka autorstwa Josepha LoDucy, umila czas spędzony przy oglądaniu tych sześciu odcinków - czas który umyka zanim na dobre zdamy sobie z tego sprawę.

Stacja Starz znów stanęła na wysokości zadania, oddając w ręce widzów obraz barwny, nietuzinkowy i dynamiczny, który na pewno na długo pozostanie w pamięci wszystkich fanów.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones