Recenzja filmu

Zmiana pasa (2002)
Roger Michell
Ben Affleck
Samuel L. Jackson

Za fasadą banału

Amerykańska krytyka swego czasu niemal rozpływała się na temat filmu "Zmiana pasa". Twierdzono, że to nie tylko szczytowe osiągnięcie gatunku, lecz także wstrząsające studium ludzkiej natury.
Amerykańska krytyka swego czasu niemal rozpływała się na temat filmu "Zmiana pasa". Twierdzono, że to nie tylko szczytowe osiągnięcie gatunku, lecz także wstrząsające studium ludzkiej natury. Skoro taka filmowa błahostka tak bardzo wstrząsnęła Amerykanami, to bardzo dobrze, że tylko niektórzy z nich znają twórczość Kieślowskiego. Biedacy mogliby dostać zawału serca. "Zmiana pasa" to historia o tym, jak pewnego dnia krzyżują się losy dwóch, skrajnie odmiennych postaci. Młody i ambitny prawnik powoduje niegroźną samochodową stłuczkę. Spieszy się na rozprawę i nie chce słuchać racji poszkodowanego mężczyzny. Na miejscu wypadku zostały jednak ważne dokumenty, których jak się okaże nie będzie wcale łatwo odzyskać. Największą bolączką "Zmiany pasa" jest stałe balansowanie na granicy kilku gatunków. W efekcie jako thriller film sprawdza się bardzo słabo. Akcja wlecze się tu niemiłosiernie. Kolejne rzekomo zaskakujące zwroty akcji nie trzymają się podstawowych zasad prawdopodobieństwa. Trudno bowiem w XXI wieku uwierzyć, że za pomocą jednego kliknięcia można wykasować wszystkie dane personalne wybranego obywatela. Jako dramat film sprawdza się jeszcze gorzej. Dwie jednostki dążą ku samozagładzie w wyjątkowo schematyczny sposób. Posunięcia zarówno ambitnego prawnika, jak i zdesperowanego ojca można bez najmniejszych problemów przewidzieć, a z całą pewnością nie taka była intencja twórców. "Zmiany pasa" nie ratują nawet starania ekipy aktorskiej. Ben Affleck wznosi się na wyżyny swoich dość nikłych umiejętności aktorskich, a Samuel L. Jackson stara się jak może, by choć trochę urzeczywistnić tę filmową bajkę. Ich starania jednak niweczą fatalne dialogi, które poziomem odpowiadają serialom dla nastolatków. Wybitnie wybija się również drugi plan. O ile wysoka forma Williama Hurta i Sydneya Pollacka nie powinna nikogo dziwić, o tyle kreacja Amandy Peet jest sporym zaskoczeniem. Aktorka na dobrą sprawę wystąpiła tylko w jednej scenie, ale trudno jej kreacji nie zapamiętać. Ścieżka dźwiękowa przypomina bardzo podkłady dźwiękowe polskich seriali. Wiecznie powtarzające się dźwięki (nawet nie melodie) mają podkreślać dylematy moralne bohaterów. Taki efekt obnaża intencje twórców, którzy chcieli manipulować w bardzo tendencyjny (żeby nie powiedzieć prostacki) sposób emocjami widza. Mimo tych wszystkich wad "Zmianę pasa" ogląda się do pewnego momentu całkiem znośnie. Później jednak scenarzysta zbyt bardzo ubogaca prostą z założenia fabułę, co daje karykaturalny efekt. Przykładowo: na jaw wychodzi, że prawnik miał romans z koleżanką z pracy, co nie wnosi do samej treści filmu absolutnie niczego nowego. Gwoździem do przysłowiowej trumny jest jednak fatalne zakończenie całej historii. Jest bardzo banalne, ckliwe i zdradza, że scenarzysta nie miał zielonego pojęcia, jak prosto i ciekawie zakończyć opowieść. Dostajemy wymuszony happy end rodem z argentyńskiej telenoweli. "Zmiana pasa" to typowa amerykańska robota. Produkcja, która za płaszczykiem wstrząsającej prawdy o brudnym świecie sprzedaje w istocie banał i czysty "lukier". Danie niesmaczne aczkolwiek łatwo strawne. Co niestety w tym gatunku filmowym zaletą nie jest.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niewiele się o tym filmie mówi, niewiele się także pisze, błędnie uważa się go bowiem za klon "Upadku"... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones