Recenzja filmu

Mój przyjaciel, Skip (2000)
Jay Russell
Kevin Bacon
Harry Connick Jr.

Pies, najlepszy przyjaciel człowieka

Historii, w których jedna z głównych, czy wręcz pierwszoplanowa rola przypada czworonogowi, napisano już bardzo wiele; niektóre doczekały się nawet ekranizacji, dzięki czemu dotarły do jeszcze
Historii, w których jedna z głównych, czy wręcz pierwszoplanowa rola przypada czworonogowi, napisano już bardzo wiele; niektóre doczekały się nawet ekranizacji, dzięki czemu dotarły do jeszcze większej rzeszy odbiorców. Któż nie słyszał np. o Lassie? Wiele takich historii stworzyło samo życie. Często zdarzało się bowiem (i nadal zdarza), że czworonożny pupil zadziwia przyjaźnią i oddaniem tak wielkim, że gotów jest uczynić niemal wszystko dla swojego pana. Historie takie stają się często inspiracją do napisania artykułu, wzmianki w prowadzonym przez kogoś pamiętniku albo nawet opowiadania czy całej książki. Film "Mój przyjaciel, Skip" przedstawia właśnie taką historię. Nie obfituje on w wydarzenia składające się na wartką akcję; nie zobaczymy w nim wspaniałych bohaterów, którzy dokonali heroicznych czynów, w ten czy inny sposób odznaczyli się na polu walki, rozprawili się z bandą groźnych przestępców, czy wręcz uratowali świat i ludzi od wielkiej zagłady. Mimo to poleciłabym ten film każdemu, nawet Widzowi, który nie jest znudzony zwykłym, codziennym życiem i wybiera filmy obfitujące w wyżej wymienione atrybuty. Historia o Skipie ukazuje bowiem w prosty sposób, bez zbędnego patosu i moralizatorstwa historię chłopca, który dzięki swojemu czworonożnemu pupilowi przezwycięża własne słabości, takie jak brak pewności siebie czy nieśmiałość, zdobywa przyjaciół, zaczyna spełniać swoje marzenia, m.in. próbuje swych sił w miejscowej drużynie sportowej. Wydawać by się mogło, że historia ta, tocząca się w niewielkim, nieco sennym amerykańskim miasteczku we wczesnych latach 40-tych XX wieku nie jest wystarczająco ciekawa, by stała się interesującym materiałem na film. Nic bardziej błędnego. Czasem bowiem życie pisze historie wprawdzie nieobfitujące w wielkie wydarzenia, ale które mimo to mogą otworzyć oczy drugiego człowieka na problemy i wartości, których do tej pory nie dostrzegał. W filmie "Mój przyjaciel Skip" właściwie nie ma ról stanowiących wielkie wyzwanie dla aktora. Wszyscy jego bohaterowie to przeciętni ludzie, będący tłem - bliższym lub dalszym - dla wydarzeń dotyczących bezpośrednio głównego bohatera - ok. 10-letniego chłopca Willie'ego i jego psa, Skipa. Choć właściwie, jak to zwykle bywa w filmach, w których jedna z głównych ról przypada czworonogowi, nie wypada nie docenić pracy właśnie tego "aktora" i tych, którzy pomogli mu w tak wspaniały sposób ukazać granego przez niego pupila. W filmie tym najważniejsza jest jednak sama opowieść, warto więc zatrzymać się na chwilę właśnie nad nią samą. Dzisiejszy świat pędzi bowiem coraz szybciej do przodu. Coraz częściej brakuje nam czasu na coś, co nie służy awansowi, czy zdobyciu środków materialnych na życie. Dlatego zdarza się, że nie dostrzegamy prawdziwej wagi takich uczuć jak szczera i oddana przyjaźń, otwartość, czy wreszcie umiejętność docenienia "na bieżąco" tego, co otrzymujemy od innych, czy też dzięki innym – i nie chodzi tu tylko o ludzi, ale właśnie – skoro jesteśmy już przy tym temacie – naszym czworonożnym pupilom. Film został nakręcony w roku 2000 i myślę, że warto pochwalić jego twórców, że nie sięgnęli po kolejną historię spływającą krwią i przemocą, a po taką, którą można skierować spokojnie i do tych młodszych odbiorców. Ktoś może wprawdzie powiedzieć, że film miejscami jest sentymentalny, a nawet, że nosi cechy "wyciskacza łez"… Owszem, w końcówce co wrażliwszy widz może uronić łezkę powodowaną współczuciem, lecz ogólnie film przekazuje w sympatyczny sposób zbyt dużo pozytywów, aby nie usprawiedliwić tych, według niektórych Widzów ‘słabszych cech’ całego obrazu – tak w końcu nielicznych. Choć trzeba sobie uświadomić, że okazywanie uczuć nie jest oznaką słabości i nie ma się czego wstydzić, jeśli zaraz po obejrzeniu filmu "coś nam wpadnie do oka" i będziemy musieli użyć chusteczki. Wszystko zaczyna się, gdy 10-letni Willie - chłopiec nieśmiały, wrażliwy, uważany wśród rówieśników za odludka, "mięczaka" i wręcz sportowego niedołęgę, dostaje od rodziców na urodziny pieska – Skipa. To właśnie dzięki niemu chłopiec staje się bardziej otwarty; nabiera pewności i wiary w siebie… Dzięki sympatycznemu czworonogowi, Willie zyskuje nowych kolegów, odważa się zawrzeć znajomość z dziewczynką, która mu się podoba i dostaje się nawet do drużyny sportowej. Nadal jest jednak tylko zwykłym dzieciakiem, wprawdzie grzecznym, inteligentnym, nadal wrażliwym i koleżeńskim, ale który nie zdaje sobie sprawy z wartości Przyjaźni "przez wielkie P", jaką został obdarowany przez oddanego mu zwierzaka. Nie jest do końca świadomy tego, że to Skip przetarł mu szlaki jeśli chodzi o życie towarzyskie, dzięki czemu spełniło się jego wielkie marzenie o zaistnieniu wśród rówieśników. Dopiero bardzo realna szansa przedwczesnej utraty pieska, poważnie poturbowanego przez "typa spod ciemnej gwiazdy" uświadamia chłopcu, ile znaczy dla niego czworonożny przyjaciel. Dostrzega wtedy, że to głównie dzięki oddanemu, pociesznemu i jednocześnie odważnemu pieskowi zdołał zburzyć otaczający go mur, zawrzeć nowe znajomości, przeżyć potem wiele wesołych i wspaniałych chwil, ale też zrozumieć pewne poważne i trudne dla 10-letniego dziecka problemy – np. ogólnie pojętej odwagi i tchórzostwa wobec poważnego zagrożenia. Akcja filmu toczy się bowiem podczas II wojny światowej i pomimo, że nie dotyka ona mieszkańców miasteczka bezpośrednio, rzuca pewien cień na ich życie – niektórzy młodzi mężczyźni udają się bowiem na front i nie zawsze wracają w blasku chwały, a czasem wręcz przeciwnie. Chłopiec zdaje sobie jeszcze sprawę z tego, że i za przyjaciela trzeba być odpowiedzialnym – zwłaszcza za takiego, jakim jest Skip, który pozostawiony samemu sobie, opuszczony, a wręcz w jednym konkretnym przypadku odtrącony przez swojego opiekuna, łatwo może napytać sobie biedy… Willie po wypadku, który rozpoczął się niefortunnie od jego niesłusznego gniewu na Skipa, a który skończył się ratowaniem życia psa przez weterynarza, w pełni docenił pupila. Od tego czasu wypowiada się o nim w szczególnie ciepły sposób, widać, że wraz z biegiem lat przyjaźń chłopca i jego psa nie gaśnie, a staje się coraz silniejsza. Co więcej, człowiek wynosi z tej przyjaźni same korzyści – Willie wyrasta bowiem na wrażliwego i co ważne - odpowiedzialnego człowieka. W końcówce filmu pada ważne zdanie – jego sens jest mniej więcej taki, jeśli odnieść go do ogółu, że Prawdziwy Przyjaciel (właśnie taki przez wielkie P) zawsze pozostaje w sercu tych, którzy jeszcze żyją – niezależnie czy mamy na myśli człowieka, czy naszego czworonożnego ulubieńca; i nieważne ile trwała przyjaźń tu na ziemi - kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt lat… Dużym plusem filmu jest to, że jego twórcy nie próbowali na siłę upiększać przedstawianych wydarzeń, w sposób sztuczny i przesadny uwypuklać to, co dobre i piętnować to, co złe, gdyż takie zabiegi często zniechęcają do obejrzenia filmu do końca. Film doskonale nadaje się do wspólnego rodzinnego oglądania i jest miłą odskocznią od promowanych ostatnio filmów skierowanych do bardzo młodych widzów, a przesyconych zbyt często dużą dawką przemocy.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones