Recenzja filmu

Chwała (1989)
Edward Zwick
Matthew Broderick
Denzel Washington

Za wolność swoją i własną

"Chwała" to dramat wojenny opowiadający o początkach długiej drogi do równouprawnienia Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych. W jednej ze scen czarnoskórzy żołnierze żartują, że jeden z nich,
"Chwała" to dramat wojenny opowiadający o początkach długiej drogi do równouprawnienia Afroamerykanów w Stanach Zjednoczonych. W jednej ze scen czarnoskórzy żołnierze żartują, że jeden z nich, zanim zaciągnął się do armii, kandydował na prezydenta, niestety nie wygrał... Dwadzieścia lat później, kiedy urzęduje pierwszy prezydent USA o afroamerykańskich korzeniach, dowcip ten stracił na aktualności, film – wprost przeciwnie. Pokazuje on bowiem, jak długą i bolesną drogę musi przejść nawet amerykańska demokracja, aby dokonały się i postępowały zmiany w poruszonym temacie. 

Rok 1862. Ogromny i zróżnicowany kraj jest podzielony wojną. Wpływowe kręgi abolicyjne na północy postanawiają utworzyć pierwszy ochotniczy pułk w republikańskiej armii, składający się z Afroamerykanów. Na jego czele, dzięki rodzinnym koneksjom, ma stanąć pełen entuzjazmu młody idealista Robert Gould Shaw (Matthew Broderick). Ochotników nie brakuje, począwszy od zbiegłych niewolników (Denzel Washington), wolnej biedoty (Morgan Freeman), po wykształconych i szanowanych Murzynów z liberalnych stanów Północy (Andre Braugher). Gdy łączy ich kolor skóry, ale dzieli tak naprawdę wszystko, zanim w ogóle dostaną broń do ręki, stoczą walkę z uprzedzeniami swojej własnej armii i względem siebie samych. W sytuacji, gdy pozyskanie choćby butów dla żołnierzy jest problemem, a Południe zamierza rozstrzeliwać każdego białego oficera złapanego na czele murzyńskich żołnierzy, Shaw jest zdeterminowany za wszelką cenę doprowadzić ludzi na pole walki. Kiedy nawet możliwość oddania życia za sprawę jest przywilejem białych, a rasizm jest tak samo obecny we własnej armii, co w armii wroga, najpierw musi stawić czoło własnym podwładnym, a nawet wyższym rangą dowódcom.

Największą siłą tego filmu jest oparta na solidnym aktorstwie opowiedziana w nim prawdziwa historia. Romantyczna, czysta, heroiczna. Pełna patosu? A i owszem. Czy przemiana z czyjejś własności, z żywej rzeczy, zwierzęcia, którym można dowolnie dysponować albo zabić według własnej woli, w człowieka o wolnej woli to nie krystalicznie prawdziwy patos? Przemiana w człowieka świadomego, że wolność darowana nie jest prawdziwą wolnością. Ją, a także szacunek i prawa trzeba sobie wywalczyć. W przeddzień finałowej bitwy szeregowy Trip (rola Washingtona uhonorowana Oscarem) w rozmowie z pułkownikiem Shawem nie ma złudzeń. Ktokolwiek wygra tę wojnę, i tak wygrają ją biali. Murzyni, poza namiastką wolności, nie zyskają nic. Właściwie męczeńska rola, jaka przypadła im w udziale, jest niewiele gorsza ponad to, co czeka ich po wojnie. Smutna i prawdziwa konstatacja. Tym bardziej pogodzeni z losem gotowi są ponieść tę ofiarę, która kiedyś być może przyniesie owoce ich dzieciom, a przecież biali umierają wokół nich za bardziej iluzoryczne wartości. Jest więc bardzo wzniośle, ale bynajmniej nie na fałszywą nutę.  

Poza nagrodzoną brawurową rolą Washingtona, film zebrał jeszcze dwa Oscary. Jeden za dźwięk, który rzeczywiście daje się odczuć, kiedy aktualnie nie przygrywa muzyka Jamesa Hornera, zresztą bardzo dobra. Drugi Oscar – za zdjęcia, i właśnie ta statuetka budzi moje wątpliwości, ponieważ kadrowanie często nie pasuje do akcji, szczególnie w scenach batalistycznych. Montaż (nominowany, ale nie nagrodzony) też ma dość ciekawe wpadki, choćby pierwsza bitwa pułku, w której żołnierze, tuż po salwie karabinowej, atakują na bagnety, choć nie było czasu ich założyć. Broderick w niezłej roli Shawa, może być nie do końca zrozumiały, choćby dlatego, że pozbawiono bohatera żony, uwspółcześniając go na podobieństwo chłopca o wiele za młodego do powierzonych obowiązków i chcącego udowodnić, że jest zgoła inaczej.

Edward Zwick poprowadził film poprawnie, niemniej widać spory chaos w szczegółach, a film sam w sobie nie jest wyjątkowy. Tak czy inaczej udał się ten wyniosły, a jednocześnie nie patetyczny pomnik ku czci pierwszy czarnoskórych żołnierzy walczących w swojej własnej sprawie. 
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones