Recenzja filmu

Dirty Dancing 2 (2004)
Guy Ferland
Mika Boorem
Sela Ward

Havana Nights

Młoda dziewczyna, Katie (Ramola Garai), przeprowadza się wraz z rodzicami na Hawanę. Dzieje się to pod koniec lat pięćdziesiątych. Jako pilna uczennica na początku nie może znaleźć się w nowym
Młoda dziewczyna, Katie (Ramola Garai), przeprowadza się wraz z rodzicami na Hawanę. Dzieje się to pod koniec lat pięćdziesiątych. Jako pilna uczennica na początku nie może znaleźć się w nowym otoczeniu, jednak po niedługim czasie zaczyna ulegać tanecznemu, kubańskiemu klimatowi miejscowej ludności. Przypadkowo na ulicy poznaje także Kubańczyka Javiera poddającego się gorącemu rytmowi muzyki (Diego Luna), w którym zakochuje się od pierwszego wejrzenia. Podobnie jak Baby z "Dirty Dancing" nie potrafi tańczyć, a los sprawi, że z pomocą przystojnego instruktora tańca, stanie się wybitnie zmysłową tancerką i pokarze wszystkim, na co ją stać. Lecz to nie podobieństwo historii najbardziej razi w "Havana Nights" (jest bowiem oparta na faktach). "Dirty Dancing" przez wielu zostało okrzyknięte kiczem, ze względu na swoją banalną fabułę. O ile nie zgadzam się z tą oceną, o tyle chętnie bym polemizowała, "Havana Nights" trochę się pod tą opinię podkłada. Jako wierna fanka "Dirty Dancing", kultowego filmu z niepowtarzalnym Patrickeim Swayzem i Jennifer Grey, z żalem muszę przyznać, że kontynuacja tego przedsięwzięcia nie powala na kolana. Zabrakło w nim czaru, znanej nam magicznej atmosfery. Nie zauważamy wyraźnych postępów tanecznych u Katie, a przy tym nie zaznajemy żadnego punktu kulminacyjnego w akcji. Konkurs tańca, do którego przygotowuje się para głównych bohaterów, nigdy nie ma zostać rozstrzygnięty, a kolejne minuty są pewnego rodzaju niepotrzebnym "przeciągaczem czasu", w którym scena końcowa ani główne przesłanie nie zaskakują, znamy go już bowiem "skądś" od dawna... Najmniej pożądanym zabiegiem, był moim zdaniem udział Patricka Swayze w epizodycznej roli podstarzałego instruktora tańca. Jego widok wbrew pozorom nie zniesmacza (mimo swoich lat wdziękiem mógłby podzielić się z całą obsadą), lecz zasmuca, że jednak duch "Dirty Dancing" powoli odchodzi i daje nam znać o tym, że nic nie trwa wiecznie. Mimo wszystko uważam, że warto wybrać się na "Havana Nights". Film oceniam bowiem z perspektywy kilku dobrych lat fascynacji "Dirty Dancing". Z pewnością osobom, które nie widziały Swayze i Grey w akcji, film może się spodobać. Jedną z niewielu rzeczy, które pojawiają się po raz pierwszy, jest kubańska muzyka. Jest niewątpliwie elementem, który przykuwa nas do fotela i upewnia, że słusznie zapłaciliśmy za bilet. Wybierając się na film, nie oczekujmy za wiele. Wtedy być może unikniemy rozczarowania. "Havana Nights" nie jest filmem złym, być może nie zdołał zmierzyć się z potęgą, siłą, czarem historii sprzed paru dobrych lat.
1 10 6
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Niedawno dyskutowaliśmy w gronie przyjaciół, w jaki sposób powinny powstawać dzieła literackie: na... czytaj więcej
Jedno jest pewne: największym plusem tego filmu jest muzyka - naprawdę może zrobić wrażenie, szkoda... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones