Recenzja filmu

Street Fighter: Legenda Chun-Li (2009)
Andrzej Bartkowiak
Kristin Kreuk
Chris Klein

Twórcza Impotencja

Ekranizacje gier video nie mają tyle szczęścia, co ich komiksowe odpowiedniki. Podczas gdy na ekranach tryumfy święcą różnego rodzaju superbohaterowie, o ich przygodach powstają sequele, prequele
Ekranizacje gier video nie mają tyle szczęścia, co ich komiksowe odpowiedniki. Podczas gdy na ekranach tryumfy święcą różnego rodzaju superbohaterowie, o ich przygodach powstają sequele, prequele i spin-offy, wysokobudżetowe kontynuacje filmów na podstawie gier komputerowych można wyliczyć na palcach jednej ręki. Ekranizacje mniej mainstreamowych powieści graficznych jak chociażby "Droga do Zatracenia" czy "Historia Przemocy" są nominowane do najważniejszych nagród, a serie typu "Tomb Raider" mogą ubiegać się o co najwyżej na Złote Maliny. Dziwne, że producenci nie zauważyli tego trendu i brną niezmordowani w przenoszenie gier video na wielki ekran.

"Legenda Chun Li" to próba sfilmowania genezy jednej z najpopularniejszych postaci ze sławnej bijatyki "Street Fighter", która swego czasu królowała na automatach, a teraz cieszy się nie mniejszą popularnością na konsolach nowej generacji. Epicka, wzruszająca i tragiczna historia drobnej Chinki, która w imię ratowania rodziny porzuca karierę pianistki, życie w luksusie i zaczyna żyć na ulicy, planując jednocześnie zemstę na światowej organizacji, zrzeszającej złych ludzi (gdyż wszystkie wielkie organizacje zrzeszają tylko złych ludzi). Taka opowieść tylko z zewnątrz wygląda na sztampową, wystarczy jednak pierwsze 10 minut filmu, by zrozumieć, że to coś o wiele "mocniejszego". Prymitywizm i naiwność losów dziewczynki z wielkiego miasta biją po oczach silniej niż pięści Michaela Clarke'a Duncana, jednego z niewielu profesjonalnych aktorów w obsadzie filmu.

Delikatną nutkę melancholii dodaje jeszcze niesamowicie wzruszająca narracja głównej bohaterki, granej przez Lane Lang z serialu "Smallville". To od niej można się dowiedzieć najważniejszych prawd życiowych, takich jak "życie na ulicy jest ciężkie" czy "życie nigdy nie toczy się tak jak tego oczekujemy", wypowiedzianych zabójczo poważnym głosem, które wzbudzają co najwyżej uśmiech politowania na twarzy i sprowadzają się do popularnej sentencji: "wiesz, co się liczy - szacunek ludzi ulicy".

W sumie, jedyny powód, dla którego sięgnąłem po to "dzieło", była osoba reżysera. Niezależnie od opinii ogółu, poprzedni film Bartkowiaka - "Doom", był naprawdę dobrym kinem sensacyjnym, z paroma rewelacyjnymi scenami. I tak naprawdę reżyseria to jeden z najmocniejszych punktów tego filmu. Walki są sprawnie zrealizowane, akcja szybko idzie do przodu i mimo że widz przez półtorej godziny patrzy na same filmowe partactwa, to dzięki sprawnemu połączeniu tego niezamierzonego kiczu, jakoś da się przeżyć cały seans.

I tylko szkoda, że nikt nigdy nie miał nadziei na zrobienie z tego projektu, dobrego filmu. Bo widać, że nie przyłożono się do najnowszej ekranizacji "Street Fightera". Z pewnością najbardziej zawalił scenarzysta, który nie wiedział czy zrobić poważnym film sensacyjny, czy raczej baśń dla nastolatków, naszprycowaną elementami fantastycznymi. Więc finalnie zmieszał wszystko, tworząc podręcznikowy schemat od zera do bohatera. Nie popisała się też osoba odpowiedzialna za casting, która do roli głównej bohaterki zwerbowała cichą pół Chinkę, która być może daje z siebie wszystko, jednak do kopania tyłków absolutnie się nie nadaje. Nie ma za co chwalić głównego nemezis, gdyż takiego blondwłosego karła z brzuszkiem nikt się nie przestraszy, abstrahując już od tego jak różny on jest od swojego wirtualnego odpowiednika, znanego z serii gier.

Ten film po prostu nigdy nie miał być niczym więcej jak zwykłym, komercyjnym średniakiem. Niestety, nie udało się, jest poniżej średniej. Jednak na całe szczęście za reżyserię wziął się polski rzemieślnik, dobrze obeznany w kinie sensacyjnym, dzięki czemu widzowie otrzymali strawne, ale niezbyt smaczne danie.

Co ciekawe ekranizacja kolejnej bijatyki komputerowej - "Tekken" zapowiada się identycznie, gdyż tu też głównym motywem ma być zemsta na szefie wielkiej korporacji za zabicie rodzica. Miejmy tylko nadzieję, że ten film nie podzieli losu "Street Fightera".
1 10
Moja ocena:
4
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones