Recenzja filmu

Gran Torino (2008)
Clint Eastwood
Clint Eastwood
Christopher Carley

Stary, poczciwy Clint

Siedemdziesiąt dziewięć lat – sędziwy wiek mądrości. Co ludzie robią w tak poważnym wieku? Wyciszają się, spokojnieją, cieszą się zasłużoną emeryturą. Chyba, że… kręcą filmy i nazywają się
Siedemdziesiąt dziewięć lat – sędziwy wiek mądrości. Co ludzie robią w tak poważnym wieku? Wyciszają się, spokojnieją, cieszą się zasłużoną emeryturą. Chyba, że… kręcą filmy i nazywają się Clint (The Madafaking) Eastwood. Oglądając tego pana w akcji, mam wrażenie, że nawet jak mu stuknie setka (czego mu szczerze życzę) i nie będzie mógł wstać z fotela o własnych siłach (czego mu szczerze nie życzę), zagra twardziela lepiej niż Van Damme w wysokiej formie (i bynajmniej nie chodzi mi tu o karate). "Gran Torino"  zwiastuje nam taką właśnie przyszłość, choć sam aktor mówi, że to jego ostatnia rola. Zapraszam zatem na historię starego kowboja, osadzoną w teraźniejszych czasach. Głównym bohaterem filmu jest Polak - Walt Kowalski – zgorzkniały starzec z przeszłością wojenną. Krwawa służba w Korei ukształtowała w nim rasistowskie poglądy, segregując ludzi na żółtków, żydów, zwariowanych białasów (itp.). Nietolerancyjny, pełen uprzedzeń charakter Walta czyni go wrednym, nie dającym się za nic lubić konserwatystą, nadając mu przy tym niehonorowy tytuł naczelnego wroga współczesności.  Po co robić film o zacofanym staruchu? Po to, żeby się z niego pośmiać. A co w tym śmiesznego? Otóż, moi drodzy, wady Kowalskiego są tak naprawdę jego zaletami. Jak to? - spytacie. Odpowiedź jest prosta – za sprawą formy ich objawienia. Wystarczy spojrzeć na to, w jaki sposób Walt reaguje na otocznie: grymasy niezadowolenia i  złośliwe komentarze o niewybrednym słownictwie czynią go postacią komiczną, czym wzbudza sympatię widzów. Nawet rasistowskie uwagi nie budzą niesmaku, są po prostu zabawne. Na dowód dowcip: wchodzi do baru Meksykaniec, Żyd i Kolorowy. Barman się na nich patrzy i mówi – Wypierdalać mi stąd! Polaczek w język się nie gryzie. Na imprezie u rodziny azjatyckiej (gdzie był jedynym białym gościem) potrafił wyjechać z tekstem: co się gapicie, pierdolone żółtki. Za to właśnie kocham tego faceta (platonicznie). Zawsze mówi to, co myśli, nie kryjąc się za płaszczykiem grzeczności (a ów płaszcz wisi w mojej garderobie, co gorsza - czasami go zakładam). Gdyby Walt Kowalski był moim dziadkiem, siedziałbym cały dzień u niego na werandzie i darł łacha z jego rasistowskich tekstów. Trudny charakter Kowalskiego staje się przyczyną wielu konfliktów – nie może on znaleźć wspólnego języka ze swoimi  synami, w roli dziadka też nie wypada zachwycająco. Jednak wina leży nie tylko po jego stronie. Pomijając już to, że (zdaniem Walta) nastoletnia córka jego syna ubiera się zbyt wyzywająco, podejście dziewczynki do taty jej taty jest czysto materialne (kochana wnusia dzieli skórę na niedźwiedziu, zacierając ręce na myśl o spadku po zrzędliwym dziadku). Najcenniejszą rzeczą Walta jest unikatowy Ford Gran Torino i znaczy on dla niego więcej niż Dodge dla Ala Bandy'ego (porównanie trafne pod względem sentymentalnym, gdyż Dodge był kupą złomu, a tytułowa bryczka to prawdziwe cacuszko). Legendarny samochód stał się przyczyną waśni na linii ojciec - syn. Kowalski przepracował pięćdziesiąt lat w fabryce Forda i nie może wybaczyć synowi zdrady rodzimej marki. Zdrady przez duże „Z”, gdyż klasyka amerykańskiej motoryzacji zastąpił japońcowatym bublem (zdaniem Kowalskiego rzecz jasna, osobiście nie mam nic do wyrobów Toyoty). "Gran Torino" sprowokował także sytuację, która zmieniła życie Walta raz na zawsze.  Sąsiadujący z nim żółtoskóry chłopiec (by nie powiedzieć żółtek), pod naciskiem lokalnego gangu, próbował ukraść jego drogocenny wóz. Próba nie powiodła się, a Thao (imię niedoszłego złodzieja) miał za to na pieńku z gangsterami. Z opresji wybawił go nie kto inny jak Kowalski (nie chcący co prawda, ale jednak), w skutek czego zamieszkująca okolicę społeczność Hmongów okrzyknęła go bohaterem - lokalnym obrońcą uciśnionych. W ramach rehabilitacji, uniesiona honorem rodzina Thao oferuje usługi chłopca na rzecz Kowalskiego (tylko bez zdrożnych uwag na temat usług chłopca,  jakkolwiek to brzmi, chodzi o pomoc przy pracach domowych). Początkowo nie uśmiechający się do tego pomysłu Walt stopniowo przekracza barierę swojego oporu, dostrzegając w chłopcu potencjał na bycie dobrym człowiekiem. Panowie zaprzyjaźniają się, staruszek staje się dla młodzieńca ojcem i mentorem, chroniąc go tym samym przed zgubnym wpływem ulicy. Kowalski jest jak ogr, a ogry (jakby to ujął Shrek) są jak cebula – mają warstwy. Pod stwardniałą skorupą gburowatości stary Walt ukrywał swoją poczciwość przed światem. Przez skamieniałe powłoki jego nadętej natury przedziera się Sue (siostra Thao), odkrywając w Walcie dobrego człowieka. Występuje ona w roli łączniczki pomiędzy generacjami. Jej wyczucie i odpowiednie podejście do ludzi udowadnia, że różnice pokoleń wcale nie muszą być przeszkodą na drodze do przyjaźni. (Bardzo ciekawa postać kreowana przez Ahney Her). "Gran Torino" to także (a może przede wszystkim) film o życiu i śmierci. Ciekawie prezentuje się potyczka intelektualna między Polakiem a młodym kaznodzieją (w tej roli porażająco niewinny  Christopher Carley) starającym się namówić go do spowiedzi. Obaj panowie władają mocnymi argumentami: z jednej strony oczytany ksiądz, z głębokim przesłaniem bożym, z drugiej zaś - z niejednego pieca chleb jedzący, uparty i schorowany Walt. Jak myślicie, co wygra: wiara w istnienie czegoś więcej niż my czy zrodzony z doświadczenia życiowego realizm?   Dzieło Eastwooda porusza także dość powszechny dzisiaj i trudny do rozwiązania  problem młodocianych gangów. Tyle że Clint to nie Michelle Pfeiffer ani Hilary Swank - on nie stara się dotrzeć do gangsterów, czytając im wiersze, tylko po kowbojsku spuszcza  należne im manto. Stara prawda głosi – zło rodzi zło. Dochodzi do wojny. W pewnym momencie fabuła zaczyna przypominać te z "Bez przebaczenia"  – oprawca, ofiara,  zemsta i mściciel (stary, poczciwy kowboj; nowe, podłe czasy).  Dochodzi do tragedii i smutnego finału, ale to musicie zobaczyć już sami. Koniecznie!
1 10
Moja ocena:
9
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Większości ludziom, choćby nawet nie widzieli jego filmów (o ile jest to możliwe), nie trzeba chyba... czytaj więcej
Clint Eastwood – jeden z najbardziej rozpoznawanych aktorów w całym Hollywood. I jak widać bardzo mądry.... czytaj więcej
Zapyziały rasista i weteran wojny w Korei, Walt Kowalski, właśnie stracił jedyne oparcie w swoim życiu,... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones