Przygoda z podciętymi skrzydłami

Zack Snyder do tej pory dał się nam poznać jako świetny reżyser brutalnych widowisk. Czy to chodziło o starcie ludzi z krwiożerczymi zombie w remaku "Świtu żywych trupów" czy wojenny balet "300"
Zack Snyder do tej pory dał się nam poznać jako świetny reżyser brutalnych widowisk. Czy to chodziło o starcie ludzi z krwiożerczymi zombie w remaku "Świtu żywych trupów" czy wojenny balet "300" nagich torsów, czy też poczynania zdemoralizowanych herosów w "Strażnikach", jedno było jasne – te filmy wzburzały krew w żyłach z podobnym sukcesem co wysoce alkoholowe drinki, a te, jak wiadomo, nie są dla dzieci. Zaskakujące więc wydawać się może zaangażowanie Snydera w adaptację historii zaczerpniętej z serii książek dla najmłodszych autorstwa Kathryn Lasky. Jak się okazuje, to ryzykowne posunięcie nie do końca wyszło filmowi na dobre.

Bohaterem animacji jest Soren – młoda sówka zafascynowana legendarnymi opowieściami o wojowniczych sowach – strażnikach zamieszkujących spowite mgłą drzewo Ga'Hoole. Oczywiście los rzuca Sorena w sam środek tejże legendy, prędzej niż on sam gotów byłby do końca w nią uwierzyć. Do tego okazuje się, że życie uwielbianych przezeń strażników wisi na włosku za sprawą konspirującej sowiej armii pod wodzą złego Stalowego Dzioba. Tak oto rozpoczyna się przygoda, która na półtorej godziny seansu powinna porwać małoletnią publiczność i nie dać usnąć z nudów tej starszej. Powinna...

Historia jest w dużej części mroczna – spotkamy tutaj tematy fanatycznej żądzy władzy czy też bratobójczej zdrady. Dlatego nie jest to pozycja odpowiednia dla najmłodszych dzieci. Wiele sekwencji jest zachowanych w ponurej stylistyce, sceny walk pozbawione są jakiegokolwiek pierwiastka humorystycznego i chociaż bezkrwawe – są brutalne. Przyjęty styl animacji natomiast nie pozwolił na jakkolwiek karykaturalne ukazanie czarnych charakterów, dlatego też przykładowo służące ciemnym mocom nietoperze to autentycznie paskudne, krwiożercze stwory z czerwonymi oczami. Może to postraszyć dzieciaki na tyle, że nie do końca będą z seansu zadowolone.

Wszystko to pieści za to kinomański punkt G starszego odbiorcy. Ponura atmosfera, drapieżne starcia sów, typowe dla Snydera zwolnienia i przyspieszenia ujęć, dopracowane do perfekcji detale animacji. Pod tym względem film gwarantuje niezapomniane wrażenia. Reżyser zdaje się jednak w ostatniej chwili przypominać o tym, że robi film dla dzieci, dlatego też chociaż zawsze po mrocznych sekwencjach przychodzi czas na te beztroskie i kolorowe, to wraz z nimi pojawiają się niedoskonałości. Spore przeskoki czasowe, zbyt infantylna i przewidywalna fabuła powodują, że starszy widz odczuwa odwrotny do dzieciaka dysonans i również odkleja się od opowieści. Gdyby dorzucić do filmu 10-15 minut, w których skupiono by się na zbudowaniu równie mocno magicznej atmosfery drzewa Ga'Hoole, gdzie znalazłoby się miejsce na nieco więcej niewinności i zabawy, a przede wszystkim serca – wtedy byłoby idealnie.

Najnowszy film Zacka Snydera udowadnia, że nie da się pogodzić wilka z owcą. Reżyser słynący z filmów brudzących kadry wiadrami krwi próbował do animacji dla dzieci przemycić zbyt wiele mroku i aktów przemocy kontemplowanych w slow-motion. W efekcie "Legendy sowiego królestwa", starając się zadowolić zarówno młodszych, jak i starszych odbiorców, nie potrafią do końca usatysfakcjonować ani jednych, ani drugich. 
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?
Filmowe i literackie sowy bardzo długo pracowały na opinię zwierzęcych intelektualistów i ptasiej... czytaj więcej

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones